Koniec wolności słowa w sieci?


Jak widać od jakiegoś czasu przyspiesza mocno proces ograniczania wolności słowa , choć rzekomo ta wolność jest gwarantowana konstytucją. Gdy w 2001 roku cały świat zobaczył jak zawalają się słynne wieże w Nowym Jorku, a Amerykanie niedługo później napadli na Afganistan pod pretekstem poszukiwań groźnego terrorysty odpowiedzialnego zdaniem Amerykanów za zniszczenie tych wież to równocześnie Amerykanie, to ówczesny prezydent George W. Bush podpisał słynną ustawę Patriot Act. Ta ustawa pozwalała na przetrzymywanie bez sądu obywateli, którzy arbitralnie stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. A wszystko przecież wedle obowiązującej wtedy zasady tzw. walki z terroryzmem, której poddała się nawet Rosja ale i chociażby Libia czy Syria rządzona przez klan Asada. Zarzucano tejże ustawie niekonstytucyjność, a przestała obowiązywać dopiero w 2015 roku.

Terroryzm myślowy

Jak widać obrońcom wolności, demokracji i praw człowieka już nie wystarcza ściganie realnych bądź mitycznych terrorystów będących raczej wirtualnymi wrogami. Od czasów co najmniej pandemii zauważamy nerwowość elit rządzących wobec obywateli, którzy dość szybko w tamtym czasie zorientowali się, że wprowadzanie ograniczeń niezgodnych z podstawowymi aktami prawnymi oraz karanie to zamach na ich swobody pod pretekstem dbania o zdrowie. Nerwowość ta jak się okazało objawiała się w Ameryce tym, że administracja Joe Bidena nakazywał Facebookowi kasować treści, które po jakimś czasie okazywały się prawdziwe ale zaburzały proces biznesowy dotyczący szczepionek i wprowadzania cyfrowego totalitaryzmu. Jak się więc okazało, że trzeba być terrorystą z karabinem bądź nożem aby władza czuła się sterroryzowana przez obywatela i chciała w związku z tym w pozakonstytucyjny sposób neutralizować takiego obywatela. Wystarczy myśleć niezależnie od wiadomości z głównego nurtu aby być uznanym za kogoś, kto szkodzi danemu państwu i w związku z tym trzeba go uciszyć, choćby blokując treści, tym razem już legalnie, uchwalając nowe prawo.

Standardy już nie putinowskie, a europejskie

Możliwe że znów wiąże się to z uchwaloną w grudniu europejską tarczą demokracji, gdyż omawiany na razie projekt dotyczy prośby aby Urząd Komunikacji Elektronicznej wydawał nakazy blokowania treści w internecie. Dziennik Gazeta Prawna informuje, że taką prośbę wysłało Ministerstwo Cyfryzacji. Decyzje te, a jakże mają być wydawane bez decyzji sądu. A więc widzimy tutaj analogię do Patriot Act. Decyzje te będą podejmowane w krótkim czasie od 2 do 21 dni, a oczywiście o decyzji takiej zainteresowany dowie się po czasie. Choć przecież to się odbywa już także teraz, gdzie likwiduje się komuś np. kanał na Youtube, bez żadnego trybu jakby to powiedział prezes Kaczyński. Nie da się tego nazwać już inaczej jak standardami europejskimi, aby nareszcie odmitologizować pojęcie „standardów putinowskich”. Szczególnie jeśli się okazuje, że ten przepis pozwoli korzystać Polsce z unijnego rozporządzenie który nazywa się Aktem o usługach cyfrowych. Czyli jak można zrozumieć podpięte to będzie pod wyższy akt uchwalony przez europejskich urzędników. Czyli mamy się już przywitać w Orwellu i pożegnać wolność słowa w internecie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post