Republika Południowej Afryki gościła u siebie ministrów spraw zagranicznych krajów G20. I już wcześniej Marco Rubio oznajmił, że nie weźmie udziału w spotkaniu z powodu napięć jakie powstały na linii USA-RPA. Sekretarz Stanu USA nazwał politykę RPA antyamerykańską. Związane jest to także z wstrzymaniem wszelkiej pomocy dla Republiki Południowej Afryki. Rozporządzenie wykonawcze, które do tego doprowadziło „potępiło Republikę Południowej Afryki za oskarżenie Izraela, sojusznika USA, o ludobójstwo w Strefie Gazy podczas toczącej się sprawy w najwyższym sądzie ONZ. Oskarżenie to uznano za milczące poparcie dla palestyńskiej organizacji bojowej Hamas. Administracja wskazała również na powiązania RPA z Iranem i Komunistyczną Partią Chin, co stanowi dodatkowy powód do obaw”. Do tego padało jeszcze inne oskarżenie, że „Afrykanerzy, którzy są potomkami głównie holenderskich osadników kolonialnych, są celem nowego prawa, które pozwala rządowi wywłaszczać prywatne ziemie”. Do tego mówi się, że administracja Trumpa otwarcie odrzuca organizacje wielostronne, a Rubio mówi że odrzuca priorytety RPA podczas swojej prezydencji w G20.
Chiny i Rosja obecne
Amerykanów reprezentował tylko ambasador USA w RPA Dan Brown, natomiast ze strony Rosji uczestniczył Siergiej Ławrow, Chin Wang Yi, a Unii Europejskiej Kaja Kallas. Może nie dziwić że priorytety tego kraju nie interesują Marco Rubio jeśli obejmują one restrukturyzację zadłużenia krajów oraz zmianę klimatu, jeśli właśnie Trump zapowiedział odejście od tzw. zielonego ładu. „Wielka Brytania, Francja, Niemcy i Unia Europejska zobowiązały się do dalszego wspierania Ukrainy i potępiły agresję Rosji. Jednocześnie wyraziły chęć udziału w negocjacjach w sprawie zawieszenia broni”. Więc chociaż tutaj kraje z Europy zignorowane przez USA i Rosję zaprezentować mogły swoje stanowisko w sprawie wojny na Ukrainie. Jak widać okazują się oni być obecnie „jastrzębiami” wobec tego, że rozpoczęły się rozmowy w Rijadzie, mające być może doprowadzić do pokoju, co też naturalnie nie jest czymś tak oczywistym patrząc na ogrom sprzeczności.
Inauguracja prezydenta RPA
Cyril Ramaphosa, który miał inauguracyjne przemówienie podkreślił że spotkanie to może być okazją do nawiązania poważnego dialogu w rozwiązaniu kwestii, które są kluczowe wedle niego. Globalny krajobraz jest bowiem naznaczony napięciami geopolitycznymi, wojnami, zmianami klimatu, pandemiami, niepewnością co do bezpieczeństwa żywnościowego oraz energetycznego. Podkreślił że brak jest konsensusu w tej sprawie oraz nieobecność Marco Rubio może być zagrożeniem dla skuteczności G20. Już sama deklaracja Trumpa „America first” stanowi poważną sprzeczność w tym aby można było rozwiązywać globalne problemy, o których mówił prezydent RPA. Sam Marco Rubio odrzucił właśnie propozycje prezydenta RPA na okres prezydencji Jego kraju, mówiąc że Jego zadaniem jest promowanie amerykańskich interesów, a nie marnowanie pieniędzy podatników.
Szansa na inne działanie
Profesor Daniel Bradlow powiedział, że szansą na wypełnienie luki po Amerykanach są naturalnie Chiny, z którymi z resztą w BRICS jest Republika Południowej Afryki. Ale przecież w Jego opinii „jest wiele innych krajów, które są średnimi mocarstwami, w tym Republika Południowej Afryki, które mogłyby powiedzieć, że jest to okazja, aby zacząć na nowo myśleć o sposobie rządzenia światem i o tym, jak radzimy sobie ze sprawami międzynarodowymi, i robić to w sposób, który lepiej odpowiada potrzebom wszystkich krajów”. Pytanie jest czy priorytet czyli oddłużanie biedniejszych krajów oraz pomoc krajom w łagodzeniu skutków zmiany klimatu jest możliwy do zrealizowania dzięki wykorzystaniu wypełnieniu ewentualnej próżni po Amerykanach. A przecież do tego mówi się o Jałcie 2.0, więc pytanie w jakim kształcie będzie wyglądał świat za kilka miesięcy i czy wtedy nie otworzą się właśnie kolejne możliwości dla rozwijających się krajów, szczególnie że G20 może tracić na znaczeniu kosztem BRICS.