Czy zostanie kiedyś garstka Polaków?

Czy Polska wymrze? Ekspert o demografii narodu

Najnowszy numer tygodnika „Do Rzeczy” przynosi wywiad Tomasza Cukiernika z Mateuszem Łakomym, autorem książki „Demografia jest przyszłością. Czy Polska ma szansę odwrócić negatywne trendy?”. Tomasz Cukiernik pyta się na początku o teoretyczne założenia tego kiedy Polska mogła by wymrzeć jako naród? Wszystko w tym przypadku zależy od kształtowania się dzietności. Przy założeniu, że dzietność będzie się kształtować na obecnym poziomie to Polaków miałaby zostać garstka w 2600 roku. To jednak tylko symulacja gdyż ciężko przewidzieć zmiany dotyczące dzietności, migracji, czy też zmiany sentymentu społecznego. Odchodząc od modelu matematycznego zdaniem Mateusza Łakomego należy spodziewać się reakcji kulturowej, politycznej która by miała sprzyjać dzietności. Wierzy on w zebranie w sobie sił i zdolności gospodarczych, politycznych oraz społecznych.

To nie Unia spowodowała spadek dzietności

W opinii udzielającego wywiadu aby mówić o spadku dzietności należy mówić o roku 1990, który był pierwszym rokiem, w którym dzietność spadła poniżej zastępowalności pokoleń. Przez większość XXI w. balansowała ona między 1,2 a 1,4. A teraz dzietność spadła poniżej tego progu. Do tego dochodzi ujemne saldo migracji. A to jest wynikiem tego, ze Unia Europejska jest znacznie zamożniejsza. Migracja na Zachód była jednak stosunkowo mniejsza niż ta której doświadczyła Rumunia czy też Litwa. W Polsce impulsem była spora grupa dwudziestoparolatków, którzy byli najbardziej podatni na migrację i z tego skorzystali. Przypominana jest tutaj także sprawa istnienia emerytur repartycyjnych, które wpływają na spadek dzietności. Jeszcze bardziej na to wpływają emerytury kapitałowe. Ale jednak nie jest to czynnik decydujący.

Perspektywa długoterminowa

Wskazane jest, że kiedyś dużo dzieci rodziło się pomimo ogromnej biedy, ale działo się tak dlatego, że była zarazem duża umieralność dzieci. W XIX w. zaczęło się to zmieniać w wyniku postępów w medycynie. I wtedy upowszechniła się myśl, że należy ograniczyć ten przyrost naturalny. Już wtedy powstał podział na regiony w Polsce, w których różnie wyglądała dzietność. W Galicji Wschodniej była ona wysoka, a na Zachodzie, szczególnie zurbanizowanym dzietność była niska. Sama Warszawa w międzywojniu miała ją poniżej zastępowalności pokoleń. Obecnie dzietność zależy od naszej woli, a nie czynników biologicznych, które wcześniej przez rozwój filogenetyczny decydowały o naszym rozwoju.

Przyczyny braku dzieci

Największą przyczyną braku dzieci jest obecna trudność tworzenia trwałego związku. W 2019 r. badania pokazały, że ok. 40 proc. młodych dorosłych w wieku 20-39 lat nie było w żadnym związku. A to właściwie wyklucza rodzenie dzieci. Obydwie strony oceniają swoją atrakcyjność po podobnym statusie społeczno-ekonomicznym. Decyduje więc pochodzenie z podobnej klasy społecznej, posiadanie podobnych zainteresowań, sposobu funkcjonowania oraz podobne dochody i szacunek społeczny. Tenże status określa nasze wykształcenie. Tutaj pojawia się ogromny problem gdyż więcej kobiet jest lepiej wykształconych od mężczyzn, a to powoduje że dużo kobiet z lepszym wykształceniem nigdy nie znajdzie partnera, który jej się spodoba, w którym byłaby w stanie się zakochać i stworzyć związek. Tak samo mężczyźni ze średnim wykształceniem nigdy nie znajdą nikogo do związku. Decydującym czynnikiem jest także historia rodziny. Największe szanse na stworzenie związku mają Ci którzy pochodzą z rodzin funkcjonalnych, opartych na trwałym związku małżeńskim, biologicznych rodzicach, który do tego był zgodny. Wszystkie sytuacje odmienne od tych powodują lęk we wchodzeniu w związek z kimś. Do tego właśnie w wiek posiadania własnych dzieci wchodzą roczniki, wychowywane w latach 90 i wczesnych 2000 gdzie rozpady związków nie były już taką rzadkością.

