Minimalnie spostrzegawczy obywatele krajów Unii Europejskiej w taki sposób mogą dziś postrzegać Europę, która nie dość że jest podzielona to jeszcze osłabiona. Jak informuje portal „Politico” „stolice europejskie zmierzają w różnych kierunkach przed decydującą rundą rozmów handlowych w Waszyngtonie”. Niby starają się zachować jedność, ale jednak wygrywają podziały, które tworzą się w tle. To pokazuje na „zjednoczoną Europę” jako na strukturalny oksymoron. Wszyscy wokoło zapewniają o jedności, a wszystko dlatego że Europa jest przyciśnięta do podłogi przez Donalda Trumpa i czeka ją ostateczna runda rozmów z przedstawicielem USA ds. handlu Jamiesonem Greerem. A to jak informuje portal ostatnia szansa przez zawarciem wstępnego porozumienia, gdyż 8 lipca mija termin wyznaczony przez Donalda Trumpa na zawarcie z nami umowy, zanim zaczną w innym wypadku obowiązywać „wzajemne” 50-procentowe cła.
Zamiast jednomyślności – partykularyzm
Komisarz Unii Europejskiej ds. handlu Maros Sefcović może mieć utrudnione zadanie w kwestii rozmów gdyż 27 państw co też naturalne dba o swoje interesy oraz swoich wyborców. Obala to mit, że w Europie da się zbudować jednolite państwo związkowe, którym ponoć już w istocie jesteśmy i taka federacja miałaby być silnym konkurentem dla Stanów Zjednoczonych. Tym czasem walka każdego państwa przede wszystkim o swoje interesy wynika z naturalnych nawyków, ale także z tego że istnieje wtedy obawa o silne osłabienie każdego z tych państw, co przekłada się na dobrobyt obywateli, w końcu wybieralność poszczególnych władz w powszechnych wyborach, a co za tym idzie byt poszczególnych polityków oraz partii politycznych, którzy mogą zwyczajnie ponieść wielkie straty z trwałym odsunięciem od władzy. Zachodzi więc fundamentalna sprzeczność między dobrem całego europejskiego tworu, a dobrem poszczególnego państwa. I to tym bardziej będzie miał zamiar wykorzystać dla korzyści swojego kraju Donald Trump. Czy więc uda się wywalczyć obniżenie ceł o 10 proc. dla wszystkich? Bo taki jest cel rozmów. Europejscy biurokraci twierdzą, że poziom konsultacji z poszczególnymi krajami członkowskimi był wyższy niż zwykle, co miało świadczyć o jedności.
Merz i Meloni chcą działać szybko
Zawsze Niemcy uważano za państwo poważne tym czasem Friedrich Merz oraz Georgia Meloni są za tym aby działać szybko w stosunku do Stanów Zjednoczonych, nawet jeśli miałoby to oznaczać ustępstwa. Być może więc jednym z takich ustępstw jest deklaracja Merza o nie uruchamianiu ponownym w przyszłości Nord Stream 2. „Na początku czerwca kanclerz Friedrich Merz ocenił, że rosyjsko-niemiecki gazociąg Nord Stream 2 był błędem”. Przy takim podejściu można więc oczekiwać nacisków ze strony niemieckiej na inne słabsze kraje, aby również poszły na ustępstwa. Kanclerz Merz „podczas dyskusji zwrócił uwagę na poszczególne branże… w Niemczech — przemysł chemiczny, farmaceutyczny, inżynierię mechaniczną, stal, aluminium, przemysł motoryzacyjny — [które] wszystkie są obecnie obciążone tak wysokimi taryfami, że naprawdę naraża to firmy na ryzyko”. Stąd też pomysł na pójście na ustępstwa. Szczególnie że Merz chciałby także ratować branżę samochodową i proponował tutaj niższe stawki, co w Stanach przyjęto dobrze. Wypowiedzi jego oraz Meloni świadczą o próbach przymilania się, czyli „zachowania dobrych stosunków”, co może dla Trumpa oznaczać słabość i okazję do ponownego poniżenia na oczach na całego świata. Także Komisja Europejska jest skłonna zaakceptować warunki, co miałoby podważyć „podstawowe zasady opartego na zasadach systemu handlowego i podważyło strategiczną autonomię UE”.
Przeciwne Francja i Hiszpania
To właśnie Paryż i Madryt najbardziej optują przeciwko narzucaniu asymetrycznej umowy przez Waszyngton. Macron sprzeciwiał się cłom które proponował Trump i proponował twardo aby znieść cła, gdyż „najlepiej byłoby mieć jak najniższą stawkę celną, zero procent jest najlepsze. Ale jeśli to 10 procent, to będzie 10 procent”. Do tego proponował symetryczną odpowiedź wobec Ameryki, skutkującą taką samą stawką w drugą stronę. „Tymczasem premier Hiszpanii Pedro Sánchez odczuł gniew Trumpa: prezydent USA zagroził wprowadzeniem nowych taryf przeciwko Madrytowi w zeszłym tygodniu po tym, jak Sánchez odmówił zwiększenia wydatków na obronność zgodnie z oczekiwaniami innych sojuszników na szczycie NATO — chociaż nie byłoby to wykonalne, ponieważ członkowie UE działają jako blok handlowy”. A jak wiadomo, będąca na uboczu Europy Hiszpania, może sobie na takie coś pozwolić i niezbyt przejmuje się groźbami Trumpa. W końcu jak informuje „Politico” także mniejsze kraje są niechętne taryfom i chcą bronić swoich gałęzi przemysłu.
Środki odwetowe
Można się dowiedzieć, że Komisja Europejska przygotowuje odwet wobec taryf amerykańskich. „Oprócz początkowych środków odwetowych (zatwierdzonych, ale jeszcze niewdrożonych) mających na celu zmniejszenie eksportu USA o 21 mld euro w odpowiedzi na cła Trumpa na stal i aluminium, Komisja zaproponowała kolejny pakiet o wartości 95 mld euro w odniesieniu do wzajemnych ceł i ceł na samochody”. Zapowiadają się więc trudne negocjacje, gdyż jeśli rozmowy będą nieudane, podważy to zdolność państw członkowskich do odwetu wobec działań Stanów Zjednoczonych. Być może więc jest to kolejny przełomowy moment dla kontynentu europejskiego mogący zdecydować o odbiciu się od dna, bądź popadnięciu w jeszcze większą peryferyzację.