W Brazylii rozpoczął się 17 szczyt BRICS. Prezydent Brazylii Lula da Silva otworzył go swoim przemówieniem. Wyraźnie chciał on wskazać, że BRICS staje na przeciwnej pozycji wobec ostatnich niepokojących wydarzeń, które dzieją się na świecie. Multilateralizm jego zdaniem jest w kryzysie, do tego pojawiają się różne konflikty, które wpływają na autonomię narodową, bezpieczeństwo oraz gospodarkę światową. Pokazał on także podczas sesji plenarnej „Pokój, bezpieczeństwo i reforma globalnego zarządzania”, że kraje BRICS chcą iść inną drogą niż kraje NATO mające za cel ciągłe zwiększanie wydatków na zbrojenia. „Lula jednoznacznie wezwał państwa do przekierowania wydatków z wysiłków militarnych na realizację Agendy 2030 Organizacji Narodów Zjednoczonych, a nie na wojnę”.
Brak woli politycznej, a nie pieniędzy
Prezydent Brazylii udowodnił, że przyczyny braku płacenia za tą agendą nie wynikają z finansowych problemów krajów. Zwyczajnie w jego opinii łatwiej jest przeznaczyć 5 proc. na zbrojenia, niż 0,7 proc. na Oficjalną Pomoc Rozwojową. To jego zdaniem dowód na istnienie środków aby je móc przeznaczyć na taką pomoc. Niestety ale jeśli coś się nie opłaca politycznie to się na to pieniędzy nie znajduje. Państwa BRICS chcą pokazać, że przy takich wydatkach nie trzeba się kierować interesem politycznym. W związku z tym, że jest on także za globalnym zarządzaniem stwierdził, że BRICS może stać się siłą „zdolną do promowania pokoju oraz zapobiegania i mediacji w konfliktach”. Zaproponował on reformę Rady Bezpieczeństwa aby odnowić system zarządzania a do tego odzyskać zaufanie.
Kontynuacja Ruchu Bandungu
„W swoim przemówieniu otwierającym Lula nawiązał do Ruchu Państw Niezaangażowanych z czasów zimnej wojny, czyli grupy rozwijających się krajów, które sprzeciwiały się formalnemu przyłączeniu się do którejkolwiek ze stron spolaryzowanego porządku globalnego”. Stwierdził on, że BRICS jest właśnie kontynuacją Ruchu Bandungu. I ten ruch jest na pewno potrzebny jako alternatywa wobec wielu zagrożeń, o których wspominał podczas przemówienia Lula. Wymienił on takie problemy jak kryzys sanitarny zagrażający służbie zdrowia, problem z dostępem do leków przez absurdalne przepisy dotyczące własności intelektualnej, prawo międzynarodowe jest martwą literą, co jest przyczyną tego o czym mówił on dalej – czyli ogromnej liczby konfliktów. Nic dziwnego także że chciałby on zreformować Radę Bezpieczeństwa ONZ, jeśli kolejne jej zebrania kończą się utratą wiarygodności oraz paraliżem. To wszystko w następstwie powoduje strach przez nuklearnym zagrożeniem, a bez wsparcia prawa międzynarodowego mogą powtórzyć się scenariusz z Afganistanu, Iraku czy też Syrii.
Przeciw ludobójstwu w Gazie
Zwrócił on uwagę na to, że efektem sytuacji na świecie jest szerzący się terroryzm. O ile jego zdaniem nie ma żadnego usprawiedliwienia wobec działań terrorystycznych Hamasu 7 października 2023 roku, to „również ostro skrytykował późniejsze działania Izraela. Kampania wojskowa Izraela zabiła co najmniej 57 418 osób w Gazie, głównie cywilów”. Zaznaczył także, że wśród państw BRICS nie ma jednoznacznego potępienia działań Izraela. Ale także zadeklarował, że BRICS jest obrońcą dyplomacji wielostronnej w coraz bardziej podzielonym świecie. Jak jednak widzimy także są próby permanentnego podważania prób tworzenia się nowego porządku na świecie, czego przykładem była 12-dniowa wojna w Iranie. I efekty rozpoczętego w Rio de Janeiro powinny na tego typu praktyki odpowiadać błyskawicznie. gdyż pokojowe deklaracje mogą w przyszłości nie wystarczać, gdyż mogą być wykorzystywane przez przeciwników do rozpalania kolejnych konfliktów i dalszego demolowania prawa międzynarodowego oraz instytucji. Czy jednak doczekamy się przełomu w tym szczycie jeśli XI Jinping wysłała tylko premiera, a Putin ze względu na bycie ściganym na świecie także nie przyjeżdża, choć mówi się że prawdziwą przyczyną jest zwrot Luli ku globalistycznej agendzie.
