Podczas gdy w Europie nadal mówi o się o zielonym ładzie, odchodzeniu od paliw kopalnych na rzecz wrażania technologii, które miałyby wypłukiwać powietrze ze szkodliwego dwutlenku węgla to w Ameryce wydaje się, że realnie tenże kraj zaczyna iść w odwrotnym kierunku, który jeszcze niedawno mógł się wydawać wspólny zarówno dla tego kraju jak kontynentu europejskiego. W 2023 roku rozporządzenie Rady Unii Europejskiej nakreślało plan, który wprawdzie nie wprowadza całkowitego zakazu produkcji samochodów spalinowych, ale po 2035 roku produkcja będzie skupiona na autach elektrycznych, wodorowych i tych z silnikami spalinowymi, ale zasilanymi e-paliwem. Co ciekawe z początkiem marca 2025 roku Komisja Europejska podtrzymała zakaz produkcji aut spalinowych po 2035 roku, ale i tak o czym się mało mówi pojawiają się głosy krytyczne, także ze strony ugrupowań nazywanych umownie lewicowymi bądź liberalnymi. Protestować zaczynają Polska, Włochy, Austria, Rumunia, Bułgaria, Czechy, czy też Słowacja. Przeglądu przepisów chce natomiast Polska, Niemczy czy Włochy. „Co ciekawe język charakterystyczny do tej pory dla ugrupowań centroprawicowych, przejmuje też bardziej lewicowa strona sceny politycznej. I tak europoseł Koalicji Obywatelskiej – Dariusz Joński zapowiedział złożenie wniosku o rewizję planu, argumentując, że obecny termin 2035 roku jest nierealny i może znacząco zagrozić europejskiej branży motoryzacyjnej. Jego stanowisko wsparło największe ugrupowanie polityczne w Parlamencie Europejskim – Europejska Partia Ludowa (EPP), do której Joński należy. „Zapewniając 13 milionów miejsc pracy, 255 fabryk i 15 milionów pojazdów produkowanych rocznie, co stanowi do 7 proc. PKB UE, nie będzie przesadą stwierdzenie, że przemysł motoryzacyjny jest bijącym sercem europejskiej potęgi przemysłowej” – czytamy w materiale na oficjalnej stronie EPP”.
Amerykanie zaczynają odwrót
To o czym coraz głośniej zaczyna się mówić w kontekście troski o europejski przemysł samochodowy, w Stanach Zjednoczonych zaczyna być przekuwane w czyn. Oto okazuje się, że Amerykański Senat zablokował w czwartek kalifornijskie prawo, które zakładało wprowadzenie zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych do 2035 roku jak poinformował portal „Kresy.pl”. Ustawa ma czekać na podpis prezydenta. „Głosowanie w Senacie zakończyło się stosunkiem głosów 51–44. Decyzja ta unieważnia przyjęte w 2022 r. przez Kalifornię przepisy, zakazujące sprzedaży nowych pojazdów napędzanych benzyną od 2035 r. Ustawa była wcześniej zatwierdzona przez Izbę Reprezentantów. Do kalifornijskiego planu przystąpiło także 11 innych stanów, które łącznie odpowiadają za około jedną trzecią amerykańskiego rynku motoryzacyjnego”. Podobny pogląd do polskiego europosła Dariusza Jońskiego ma dyrektor sojuszu na rzecz Innowacji Motoryzacyjnych John Bozzela. Stwierdził on, że „Faktem jest, że te nakazy sprzedaży pojazdów elektrycznych nigdy nie były możliwe do osiągnięcia. Spełnienie tych wymogów wymagałoby przekierowania ograniczonego kapitału z przejścia na pojazdy elektryczne na zakup kredytów zgodności od Tesli”.
Powrót do tradycyjnych źródeł
Jako że Trump przekierowuje odbiorców coraz bardziej na swój gaz, to nie dziwi że Ameryka odchodzi od tego typu ograniczeń jeśli celem jego miałoby być także wzmocnienie amerykańskiego przemysł. A jak inaczej miano by to zrobić jeśli przestać skupiać się na czymś co przyszłościowo nie wydaje się czymś opłacalnym, gdyż brakuje zainteresowania co znajduje swoje uzasadnienie w niskim popycie. Sami producenci samochodów elektrycznych widzą przecież, że sprzedaż samochodów elektrycznych nie przekracza 10 proc. w różnych stanach, co nie pozwala na realizację nierealnych planów. Tak jak w Europie tak więc w Ameryce zauważane jest, że stawianie ideologii ponad ekonomię przynosić może skutki odwrotne od zamierzonych i pomimo protestów trend może być odwracany w kierunku takim, który nie będzie hamował zysków samochodowych koncernów, a z drugiej strony zmuszać do wprowadzania nierealnych planów, które tak naprawdę obciążały tylko kraje Unii Europejskiej oraz Stany Zjednoczone.