Były kandydat na prezydenta Rumunii Calin Georgescu wydał oświadczenie po tym jak wycofał się ostatecznie z kandydowania. Poruszył dużo tematów, które mogły słusznie nie spodobać się salonowi zarówno z Rumunii jak i Europy. A to właśnie co powiedział mogło być przyczyną „zawieszenia” demokracji w Rumunii. Nie tylko podziękował on za wsparcie swoim obywatelom, którzy wyszli na ulice w proteście przeciwko łamaniu zasad demokracji ale i wskazał z jakiego to powodu doprowadził elity europejskie do wściekłości, które tak poniosło, że aż się musiały odkryć ze swoimi prawdziwymi zamiarami.
Czym mogłem ich tak wkurzyć?
Georgescu w oświadczeniu wyjaśnił przede wszystkim co spowodowało aż takie napięcia wśród europejskich decydentów, że doprowadzili do de facto dyktatury w Rumunii. Przypomniał on, że powiedział o tym aby Rumunii wrócili do domu. A że Unia Europejska potrzebuje rumuńskiej siły roboczej więc nie chce aby ludzie wracali do swojego kraju. Do tego zaznaczył, ze 6 miesięcy temu wezwał naród rumuński, by zaczął się bronić. Powiedział także, że „nie udało się cofnąć ostatnich 35 lat w ciągu kilku miesięcy, ale udało nam się obudzić ducha ze snu, więc myślę, że moja misja została zakończona„. Do tego postawił wniosek, że zdemaskował demona i teraz Jego zdaniem każdy musi wybrać czy chce zawrzeć układ z diabłem czy też pozostać wiernym Bogu.
Podziękowania i otwarcie umysłów
Były już kandydat na prezydenta podziękował wszystkim za wsparcie ale także dokonał samokrytyki, przyznając się do winy za brak działania i wezwał do takiej samokrytyki wszystkich, bo nie wolno jego zdaniem tylko biernie się przyglądać temu wszystkiemu. Ma on także nadzieję, że otworzył serca oraz umysły wszystkich na prawdę. Na pewno musiało także wzburzyć europejskich „demokracjonistów” to, że Georgescu udowodnił, że Rumuni nie są wolni aby w Rumunii, a nie Europie. Wskazał, że próbują ich stłumić, zaczynając wszystko od pandemii, zamknięcia wszystkich w domach, wezwania wojska na ulicę i zamknięcia kościołów. A system mógł dzięki temu przetestować wszystkich dochodząc do wniosku, że ludzie są ulegli. Do tego zapowiedział wytrwanie w walce o wolność, demokrację i pokój. Jak ciekawie do brzmi gdy patrzy się na to, że o to samo walczą Ci, którzy nie pozwolili kandydować Georgescu. Z tymże ich interesują inne metody, iście orwellowskie polegające na udowadnianiu, że słowa te mogą znaczyć coś zupełnie odwrotnego. Walka więc w Rumunii się nie skończyła, ale tak nerwowe ruchy ze strony Jego przeciwników wcale nie muszą świadczyć o ich sile ale właśnie słabości, gdy spojrzy się na szerszy kontekst, który wskazuje że i tak w globalnych przemianach napinający mięśnie członkowie europejsko-globalistycznych elit okażą się ahistoryczni co może dać takim politykom jak Georgescu drugi oddech oraz szansę.