Czy można w ogóle mówić o tym, że miliarder w jakikolwiek sposób jest w stanie wczuć się w potrzeby społeczne? Jeśli Amerykanie mówią, że od kilkudziesięcioleci tak naprawdę system polityczny jest niesprawny, to jak można patrzeć na obietnice obecnego prezydenta, który obiecuje powrót do wydobywania czarnego złota. Jeśli do tego otacza się on ludźmi, którzy marzą tak naprawdę o tym aby wprowadzić cyfryzację świata, a z miliarderów mogą oni stać się pierwszymi biliarderami to gdzie tutaj miałoby się znaleźć miejsce dla przysłowiowego „Johnsona”? Jak ma się zainteresowanie prezydenta kraju wobec klas pracowniczych do tego aby sprawnie miała działać kryptowaluta. A przecież przed Jego inauguracją bitcoin osiągnął nowe rekordy.
Klasy pominięte
Senator Elizabeth Warren poruszyła tematy po inauguracji Trumpa, o których on sam nie wspomniał podczas swojego premierowego przemówienia. Zaznaczyła ona, że „Trump mówił o zagrożeniu wojną z Panamą, ale nie wspomniał ani słowem o opiece zdrowotnej. Ogłosił szereg działań wykonawczych, które nie obniżą cen jajek, nie ułatwią zakupu domu, nie złagodzą paniki, z którą wiele rodzin boryka się każdego miesiąca, próbując opłacić rachunki”. Nie ma ona wątpliwości, że Trump retoryką którą zapewniał o tym, że znowu istnieją dwie płcie będzie chciał przeforsować politykę, która pogorszy życie ludzie, a poprawi sytuację miliarderów. A Ci dzięki właśnie inwestycjom w kryptowaluty, cyfrowe szaleństwa oraz kosmiczne projekty będą mogli wkroczyć na salony dostępne dla nowych bilionerów. Bez wątpienia przecież Trump jako nazywany już pierwszym prezydentem kryptomiliarderem nie wygląda aby miał zająć się oddolnymi problemami 300 milionów Amerykanów.
A na dole bez zmian?
Prof. Witold Kieżun w swojej wspomnieniowej książce będącej wywiadem-rzeką pt. Magdulka i cały świat wspominał jak był świadkiem tego, że pod szpitalem, na schodach zmarł jakiś chory człowiek, który nie mógł się doczekać od szpitala pomocy, gdyż nie był ubezpieczony. Patrząc na zapędy nowych władz, działających wedle filozofii nazwanej przez Noama Chomsky’ego „Zysk ponad ludzi”, nie widać nadziei na to aby w takiej dziedzinie można było oczekiwać zmian, które doprowadzą do tego że ludziom nie będzie się bardziej opłacało lecieć za kilka tysięcy do Polski poleczyć swoje zęby niż zrobić to w Ameryce za bardzo drogie ubezpieczenie, którego nie wykupiło 27,2 mln Amerykanów w 2021, która to liczba dzięki działaniom Obamy znacznie spadła. Skrajni liberałowie mówią, że oni zwyczajnie tego ubezpieczenia nie chcą, ale praktyka pokazuje że dużej części na to ubezpieczenie nie stać. Do tego Amerykanie doświadczają najgorszych wyników zdrowotnych wśród rozwiniętych państw. Ogromna bezdomność czy też wzrost liczby napadów na sklepy stała się ogromnym problemem w Ameryce. Straty idą w miliardy. Prywatne siły bezpieczeństwa zastępują siły w całej Ameryce. Takich problemów na dole można by mnożyć, jednak nie widać nadziei że w ich kierunku schyli się ten, który mówi że im wszystkim cały świat nie dorasta do pięt, bo są najlepsi. Ale od samej retoryki nie da się najeść do syta i wyleczyć z różnych chorób oraz kupić domu na własność.