Słowacy od przyszłego roku nie mają zamiaru finansować już energii odnawialnej jak podał portal Euractiv. Argumentem przeciwko finansowaniu tego typu źródeł jest „chaotyczny” ich rozwój. Zdaniem Jozefa Holjencika „energia słoneczna i wiatrowa nie są źródłami energii, na których można oprzeć serwis energetyczny, nawet w krajach, gdzie warunki sprzyjają rozwojowi odnawialnych źródeł energii”. W jego opinii najsensowniejszym składnikiem miksu energetycznego byłaby dla Słowacji energetyka jądrowa. Sprzeciwił się on dotowaniu z publicznych pieniędzy tego typu inwestycji, w które powinni angażować się przy pomocy swoich finansów sami obywatele. Podkreślił także że przynosi do korzyści spekulantom oraz politycznym promotorom zielonej ideologii. Skończy się także system taryf gwarantowanych dla producentów energii odnawialnej.
Nie dla wojsk europejskich na Ukrainie
Natomiast w kwestii wysyłania wojsk na Ukrainę zdania wśród słowackich polityków są podzielone. Wszyscy pamiętają oświadczenie Roberta Fico z poprzedniego roku, który powiedział że być może przypłaci życiem to, że nie wyśle swoich wojsk na Ukrainę, co rzeczywiście stało się prawie faktem gdyż uniknął śmierci pomimo zamachu na swoje życie. Opozycja słowacka zdecydowanie popiera pomysł wysłania wojsk słowackich na Ukrainę, ale wyłącznie w celach pokojowych. Robert Fico natomiast podczas pierwszego nadzwyczajnego spotkania w Paryżu w przeciwieństwie do innych zachwyconych polityków zapytał się po co w ogóle temat wysyłania wojsk na Ukrainę jest poruszany? Mało kto porusza inny fakt związany z tym o czym mówił słowacki premier, mianowicie taki że Unia Europejska nie ma uprawnień do tego aby wysyłać jakiekolwiek wojska do innego kraju. „Jest to możliwe tylko na podstawie decyzji podjętej w odpowiednich organach ONZ lub na podstawie dwustronnych umów Ukrainy z poszczególnymi państwami, które chcą wysłać wojska na swoje terytorium„. Z tego wynika, że wysyłanie takich wojsk za granicę może odbyć się bezprawnie tak jak zrobiono to w przypadku wysyłania wojsk z Polski do Iraku. I tak jak w przypadku polskich polityków jest zgoda akurat co do sprzeciwu wobec wysyłania obcych wojsk pokojowych na Ukrainę, tak tutaj panuje zgoda zarówno u premiera Fico jak i prezydenta Peter Pellegriniego, który wcześniej był członkiem rządu obecnego premiera.
2 proc. PKB wystarczy
Naciski Marka Ruttego nie zrobiły także na Słowakach wrażenia i nie mają oni zamiaru być tak gorliwi w kwestii zwiększania zbrojeń jak jest to w przypadku Polski, która chcąc być zawsze na przedzie tych, którzy są na kursie i ścieżce próbuje dobić do magicznych 5 proc. po tym jak Trump zażądał aby zwiększyć wyjściowy pułap a propos wydatków. „Minister obrony Robert Kaliňák powtórzył wczoraj (26 lutego), że Słowacja nie zamierza podnosić wydatków obronnych powyżej 2 proc. PKB” . Zamiast więc tak jak w Polsce zadłużać się na ogromną skalę, brać pożyczki na kolejne wydatki na zbrojenia oraz uchwalać kolejne budżety z coraz większymi deficytami, Słowacja twierdzi że właśnie nie zwiększanie wydatków na zbrojenia ma zmniejszyć deficyt budżetowy. W Polsce kolejni ministrowie obrony narodowej błyszczą na konferencjach, chwaląc się kolejnymi zakupami i unowocześnianiem armii, tym czasem słowacki minister obrony twierdzi, że 3 proc. PKB na wydatki związane z obronnością państwa jest czymś niewyobrażalnym. Prezydent Pellegrini powiedział dyplomatycznie że temat zaproponowany przez Rutte jest ważny i zwoła w tej kwestii okrągły stół w swoim kraju. Za priorytet uznał on kwestie standardów społecznych, opieki zdrowotnej oraz poziomu edukacji. Jak widać nie wszędzie władze rozpowszechniają obłęd i paranoję dotyczącą tego, że Słowacja może zostać zaatakowana i stawiają na kwestie dotyczące bytu obywateli, a nie zadłużania się ponad potrzebę i zakupów za co najmniej dziesiątki miliardów euro. Choć zwrócił uwagę być może trochę dowcipnie, że musi sprawdzić, czy wydatki wojskowe obejmują remonty mostów czy też wydatki na szpital wojskowy.