Grudzień to także czas przedświątecznego okresu związanego z przygotowaniami do tego cały czas masowo obchodzonego w gronie rodzinnym wydarzenia, pomimo coraz większego procesu sekularyzacji. Religia przestaje mieć swoje znaczenie jeśli idzie o rytuały, dogmaty ale jednak w naszym narodzie nadal tradycją pozostaje spotykanie się w gronie rodzinnym oraz składanie sobie nawzajem życzeń i dawanie sobie prezentów. Jest to często jedna z nielicznych okazji w ciągu roku na głębsze podtrzymywanie więzi społecznych, często mocno rozluźnionych, szczególnie w ośrodkach miejskich, gdzie życie toczy się o wiele bardziej intensywnie niż na wsi, a ludzie często mieszkają w dużych odległościach od siebie. Inaczej jak wiadomo wygląda to w mniejszych miastach oraz wsiach, gdzie więzi są zazwyczaj o wiele mocniejsze, a więc i zażyłość, a wzajemne życzenia bardziej szczere i serdeczne.
Ekonomia głupcze
Oprócz wymiaru społecznego święta jednak coraz mocniej nabrały w ostatnich kilkunastu latach wymiaru czysto ekonomicznego. Promocje, zniżki, okazje, wszystko rzekomo taniej, a przez to więcej – jak informują nas na sklepowych witrynach krzykliwe komunikaty. Tym czasem zazwyczaj tego typu praktyki to operowanie żywego organizmu człowieka bez znieczulenia, ale i z drugiej strony bezboleśnie. Zygmunt Bauman nazywał ten proces „uwodzeniem”. Z jednej więc strony ludzie czekają na to aby obchodzić co roku przyjście syna bożego na świat, a z drugiej strony na długo przed tym okresem trwa wielkie święto handlu, a więc „Bóg Mamon” triumfuje każdego dnia, nie musząc się na nowo narodzić, gdyż ma się dobrze w naszym kraju od dawna. Akumulacja kapitału, którą tak dobrze opisał nieżyjący już Chris Harman w książce „Kapitalizm zombi. Globalny kryzys i aktualność myśli Marksa” ma się w naszym kraju dobrze dzięki wyparciu kapitału polskiego przez kapitał zagraniczny. Jak się okazuje ponad 2 miliony ludzi pracuje w Polsce w branży handlowej. Dominujące marki w Polsce to Biedronka, Lidl oraz polskie Dino. Jak informuje Forum Wolności Gospodarczej na stronie Wprost, roczne dochody Biedronki w Polsce są wyższe niż PKB Albanii, Czarnogóry czy Bośni i Hercegowiny. 20 największych sieci handlowych w Polsce osiąga ćwierć biliona złotych dochodów rocznie. Jest się więc o co bić, tym bardziej przy okazji zbliżających się co do roku świąt. Okres przedświąteczny to więc bezkrwawa, cicha wojna w tle.
Więcej handlu
Podczas rządów poprzednich władz spod znaku PiS postanowiono ulżyć trochę pracującym w wielkich sieciach Polakom i wprowadzono tzw. wolne niedziele. Dlaczego „tzw”? Bo nie objęły one jednak wszystkich sieci, gdyż taka Żabka mająca już w 2022 roku najwięcej, bo ponad 10 tyś placówek prowadzonych przez 9 tys, franczyzobiorców nie musiała tego przestrzegać. Okres jednak tych wolnych niedziel kończy się de facto dla pracowników handlu w wielkich sieciach można powiedzieć od tego roku. Rząd postanowił dniem wolnym od pracy uczynić Wigilię, ale w związku z tym święto handlu będzie bardziej intensywne gdyż w grudniu w tym roku będą dwie niedziele handlowe, a w przyszłym już trzy. Wszystko powoli wraca więc do starych czasów, a pytanie czy to koniec stosowania ekonomicznej metody salami i małymi kroczkami nie wprowadzi się tego aby ponad 2 miliony Polaków za zazwyczaj niezbyt duże stawki zaczęło na nowo pracować we wszystkie niedziele, gdyż uzasadniać się to będzie tym, że cierpi na tym gospodarka (czytaj centra handlowe, do których Polacy przywykli przychodzić w niedziele spędzając tam bardzo dużo czasu). A wynagrodzenie w handlu wynosi wedle średniej prawie 8 tys. złotych, ale już mediana mówi o 5200 zł brutto, co jest o wiele mniejszą kwotą.
Neoliberalizm w praktyce
Święta świętami, ale święto handlu znów jednak chce być na piedestale. Strona duchowa ma więc być tylko opatulona sreberkiem, które gdy zostanie zdarte to okaże się pod spodem że objawia się tam mroczniejsza strona praktyczna polegająca na walce o klienta, sprzedawaniu swojej siły roboczej podczas kolejnych niedziel handlowych ponad konkretne siły robocze. Drugą odsłoną jest walka między największymi sieciami o klienta, który najlepiej jeśli zostawi jak najwięcej swojej wartości wymiennej, a w zamian dostanie niekoniecznie solidną wartość użytkową. Gdyż cnotą do osiągnięcia coraz większej stopy zysku kosztem nisko opłacanych pracowników jest oszustwo polegające zarazem na tym, że właśnie klient po „obniżce” obdarza sprzedającego niższą wartością wymienną, choć jak nie raz wykazało śledztwo przeprowadzane przez klientów, że wystarczy przekreślić „starą” cenę i napisać niższą, a zdezorientowany klient „na wiarę” przyjmie to jako prawdę, podczas gdy jest to często manipulacja, bo taka cena był normalną o wiele wcześniej. Przyjmuje to więc już formę świeckiej religii, bo z jednej strony oddaje się cześć „Bogu Mamonie”, a z drugiej strony wierzy się w to, że poprzez korzystanie z nieprawdziwych promocji będzie się zbawionym na wieki.