Koniec roku jest w Polsce zawsze okazją do obchodzenia rocznic tragicznych wydarzeń, które powodują zagłębianie się po raz kolejny w historię, która jest ulubioną dziedziną rozważań wielu Polaków i powoduje wywoływanie nadmiernych emocji odwrotnie proporcjonalnych do dzisiejszego ich znaczenia. Jest to okazja do tego aby różne siły polityczne nawiązujące do tradycji solidarnościowych znów mogły skierować negatywne emocje Polaków, a to w stronę mitycznych komunistów, których dawno w Polsce ani nie ma, ani nie wiadomo czy w ogóle kiedykolwiek byli. Emocje często związane są z tym, że ludziom stwarza się sztuczną potrzebę szukania wroga. Przy okazji wydarzeń grudniowych takim właśnie wyimaginowanym wrogiem są komuniści, a więc rzekomo Ci, którzy wierzyli w komunizm, bądź byli funkcjonariuszami państwa komunistycznego. Emocyjkowatość Polaków polega na tym, że dzięki wskazaniu im przez media wroga, zaczynają właśnie używać pojęć, które niekoniecznie przystają do rzeczywistości.
Problemy z definicją
Cóż to bowiem jest ów komunizm? Marks pisał, że jest to ruch który znosi stan obecny. Komunizm mógł być także rewolucyjną ideologią partii komunistycznych. Czy jednak Polska Zjednoczona Partia Robotnicza miała chociażby w nazwie słowo „komunizm”? Komunizm jest także ideałem formacji społeczno-ekonomicznej stanowiący kolejny etap rozwoju ludzkości, który ma nastąpić po kapitalizmie. Tak przewidywał Marks, jako że w XIX wieku ówcześni myśliciele nauk społecznych uważali, że ludzkość będzie przechodziła przez różne etapy, które oni w różnorodny sposób nazywali. W komunizmie miało nastąpić całkowite uspołecznienie środków produkcji znoszące stan uprzedmiotowienia jednostek ludzkich. Czy coś takiego w ogóle nastąpiło w PRL-u jeśli nazywa się to komunizmem? Ludzie posługujący się emocjami mylą własność społeczną z własnością państwową, a przecież tak naprawdę zdecydowanie dominowała własność państwowa, do tego narzucona w sposób mechaniczny, poprzez zanegowanie całkowite własności prywatnej. Komunizm miał także znosić społeczny podział pracy, co również nie miało miejsca. Praca miała się przekształcić w twórczą potrzebę życiową, co w naszym kraju także było abstrakcją, bo praca była czymś co pozwalało na przeżycie i skromne zaspokojenie swoich potrzeb, ale system nie wychowywał raczej do tego aby człowiek stawał się istotą twórczą tylko próbował zapewniać ludzi, że mają zaspokojone podstawowe potrzeby i wszyscy muszą być gotowi aby w pocie czoła nadal budować lepsze jutro, a tych którzy w to nie wierzą trzeba namawiać aby zaczęli wierzyć. Komunizm miał także wytworzyć taki poziom sił wytwórczych, który miał umożliwić urzeczywistnienie zasady „od każdego według jego zdolności, każdemu według jego potrzeb”. Podstawowe środki do życia miały być produkowane przez roboty. System zapewniał człowiekowi zaspokojenie potrzeb podstawowych, ale nie wedle Jego zdolności. Ostatecznie skończyło się tym, ze system cały upadł, opieka państwa została w wielu dziedzinach zdjęta i nawet wielu osób nie było nagle stać na zaspokojenie podstawowych potrzeb, nie mówiąc już o tym, że nie mogli zaprezentować swoich zdolności, bo okazało się że wiele zakładów pracy okazało się „zbędnymi”, „nierentownymi”. Ostatecznie w komunizmie państwo miało być zastąpione społecznym samorządem. Zamiast tego, to nastąpiło inne zjawisko. Benjamin Barber pisał, że przyszłość świata będzie należała do miast. No i tak się właśnie stało , że samorządy stały się prywatnymi księstwami, które obsadziły swoimi ludźmi miejskie spółki, bądź tak jak w Gdańsku miejską spółkę sprzedali miejskiej spółce w Niemczech.
To nie był komunizm
Z tego wynika, że system do którego ludzie odwołują się wspominając tragiczne wydarzenia z okazji wprowadzenia Stanu Wojennego, a także obchodzonych kilka dni później wydarzeń grudniowych na Wybrzeżu nie można w ogóle nazwać komunizmem. Jedni nazywają go socjalizmem realnym, inni kapitalizmem państwowym. Istotę tego systemu socjalizmu realnego za Stanisławem Kozyrem-Kowalskim podaje Adam Jan Karpiński w książce „Prywatna własność środków produkcji. Od ojcobójstwa, do syna marnotrawnego”. Z jednej strony, na poziomie abstrakcji każdy obywatel był właścicielem całego majątku społecznego. Z drugiej zaś, konkretna jednostka ludzka nie mogła czuć się właścicielem, bo nie mogła decydować o tym, czego podobno była właścicielem. Treść abstrakcyjna własności, nie znalazła swego przełożenia na realną własność tej oto, konkretnej jednostki ludzkiej. Nominalnie każdy był właścicielem, realnie był ubezwłasnościowiony. I na tym tle przecież doszło do występów zarówno w latach 70-tych gdy ludzie wyszli na ulicę z powodu podwyżek, a więc niemożności zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb, jak i w latach 80-tych, gdy recesja po złotych latach Gierka zaczęła wdzierać się do kraju, coraz bardziej zadłużonego. System stawał się swoim zaprzeczeniem, ludzie nie odczuwali aby właśnie byli współwłaścicielami całego majątku, nie rozumiejąc w ogóle że nie ma żadnego komunizmu. Dziś natomiast Ci używając naprzemiennie słów komunizm/socjalizm, nie zdają sobie sprawy, ze w 80-tych latach ludzie wołali „socjalizm tak, wypaczenia nie” nie myśląc w ogóle o kapitalizmie, a już tym bardziej w tak brutalnej formie jaką wielu odczuło w latach 90-tych, także tam gdzie wszystko się zaczęło, czyli w Stoczni Gdańskiej, która od tego czasu mocno się skurczyła jeśli idzie o ilość pracujących, jak i o powierzchnię.