Religijność a potomstwo

Tutaj zauważana jest silna korelacja pozytywna, która jasno określa prawidłowość, że im silniejsza religijność tym więcej ma się dzieci. Posiadanie dzieci dla osób religijnych jest o wiele większą wartością niż u tych niereligijnych. Dziecko jest tutaj pewnym dobrem, o które należy się postarać. Dla osób religijnych ważne jest to, że dziecko jest tym dobrem o które bardziej warto się postarać niż o awans zarobkowy czy zawodowy. Do tego osoby religijne częściej wchodzą w bardziej trwałe, bezpieczne związki. Do tego wchodzą w nie wcześniej niż osoby niewierzące. Dzięki temu dzieci rodzą się także wcześniej. Osoby religijne same zazwyczaj pochodzą z takich rodzin. Religijność dziedziczy się po rodzicach, którzy są skłonni do tego aby pomagać przy wychowywaniu wnuków, a możliwość wsparcia ze strony dziadków dodatkowo motywuje do posiadania dzieci.

Smartfony a dzieci

Tutaj naturalnie wpływ smartfonów jest bardzo znaczny na psychikę dzieci. Może on najbardziej wyjaśniać wpływ na spadek dzietności od roku 2010. Dotyczy to także krajów, które z dzietności słynęły jak Francja, Szwecja czy Finlandia. Wychowywanie się ze smartfonem w ręku wpływa na kontakty międzyludzkie w miarę dorastania. Przez częstsze przebywanie w domu mniej uczymy się relacji z różnymi ludźmi. Tracimy zdolność do budowania kontaktów i nauczenia się funkcjonowania w relacji. Internet i media społecznościowe negatywnie wpływają na naszą psychikę. Do tego informacje stamtąd mają charakter lękowy. Przez przesadzone informacje boimy się bardziej niż powinniśmy, w oparciu o prawdopodobieństwo, że jakieś zdarzenie nas bardziej dotknie. W końcu dostępność pornografii powoduje uprzedmiotowienie kobiety przez mężczyznę oraz samouprzedmiotowienie kobiety. Tworzą się powierzchowne relacje, a związek sprzyja zdradzie małżeńskiej. Mężczyźni oglądający pornografię są sześciokrotnie bardziej skłonni do zdrady, a kobiety trzykrotnie.

Socjalne zachęty nie wystarczają

Udowodnione jest także, że nie wystarczają same zachęty 500+ gdyż do tego potrzeba stworzyć związek, zbudowania głębokiej relacji. Sam program odpowiedział na barierę finansową utrzymania dziecka przez cały okres jego życia. Badania pokazały że jest to istotna bariera w chęci posiadania rodziny wielodzietnej. Dlatego też był znaczny odsetek urodzenia dziecka trzeciego i kolejnego. I tutaj ten trend się utrzymuje. Natomiast też pokazane zostało, że w latach 90 nie nastąpiło echo echa powojennego wyżu demograficznego z powodu olbrzymiej transformacji społeczno-gospodarczej. To podmyło poczucie bezpieczeństwa Polaków. Ogromne bezrobocie, likwidacja zakładów pracy, zwijanie polityki społecznej, jak choćby dostępności żłobków wpłynęły mocno na zaburzenie dzietności. Do tego trzeba dodać anomię społeczną, rozluźnienie więzi rodzinnych, sąsiedzkich, które były silniejsze jeszcze w latach 80. Możliwość awansu społecznego, migracja ze wsi do miast, brak stabilności zatrudnienia oraz upowszechnienie edukacji wyższej dały w efekcie późniejsze zakładanie związków. Czas okresu reprodukcyjnego często był już czasem straconym.

Potrzebne zaangażowanie państwa

Aby odwrócić trend jak najbardziej potrzeba zaangażowania państwa. Jego działanie powinno polegać na zmniejszaniu barier do posiadania dzieci. Dzieci przez brak działania państwa używają za dużo smartfonów, powszechna jest praca na czas określony, Dzietność nie jest tylko kwestią prywatną ale wpływa na państwo, sprawy publiczne, gospodarkę, bezpieczeństwo oraz długofalowe trwanie kraju. Należy więc podejść kompleksowo i oddziaływać na wszystkie ważne czynniki wpływające na dzietność z zakresu rynku pracy, zdrowia psychicznego, edukacji i mieszkalnictwa. To jednak działanie na lata, wymagające konsekwencji i sztafety działania między kadencjami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post