Napis na jednym z budynków sądów w Warszawie głosi, że Sprawiedliwość jest ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej. Jest to cytat Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Sprawiedliwość oznacza jednakowe i obiektywne kryteria oceny zasług i win dla wszystkich ludzi. To także jest postępowanie zgodne z prawem, oddawanie każdemu to, co mu się należy. W polskiej publicystyce, literaturze historycznej oraz debatach politycznych istnieje zwyczaj odwoływania się do czasów powojennego 45-lecia, jako tych czasów, w których to polskie sądy nie były „wolne”, skazywały ludzi w sposób niesprawiedliwy, szukając ewidentnie paragrafu z nadania politycznego, na kogoś, kto albo rzeczywiście występował przeciwko władzy ludowej, albo stał się podejrzany w samej racji tego, że ma, bądź miał kontakty z kimś, kto był uważany za zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Był to więc w mniemaniu sądu albo wróg wewnętrzny bądź też wróg inspirowany z zewnątrz, oskarżany od obcą agenturalność. Deprecjonuje się często także władze sądowniczą z tamtego okresu skazującą rzekomo niesprawiedliwie z powodów niepolitycznych gdy dopuścili się ich zdaniem przestępstwa pospolitego. Bardzo często przywołuje się tutaj takie sprawy jak „afera mięsna” bądź sprawa „wampira z Zagłębia” gdzie miano dopuścić się nadużyć i w efekcie skazać na śmierć zdaniem historyków niewinnych ludzi, gdyż władza miała domagać się sukcesu i pokazania ludowi wroga.
Sąd za myślenie?
Praktyka w tzw. „Wolnej Polsce” pozwala stawiać wnioski, że pojęcie „wolnych i niezawisłych” sądów znane monteskiuszowskiego podziału władzy oraz Konstytucji Rzeczypospolitej to postulat ciągle oczekujący na realizację. Przyjrzyjmy się się tutaj kilku sprawom, które skłaniają do zastanowienia się czy można mówić tutaj o wypełnieniu odpowiednią treścią przywołanego na początku artykułu cytatu czy też zachodzi tutaj jawna sprzeczność i przydałoby się instytucję wymiaru sprawiedliwości uleczyć? W 2016 roku aresztowano byłego posła Samoobrony Mateusza Piskorskiego. Został on umieszczony w tzw. areszcie wydobywczym na 3 lata, w związku najpierw z podejrzeniem o bycie agentem na rzecz Rosji, Chin oraz Iranu. Później okazało się, że gdy nie znaleziono na to dowodów, został on oskarżony o coś, na co nie ma w Polsce paragrafu, a co samo w sobie jest absurdem. Jak bowiem nazwać oskarżenie o treści „wpływ na kształtowanie opinii publicznej”? W takim przypadku przecież każdy kto jest wyposażony w narzędzia mowy oraz w miarę logicznego myślenia może być oskarżony z tego nieistniejącego paragrafu. A trzeba sobie dodatkowo uzmysłowić, że zastosowano wyjątkowo uciążliwe środki w postaci izolacji oskarżonego, gdzie uniemożliwiano mu przez długi czas widzenie się z najbliższymi. To samo obecnie robi się z Januszem Niedźwieckim, który w areszcie wydobywczym przebywa już ponad 3,5 roku. Taki areszt stosuje się w celu złożenia zeznań obciążających bądź siebie, bądź innych. Czy można więc w tym przypadku mówić o sprawiedliwości. Jak informuje wikipedia, podobne przypadki stosowano wobec Janusza Filipiaka, Marka Dochnala, Krak-Meat oraz Polmozbyt, czy też kibica Legii Warszawa, który przesiedział w areszcie wydobywczym niemal 4 lata, tylko na podstawie zeznań „świadka koronnego”, co tutaj jest tematem na oddzielną dyskusję, czy ta instytucja ma w ogóle sens, a co też będzie poruszone w dalszej części tekstu.
Skazany za morderstwo, bo był dziwny
Jak się okazuje, można także zostać u nas skazanym za morderstwo, które wedle faktów nie mogło być popełnione przez skazanego. Najbardziej znana sprawa ostatnich lat to ta, której bohaterem stał się Tomasz Komenda, a który wyszedł po wielu latach odsiadki z więzienia za morderstwo, którego nie popełnił, a jak się okazało pomimo wypuszczenia z więzienia oraz otrzymania od państwa wysokiego odszkodowania człowiek ten zmarł z powodu choroby nowotworowej, która prawdopodobnie mogła być związana z przeżyciami oraz obrazą dobrego imienia jakich doświadczył niesłusznie oskarżony. Mniej znana i zapomniana jest sprawa skazanego na dożywocie za zabójstwo konkubiny oraz jej dziecka Jana Ptaszyńskiego. Pomimo, że przebywał on w innym miejscu to został skazany za to, że był „dziwny”, nie pił alkoholu oraz nawet kawy, a do tego jak mawiano nie lubiło go dziecko Jego narzeczonej. Pomimo wielu nieprawidłowości, żelaznych alibi oraz powielanego błędu pierwotnego jak twierdzi biegła w tej sprawie sąd od 19 lat przetrzymuje w więzieniu oskarżonego. Błąd pierwotny polega na tym, że skazano go za morderstwo dwóch osób w wannie, poprzez ich utopienie, ale jak powiedziała prowadząca sprawę biegła, na którą do tego wywierano naciski aby szybko wydała opinię, nie widząc akt sprawy „o ile można kogoś utopić w łyżce wody, to w suchej wannie się nie da”. Tutaj też można mówić o kimś na kształt świadka koronnego, bo dodatkowo chciano oskarżyć go z pomówienia współwięźniów, że oskarżony rzekomo miał się dopuścić przemycenia do celi niebezpiecznej broni, ale jeden ze współwięźniów się na to nie zgodził pomimo obietnicy złagodzenia kary.
Sądy czy samosądy?
Jak widać po tych przedstawionych wyżej sprawach można mieć duże zastrzeżenia do obecnej kondycji sądów, o których bycie „wolnymi” tak zabiegali działacze Komitetu Obrony Demokracji, ale jak się okazuje pomimo zmiany władzy nadal w areszcie przebywa Janusz Niedźwiecki, natomiast Jan Ptaszyński licząc sam moment aresztowania to jest nękany od 2001 roku, więc bez względu na to jaka władza obecnie sprawuje nadzór na sądownictwem oraz z której opcji rządzi prezydent, to nikt nie kwapi się aby go ułaskawić, a sprawę przekazać do pilnego rozpatrzenia. Jeśli więc skazuje się kogoś na podstawie sprzecznych z faktami pomówień, bądź można kogoś przetrzymywać w areszcie do czasu aż może uda się od kogoś wydusić zeznania to czy można w tym przypadku mówić o sądzie czy też praktykowane są w Polsce masowo samosądy?