Rozpoczęcie Specjalnej Operacji Wojskowej na Ukrainie wiązało się także z tym, że do naszego kraju zaczęli napływać Ci, którzy uciekali nie tylko przed wojną ale i za lepszym życiem w naszym kraju. Wszystkich ich nazywano uchodźcami, choć oczywiście w całym wojennym zamęcie ciężko było odróżnić kto nim naprawdę jest gdyż uchodźca jest to „osoba, która musiała opuścić teren, na którym mieszkała ze względu na różne prześladowania. Wynikające z tego zagrożenie życia, zdrowia, bądź wolności jest najczęściej związane z walkami zbrojnymi, bądź z działaniami opresyjnymi z powodu religii, pochodzenia lub przekonań politycznych”. Obecnie, po trzech latach prawie milion Ukraińców korzysta z pomocy czasowej, głównie kobiety i dzieci, a łącznie zezwolenia na pobyt w kraju posiada 1,55 mln osób.
Koszty pomocy
Wiadomym jest, że pomoc jaką im zaoferowaliśmy była udzielana kosztem rezygnowania z wydatków na swoich obywateli. Nie raz można było usłyszeć o niesprawiedliwym traktowaniu Polaków choćby w służbie zdrowia, bo okazywało się że Ukraińcy mieli pierwszeństwo. Sama Kancelaria Prezydenta chwaliła się tym, że nasz kraj jest liderem w pomocy Ukrainie gdy idzie o wydatki względu PKB brutto. Było to 4,91 proc. PKB, z czego 0,71 proc. PKB przeznaczono na bezpośrednie wsparcie kraju, a 4,2 proc. PKB na koszty pomocy ukraińskim uchodźcom. Pomoc wojskowa kosztowała Polskę 14 mld zł. Biorąc pod uwagę, że wedle danych PKB Polski wynosi 880 mld dolarów czyli 3,5 bln złotych to z tego można wywnioskować, że wydatki na pomoc dla uchodźców wyniosły tyle ile zaleca się wydatków na zbrojenia z okazji przynależności do NATO. Stosując własne wyliczenia okazuje się, że wynosi to 147 mld złotych. Z pomocy wojskowej to „”Polska dostarczyła pierwszą partię czołgów T-72 do Ukrainy już w pierwszej połowie 2022 r.” Do tego dochodzi „ponad 250 bojowych wozów piechoty BWP-1, 100 transporterów opancerzonych KTO Rosomak, 9 wozów rozpoznawczych BRDM 2, ponad sto dział samobieżnych, ponad 30 wyrzutni rakietowych BM-21 Grad„.
A co w zamian dla nas?
Polsce zarzuca się skrajną naiwność, bo przecież zarówno przeciętny obywatel jak i politycy zachowują się często w taki sposób i nie chcą niczego w zamian gdy idzie o ofiarowanie swojej pomocy czy też angażowania się w różne inicjatywy. Nasz kraj przecież potrafił angażować się we wszelkie misje mające wspomagać interesy amerykańskie w zamian nie domagając się niczego od tego kraju. Tak samo jest z Ukrainą. Pomoc jak widać zaoferowaliśmy ze swojej strony ogromną, wręcz dochodziły głosy że bardzo często była ona nadwyrężana, bo przecież w początkowej fazie Ukraińcy mogli swobodnie poruszać się bezpłatnie po całym kraju, uzyskiwać pomoc socjalną co wiązało się z tym, że potrafili oni tylko w tym celu przekroczyć granicę, aby zaraz wrócić na do swojego ojczystego kraju. Jeśli więc Donald Trump żąda od Żełeńskiego zwrotu poniesionych kosztów pod postacią minerałów ukrytych pod ziemią, a teraz także ropy, a wszystko pierwotnie miało być warte 500 mld dolarów, a teraz okazuje się że jednak były to wartości przeszacowane, to dlaczego Polska miała by nie domagać się od Ukrainy zwrotu kosztów poniesionej przez nas pomocy? Niestety do tego potrzeba by zmiany elit, bo jak na razie obecnie rządzący cały czas deklarują, że dbają bardziej o interesy Ukrainy, a wcześniej identycznie zachowywali się politycy rządzącej poprzednio Zjednoczonej Prawicy.