Węgry gościły w Budapeszcie ministra spraw zagranicznych Gwinei Równikowej Simeona Oyono Esono Angue. Zaznaczył on na spotkaniu ze swoim afrykańskim odpowiednikiem, że aby móc przeciwstawiać się wciąganiu w wojnę potrzeba zachować suwerenność. Okazuje się, że także Gwinea Równikowa odrzuciła polityków Unii Europejskiej oraz innych polityków prowojennych, próbujących utrudniać porozumienia oraz rozmowy pokojowe. Węgierski minister zaznaczył, że obydwa kraje wbrew pozorom mają wiele wspólnego, bo „ten drugi kraj jest krajem o największym wskaźniku obywateli katolickich w Afryce, i jest bardzo oddany pokojowi i wzywa do pokojowego rozwiązywania konfliktów zbrojnych, jednocześnie pracując nad zapewnieniem stabilności kontynentu, co jest kluczowe dla utrzymania migracji zmierzających do Europy w ryzach”. A przecież Polska znana także z tego, że zdecydowanie najwięcej rodzi się obywateli katolickich w naszym kraju utrzymuje zdecydowania prowojenną politykę, do tego podsycając nienawiść do Rosji oraz Rosjan.
Problemy nie tylko w Europie
A przecież pomimo, że ogromne straty poniosła w wyniku wojny Europa, gdyż broń sankcyjna okazała się szkodliwa ale w stosunku do tych, którzy chcieli ją zastosować wobec obwołanej wrogiem świata Rosji, to także co zaznaczył Peter Szijarto wojna przyniosła trudności na kontynencie afrykańskim. Głównie chodzi o inflację oraz dostawy żywności. A to może przełożyć się na kolejna imigrację ludzi do Europy, co może stanowić zagrożenie dla kontynentu. Wbrew więc dużej części krajów europejskich twierdzących, że największym zagrożeniem dla świata jest pokój Szijarto powiedział, że w interesie Europy oraz Afryki jest pośredniczenie w najszybszym zakończeniu wojny. I w związku z tym wspiera wysiłki Trumpa w tej kwestii.
Razem w obronie chrześcijańskich wartości
Tu znowu nasuwa się porównanie z Polską, która tak bardzo na każdym kroku podkreślała jeszcze niedawno obronę chrześcijańskich wartości, domagała się wpisania ich do preambuły europejskiej konstytucji tym czasem jak to się ma do prowojennej postawy nie tylko władz kraju ale poszczególnych polityków czy publicystów. Tym czasem minister Szijarto miał legitymizację aby powiedzieć, że obydwa kraje traktują poważnie i bronią chrześcijańskich wartości.
„Nie” dla Ukrainy w Unii Europejskiej
Peter Szijarto ubolewał również nad tym, że chce się na siłę wepchnąć Ukrainę do Unii Europejskiej ignorując fakt, że na taki akces czekają o wiele dłużej kraje bałkańskie, a Węgrzy w swoim sprzeciwie kierują się opinią obywateli węgierskich. Do tego przed wejściem Ukrainy do Unii przestrzegał sam Orban. Z resztą to co powiedział Szijarto odzwierciedla rzeczywiście opinię Węgrów gdyż „Nowy sondaż Instytutu Nézőponta ujawnił, że 67 procent węgierskich wyborców sprzeciwia się przystąpieniu Ukrainy do Unii Europejskiej, podczas gdy tylko 27 procent je popiera. To zdecydowane odrzucenie obejmuje wszystkie kategorie demograficzne, potwierdzając, że węgierska opinia publiczna zajmuje jasne i zjednoczone stanowisko w sprawie, którą Bruksela agresywnie forsuje”. Co ciekawe nawet absolwenci uczelni są w większości przeciwko przyjmowaniu Ukrainy do Unii Europejskiej, a wśród zwolenników rządu ten odsetek wynosi 88 proc. W związku z tym minister Szijarto oznajjmił, że „węgierski członek EPP, partia Tisza, rozpoczęła teraz akcję zbierania podpisów proukraińskich przed referendum, w którym Węgrzy będą mieli okazję wyrazić swoją opinię na temat Ukrainy w sposób bezpieczny, uczciwy i na równych prawach”. A to może poinformował o tym, że Węgry będą reprezentować wolę wyborców wyrażoną w referendum pokazać może dopiero wartość samego referendum, które zazwyczaj służy tylko do wyrażenia woli wyborców bez żadnych realnych zobowiązań podejmowanych później przez rządzących.