Premier Słowacji Robert Fico jest nie pierwszym i zapewne nie ostatnim głosem, mówiącym o tym, że następił koniec „końca historii”. Demokracja liberalna od dawna popadła w ogromne sprzeczności, które doprowadziły do kryzysu ekonomicznego oraz kryzysu przywództwa. Efektem tego są pęknięcia z Unii Europejskiej, w której niektórzy członkowie nie mają zamiaru podporządkowywać się coraz bardziej szkodliwym pomysłom, zaprzeczających w ogóle klasycznemu liberalizmowi i powodującym że staje się on swoją karykaturą. Szczególnie widać to jak w soczewce jeśli główni rządzący w Europie reagują na krytykę europejskiej polityki propozycjami cenzurowania oraz unieważniania wyborów. Słowacki premier znakomicie to dostrzega, a okazją do porównań z innymi modelami rządzenia była jego wizyta w Moskwie, z okazji 80 rocznicy zwycięstwa w wojnie ojczyźnianej.
Chiny oraz Wietnam wzorcami
To co mogło wstrząsnąć europejską opinią publiczną była jego pozytywna opinia wobec rządów w Wietnami oraz Chinach. Na drugim biegunie postawił on właśnie liberalną demokrację, która jego zdaniem zawiodła. Istotą sukcesu w opinii Fico jest jednopartyjność oraz długoterminowe planowanie. Z drugiej strony problemem Europy jest to, że demokracja liberalna doprowadziła do chaosu oraz upadku Europy. Zrozumiałym więc staje się jeszcze bardziej fakt ogromnej niechęci europejskich elit do Fico jeśli śmie on po pierwsze chwalić osiągnięcia państw uznawanych w Europie w protekcjonalny sposób za autorytarne reżimy, a po drugie chyba jeszcze ważniejsze – używa on zakazanego przecież niemalże pojęcia jak „planowanie”. W Polsce pojęcie jest wyśmiewane, gdyż jakąkolwiek rozmowę zamyka się w zdaniu, że „planowanie dotyczy gospodarki planowej”, a to przecież było w czasach „słusznie minionych”. I tak właśnie myśli opozycja ustami lidera opozycji Michała Simecka, który stwierdził że jego wypowiedzi są niewiarygodne, jak na przywódcę państwa Unii Europejskiej. Już to stwierdzenie pokazuje kompromitację demokracji liberalnej jeśli przywódca państwa szuka innych rozwiązań w rządzeniu niż proponują ahistoryczne w swoim myśleniu siły w europejskim państwie.
Potwierdzenie prognoz Fico
Dodatkową kompromitacją liberalnych elit zachodnioeuropejskich, które potwierdziła tezę o upadku Europy postawioną przez Fico był apel Merza o większą kontrolę na granicach w związku z kryzysem migracyjnym. Wtedy to odpowiedział na to Robert Fico który stwierdził, że przecież kanclerz Niemiec chce dzisiaj polityki, która on popierał od początku, ale z powodu której nie chciano z nim rozmawiać w windzie gdy to sam proponował. W związku z tym to właśnie jego zdaniem liberalizm oraz idea liberalnej demokracji się całkowicie załamały. Wprost określił ten system rządów jako nieskuteczny, przeciwstawiając to systemom w Wietnamie i Chinach, które niedawno odwiedził jako „modele długoterminowego planowania i ciągłości”. A właśnie dzięki rozmowom w Moskwie z chińskimi oraz wietnamskimi urzędnikami przekonał się mocniej do ich sposobu sprawowania rządów.
Wielowektorowość podstawą
Fico nie boi się mówić, że oprócz tego że Słowacja jest w Unii Europejskiej, to nie powinna się ograniczać we współpracy do własnego podwórka i powiązań tylko z Zachodem. „Twierdzi, że wzrost gospodarczy na świecie jest coraz bardziej napędzany przez Azję i że Słowacja musi szukać możliwości gospodarczych poza UE – szczególnie w Chinach i Azji Południowo-Wschodniej”. I tutaj pojawia się słynne, wyklęte przez Zachód i Polskę słowo-klucz czyli „planowanie”. Stwierdził on, że „różnica polega na tym, że oni tworzą plany i faktycznie je realizują”. A że uprzedzenia do tego pojęcia są bardzo żywe w Europie, to podał on przykład swojego kraju. „Na Słowacji próbowaliśmy napisać wizję na rok 2030. Opozycja powiedziała, że jej nie uszanuje. Co cztery lata nowy rząd wszystko likwiduje i zaczyna od nowa”.
Demokracja główną chorobą
Wskazał więc on, dokonując przewrotu w myśleniu, że to nie planowanie, a właśnie demokracja z krótkotrwałą taktyką przetrwania na 4 lata jest główną chorobą nie tylko w Europie ale w ich kraju. Wskazując na ilość partii w kraju, których zarejestrowano ponad 100, a w tym 20 bierze udział w wyborach parlamentarnych nazwał to systemem wymkniętym spod kontroli. Podsumował to, mówiąc, że „ten bezgraniczny liberalizm zawiódł. Każdy robi co chce, bez odpowiedzialności”. Stąd taki popłoch zasiany wśród opozycji chcącej starymi metodami naprawiać Europę. Wspomniany wyżej Simeck powiedział, że Słowacja musi pozostać demokracją opartą na wolnych wyborach, chcąc tylko reformować demokratyczne systemy polityczne, aby rzekomo przez to zmniejszyć chaos polityczny w innych także krajach oraz nieefektywność. Inaczej jego zdaniem nie dogonią oni Chin, co już samo sobie jest sprzecznością, patrząc na potencjały obydwu krajów. Pomijając już to, w jaki sposób chciałby lider słowackiej opozycji reformować czyli jak ma się rozumieć – naprawiać demokratyczny system. Ale tego nie można było się dowiedzieć, jak leczyć gangrenę?