Zapewnienia sprzed ponad 20 lat, że Polska zyska na tym, że znajdziemy się w Unii Europejskiej okazały się trafne o tyle o ile zależne to będzie od tego na czym się skupimy. Zyskać mogli Ci, którzy wyeksportowali siebie razem ze swoją siłą roboczą po wejściu Polski do strefy Schengen. To spowodowało wchłonięcie przez rynek pracy dużej liczby polskich obywateli, którzy w dużej części już nigdy nie wrócili do Polski i prawdopodobnie nie wrócą. Powód był jasny – wolano poświęcić swoje korzenie, często życie rodzinne i towarzyskie dla celu „dorobienia się” za granicą, co nie było możliwe do zrealizowania w Polsce, która zmagała się z 20-procentowym bezrobociem. Wcześniejsze „procesy dostosowawcze” zanim zostaliśmy przyjęci do Unii Europejskiej polegały na likwidacji dużej części polskiego przemysłu. W rzeczywistości wspierani pieniędzmi zza granicy członkowie polskiego rządu usuwali konkurencję wobec zachodniego kapitału. A media będące w dużej części własnością także zachodniego kapitału stosowały masową propagandę, wskazującą na to że dzięki możliwościom jakie „otworzą” się przed Polakami po wejściu do Unii Europejskiej zlikwidowane zostaną wszelkie problemy.
Głusi na ostrzeżenia
Wtedy to różne rozdrobnione i podzielone środowiska patriotyczne, narodowe ostrzegały przed konsekwencjami tej decyzji prognozując że przyjdzie wszystkim za to drogo zapłacić. Wtedy jeszcze dogasającym już straszakiem była dziura ozonowa, która była powodem do mówienia, że wszystkiemu winne są lodówki, wydzielające freon, który miałby wpływać na powiększanie się tejże dziury. Nikt jednak wtedy nie mówił o tym, że trzeba w związku z tym płacić coraz więcej za rachunki. Obecnie naliczanie dodatkowych opłat za emisję CO2 powoduje likwidację kolejnych gałęzi przemysłu w naszym kraju. Jednym z tych, który i tak już został przetrzebiony przez wcześniejszą politykę opierającą się na dogmacie prywatyzacji jest przemysł hutniczy. Tu także odczuwamy skutki decyzji Polaków sprzed 21 lat. ArcelorMittal Poland jest zmuszony wygasić jeden z pieców hutniczych w Dąbrowie Górniczej. W tle widoczny jest kryzys na rynku stali.
Unijna polityka i tani import
Ten przypadek to istotowy przykład w jaki sposób można ponosić konsekwencje złych decyzji podjętych w wyniku tego, że obywatele ulegli tępej propagandzie. Na decyzję zagranicznego koncernu wpłynęły dwa najważniejsze czynniki, która wystąpić mogły tylko w kraju, który jest członkiem Unii Europejskiej. Prezes Wojciech Koszuta tłumaczy decyzję trudnymi warunkami, w których przychodzi funkcjonować przemysłowi hutniczemu. Jednak esencją są czynniki, które wyróżnił Tomasz Plaskura z zarządu AMP. „Wśród problemów wymienia się m.in. wysokie ceny energii oraz koszty związane z europejskim systemem handlu emisjami CO₂ (EU ETS), które ponoszą wyłącznie producenci z UE. Tymczasem polski rynek zalewany jest przez tanią stal z krajów spoza wspólnoty. W obszarze wyrobów płaskich gwałtownie rośnie wolumen stali importowanej z Ukrainy i Serbii, ale pojawiły się także dostawy z takich kierunków jak Indonezja, Arabia Saudyjska czy Tajwan”.
Płacenie za bezmyślność
Ulegnięcie mitowi bezalternatywności w polityce ponad 30 lat temu doprowadziła do tragicznych w skutkach dla kraju żniw, gdzie obniża się w Polsce potencjał sterowniczy, zależny przede wszystkim od stali. A ten zmniejsza się równie gwałtownie jak dzieje się to w Wielkiej Brytanii, w której wygaszono ostatnio dwa ostatnie piece. Do tego jesteśmy w ogromnym stopniu zależni od importu stali zza granicy w wyniku nieodpowiedzialnej polityki sprzecznej z polskimi interesami na przestrzeni ponad 3 dekad. Czekają Polskę więc jeszcze gorsze czasy gdyż „z danych Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej wynika, że obecnie aż 80 proc. zużywanych w Polsce wyrobów stalowych pochodzi z importu, a w przypadku blach w kręgach – aż 95 proc. Największy wzrost odnotowano w przypadku Wietnamu, skąd import stali zwiększył się o 140 proc. r/r. Polscy producenci nie są w stanie konkurować z ukraińskimi odpowiednikami, którzy nie ponoszą kosztów związanych z polityką klimatyczną ani regulacjami jakościowymi obowiązującymi w Unii Europejskiej” – zaznacza Mirosław Motyka, prezes HIPH”. Jak więc widzimy – tak wyglądają realne „korzyści” w zderzeniu z rzeczywistością. Ale już za miesiąc znów będzie świętowana 45 rocznica podpisania „Porozumień Sierpniowych”, które miały być niby wstępem do „Wolnej Polski”, która po tylu latach staje się tym razem „wolna od stali”.