Demokracjonizm w natarciu


W ostatnim czasie jesteśmy świadkami zdarzeń, które pokazują że demokracja, będąca rzekomo podstawą rządów, który najbardziej odpowiada państwom Zachodnim pozostawia dużo do życzenia, gdyż pomimo tego że „wolność wyboru” zdaje się być fundamentem tego ustroju, to jednak gdy ta wolność wyboru zagraża interesom zwolenników „wolności i demokracji” to wtedy zostaje ona anulowana, bądź nie jest na pierwszym miejscu, a na jej miejsce wysuwa się wolność wyboru władz przez „wolny świat”. To właśnie przedstawiciele „wolnego świata” lubowały się zawsze w przypominaniu, że podczas okresu Zimnej Wojny, kraje demokracji ludowych organizowały wybory w swoich krajach, w których obowiązywała zasada: „nieważne kto głosuje, ale ważne kto liczy głosy”. Dlatego zazwyczaj ogłaszano zwycięzców, na których oddawano wedle oficjalnych wyników ponad 90 proc. głosów. Do tego były to rządy monopartii bądź tak jak w Polsce jednej partii i dwóch, które i tak nie miały znaczenia, więc obowiązywała też druga zasada „bez względu na to, kto wygrał wybory, będą one wygrane”.

Nowe zasady w nowych czasach

W świadomości uważających się za lepszych i bardziej rozwiniętych jeśli idzie o instytucje demokratyczne ludzi Zachodu nie istnieje jednak to, że u nich także można powątpiewać w to, że demokracja dla państw z których się wywodzą oznacza rzeczywiście to co głosi definicja. Demokracja oznacza rządy ludu, co przekłada się w większych państwach na rządy poprzez swoich przedstawicieli. Teoretycznie istnieje to w państwach Zachodnich, jednak problem zaczyna się gdy te państwa zaczynają ingerować w procesy demokratyczne w innych państwach, które uważają za swoje strefy wpływów obece bądź przyszłe. Ostatnie przykłady z Gruzji czy Rumunii, a wcześniejsze z Ukrainy czy Białorusi pokazują, że alienacja zewnętrznych sił, które mają swoje źródło w Zachodnich demokracjach skłaniają ku temu aby redefiniować to pojęcie gdyż od dawna nie przystaje do rzeczywistości. Zachód ładnie nazywa to co odbywa się w krajach, które próbują przeciągnąć do swojej strefy wpływów kolorowymi rewolucjami. Za taką pierwszą uważa się przewrót w Iranie w 1953 roku, który dokonany został przez Kermita Roosevelta z CIA. Wtedy to nowy przywódca Iranu zagroził interesom brytyjskich firm wydobywających ropę naftową, gdyż postanowił je znacjonalizować, w związku z tym przy pomocy takiej kolorowej rewolucji został on obalony.

Demokracjonizm Ci powie

Praktyki które widzimy jawnie pokazują, że gdy jakiś wybrany w demokratycznych wyborach władca zagraża interesom państw uważających się za demokratyczne to przy pomocy miękkich metod. Świetnie opisuje to książka Natylie Baldwin i Kermit Heartsong pt. Ukraińska szachownica. Kto i po co wywołał wojnę na Ukrainie? Gene Sharp natomiast stworzył dla NATO dokument będący instruktażem do obrony przed zagrożeniem zewnętrznym. Opracowanie o tytule Making Europe Unconquerable: A Civilian-Based Deterrence and Defense System stało się świetnym podręcznikiem do prowadzenie „kolorowych rewolucji”. To one stały się podwaliną do wprowadzania czegoś co można nazwać roboczo demokracjonizmem. Jest to system parademokratyczny, gdyż sposób doprowadzenia do wyboru władz jest de facto niedemokratyczny. Przedrostek „para” oznacza w tym przypadku zaprzeczenie, gdyż wiąże się z ingerencją zewnętrznych sił w proces demokratyczny. Można nawet doszukiwać się tutaj pewnych cech totalitarnych bądź totalistycznych jeśli spojrzymy na to, że jednostka jest tutaj jeśli nie pozbawiona możliwości wyboru, to anuluje się to jakiego wyboru dokonała wespół z innymi członkami państwa, a swoboda myśli także jest mocno ograniczona, bo może i nie jest karana więzieniem ale można być przez to skazanym na ostracyzm społeczny, szykany oraz zaliczeniem do modnych ostatnio „ruskich onuc”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post