Na bardzo ciekawego gracza wyrasta w ostatnim czasie Gruzja. Kraj ten po krótkiej wojnie w Gruzji w 2008 roku zachowuje wobec Rosji wyważone stanowisko, a nowe władze tego kraju mają odwagę mówić rzeczy, które w Polsce by były uznane za wypowiadane przez kogoś, kto ulega „rosyjskiej narracji”. Oto bowiem premier Gruzji Irakli Kobahidze obwinił za sytuację na Ukrainie „globalne i błędne interesy”. To próba ich realizacji spowodowała poświęcenie ich przyjaznego kraju czyli Ukrainy. Gruziński premier uważa, że geografia tych interesów znajduje się nie w Rosji ale na Ukrainie i Zachodzie. To pokazuje, że premier tego kraju doskonale rozumie mechanizmy, które kierują działaniami obcych ośrodków na Ukrainie, chcących rzekomo „demokratyzować” ten kraj, a tak naprawdę realizować swoje interesy, a Ukrainę użyć na dwa sposoby – jako klin wbity razem z Polską przeciwko porozumieniu się Niemiec oraz Rosji, ale także jako taran powstrzymujący Rosję do dalszej współpracy z całą Europą.
Odwaga, której brakuje innym
A przecież wcześniej w Gruzji rozumiejąc doskonale podobne mechanizmy, które próbowano wprowadzać nie tylko na Ukrainie ale i w samej Gruzji zaproponowano przyjęcie ustawy o tzw. agentach zagranicznych. Była to już druga próba po tym jak w 2023 roku wycofano się z tego projektu po dwóch dniach masowych protestów. Twierdzono wtedy, że jest to zamach na „wolność słowa”, a zgodnie wobec tej ustawy zaprotestowały USA oraz Unia Europejska grożące Gruzji zatrzymaniem procesu integracji z Unią Europejską. Zakładała ona zakłada konieczność rejestracji w organach państwa podmiotów, takich jak media i organizacje pozarządowe (NGO), które przynajmniej w 20% finansowane są ze środków zagranicznych. Cała ta ustawa wydawała się logiczna z punktu widzenia troski o interesy państwa, ale była zbyt logiczna dla państw obcych będących zainteresowanymi tego typu wpływami. Ówczesna prezydent Zurabiszwili zawetowała tę ustawę. Odważne wypowiedzi premiera Gruzji są jasne na tle tego wydarzenia oraz tego co zdarzyło się później.
Nieuznane wybory i zasiedzenie Zurabiszwili
Łącząc te fakty można zrozumieć doskonale następne wydarzenia z jesieni i zimy tego roku. Wybory prezydenckie wygrał bowiem Michaił Kawelaszwili, a będąca wtedy jeszcze prezydentem Zurabiszwili powiedziała, że nie uznaje legalności tych wyborów i nie chciała opuścić siedziby prezydenta. Niemalże lokatorem w tym pałacu stał się Michał Szczerba, który regularnie zamieszczał zdjęcia, na których pojawia się razem z Zurabiszwili ogłaszając, że „walka trwa”. Pytanie o co tak naprawdę trwała walka jeśli ówczesna prezydent wetowała ustawę niebezpieczną dla zagranicznej agentury, mogącej właśnie być mocno obecna i finansowana z zagranicznych ośrodków. A to mogło przecież być powiązane z tym o czym ponownie mówił Kobakhidze – że Gruzja zostałan wezwana do otwarcia drugiego frontu przeciwko Rosji. Najwidoczniej Gruzja jest za pokojem i dlatego to zamieszanie z nieuznawaniem wyborów i oskarżeniami o rosyjskie wpływy.