O podatku katastralnym słyszę od kiedy zainteresowałem się polityką. Zanim znaleźliśmy się w Unii Europejskiej, sceptycy wobec wchodzenia do tej struktury przestrzegali przed skutkami, których jednym z nich był właśnie podatek katastralny, będący podatkiem liczonym nie od powierzchni mieszkania, a od Jego wartości co groziłoby Jego wzrostem do sum, na które wielu osób nie byłoby go stać. To znów pokazuje także mit o „suwerenności państwa”, „Wolnej Polsce po 1989 roku”, jeśli jakaś międzynarodowa instytucja sugeruje w ogóle praktykę mającą doprowadzić do kolejnego etapu ubożenia Polaków, którzy np. są szczęśliwymi posiadaczami mieszkania nie obciążonego kredytem. Taki szczęśliwy posiadacz mieszkania, często o niewielkim metrażu, zarabiający często niewielkie pieniądze, musiałby zamiast kilkudziesięciu złotych rocznie zapłacić takiego podatku np. kilkaset złotych miesięcznie, co mogłoby potężnie obciążyć Jego kieszeń. Międzynarodowy Fundusz Walutowy zatroskany jest rzekomo o to, że zasilony zostanie budżet państwa dzięki temu, że obywatel znów zostanie mocno obciążony kolejną opłatą. Co nie dziwi – dyskusji na temat takiego podatku nie wyklucza posłanka „lewicy” Anna Maria Żukowska
Jak wylicza portal bussinesinsider zastąpienie obecnego podatku od nieruchomości podatkiem katastralnym mogłoby się wiązać z tym, że przykładowo przy 1 proc. takiego podatku trzeba by przy wartości mieszkania 1 mln złotych zapłacić rocznie 10 tys. złotych, szczególnie że ceny mieszkań gwałtownie wzrosły i np. w Gdańsku mówi się o tym, że ceny mieszkań dogoniły te z Warszawy. Wprowadzenie nowego podatku byłoby więc kolejnym etapem „strzyżenia owiec”. W ostatnich latach mieliśmy kryzys związany z załamaniem się systemu bankowego, kilka lat temu w ludzi uderzył kryzys związany z pandemią, a później płynnie przeszedł on w kryzys związany z wojną na Ukrainie, co połączyło się z inflacją, którą rzekomo wywołał Putin. Następuje przez to ubożenie nie tylko Polski ale i Europy i wprowadzenie takiego podatku jak najbardziej mogłoby być wykorzystaniem tej sytuacji nie tylko przez państwo ale i różne instytucje finansowe, bo przecież mieszkania wykupują dziś w naszym kraju także fundusze inwestycyjne ale i banki. A mogący nie mieć środków na utrzymywanie swojego mieszkania Polacy mogliby właśnie odsprzedawać je takim właśnie instytucjom, które mogłyby nimi obracać na rynku.