Z powodu czystek, które Macierewicz dokonał w kadrach poziom kształcenia na powstałej na miejsce Akademii Obrony Narodowej w Rembertowie Akademii Sztuki wojennej zdaniem zwierzających się autorce książki był tragiczny. Zwalniano zasłużonych pracowników uczelni, tych którzy byli skierowani na kurs zwalniano w 2015 roku, uważając ich za ludzi PO, ponieważ na kurs skierował ich poprzednik Macierewicza Tomasz Siemoniak. Tak oto zaczęto także kształcić nowych generałów na studiach weekendowych co okazuje się jest ewenementem w krajach NATO. Pytanie więc jak w taki sposób mamy mieć kompetentną kadrę oficerską w wojsku, jeśli jest ona na wejściu niedokształcona? Czy można się dziwić nieodpowiedzialnym i prowokacyjnym wypowiedziom gen. Kukuły jeśli jest on absolwentem takiego weekendowego kursu, w których np. porucznicy i kapitanowie uczyli przyszłych generałów, bo najbardziej doświadczona kadra naukowo-dydaktyczna została wycięta? Absolwenci tych kursów nazywani więc byli „weekendowymi generałami Macierewicza”. Ci przez niego zwolnieni nazywani byli „generałami PO” co wskazywało na to, że wtedy mocno upolityczniono wojsko. O upolitycznieniu policji sam słyszałem o wiele wcześniej, a teraz okazało się, że PiS potrafił zrobić to samo na niekorzyść naszego kraju z naszym wojskiem. Powszechnym stało się donosicielstwo, które doszło do takich rozmiarów, że oficerowie zamykali się w swoich pokojach bojąc się cokolwiek powiedzieć. Doszło do tak paranoicznej sytuacji, że nowych oficerów albo tych, którzy mieli być przywróceni na stanowisko brano na zeznawanie przy pomocy wariografu. Czystki w generalicji rozpoczęły się za Macierewicza, ale o wiele większe rozmiary przybrały za ministrowania Mariusza Błaszczaka. Jeden z generałów będących do niedawno w cywilu cieszy się, że nie jesteśmy w sytuacji takiej, w jakiej jest Ukraina, bo życie nie było w stanie sprawdzić czy jesteśmy gotowi do tego aby uczestniczyć w wojnie i bronić kraju. Tym bardziej że jak mówi autorce jej rozmówca od czasów rządów PiSu nie było sprawdzianu gotowości bojowej brygady, nie mówiąc już o dywizji. Najważniejsza stała się pokazucha, a nie faktyczne ćwiczenie wojska. Liczą się słupki na papierze. Komunikaty, że mamy dwustu-, trzystutysięczną armię. Pytam, kto da więcej? Tyle w wiadomościach słyszało się o wojsku rosyjskim lub innym przedstawianym jako nam wrogie, że mają niskie morale, tym czasem jak się okazuje diagnoza jest bardzo niepokojąca, gdyż morale polskiego wojska jest bardzo niskie gdyż żołnierze widzą co się dzieje w armii. Morale definiuje rozmówca jako gotowość fizyczną i psychiczną do ponoszenia wszelkich ofiar, z ofiarą życia włącznie. Lubimy więc patrzeć na innych, a nie patrzymy na swoje podwórko.
Układy
Okazuje się że symbolem układania sie wojska z władzą jest wspomniany wyżej gen. Kukuła nazywany w wojsku „Dyzmą polskiej armii”. Nie przez przypadek więc ukuło się w ostatnim czasie określenie „Dyzmokracja”, które na nowo może być stosowane w naszym kraju, wobec różnych, zhierarchizowanych struktur. Nie od dziś krąży o nim opinia, że jest w stanie ułożyć się z każdym dzięki swojej retoryce, a utrzymał się na stanowisku dzięki temu że chronił go pałac prezydencki Dudy i dzięki temu obecnie w ten sam sposób umie się ułożyć z ministrem Kosiniakiem-Kamyszem. Najistotniejszym wydarzeniem zdaniem jednego z oficerów wojsk specjalnych było to, że Kukuła wypłynął go góry dzięki tajnej misji na Ukrainie w 2016 roku. Wysłał on tam swoich żołnierzy, pod pretekstem wysyłania instruktorów bez wiedzy i zgody premiera oraz prezydenta, co przecież mogło grozić wplątaniem Europy w wojnę. Co pokazuje szaleństwo oraz nieodpowiedzialność zarówno Kukuły jak i Dworczyka, który to umiejętnie rozgrywał aby mało kto się o tym dowiedział. Na szczęście jak wiemy do katastrofy jak na razie nie doszło. Działali oni ponoć w strefie działań przyfrontowych, czyli 100 km od frontu, ale opowiada się, że jechali samochodami wypełnionymi amunicją, co nie pasuje do wersji o „instruktorach”. Macierewicz więc awansował go za odwagę, choć raczej przypomina to szaleństwo śp. Lecha Kaczyńskiego, który podczas wojny w Gruzji kazał pilotowi lądować w Tbilisi pomimo realnego zagrożenia, a później przecież udał się samochodem w niebezpieczne rejony, gdzie chwalił się że ktoś do niego strzelał. Czy rzeczywiście więc rządzą nami szaleńcy? Kukułę nazywano dobrym marketingowcem, który umiał „sprzedać” Macierewiczowi pomysł stworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej, a który sam nigdy nie brał udziału w żadnych ćwiczeniach wojska, aby być sprawdzonym pod kątem kompetencji, za to lubił otaczać się kombatantami i stawiał na nich, zamiast na doświadczonych oficerów.
Szczęśliwy pokój
Jak widać z opowieści wyłania się bardzo zły obraz wojska pod rządami PiS-owskich ministrów, którzy zamiast za zasługi awansowali generałów, a robili to z pobudek osobistych. Mawiają, że najgorszy dzień pokoju jest lepszy od najlepszego dnia wojny. Pewnym jest, że o sytuacji w wojsku wie doskonale Rosja, dlatego też nie musi się obawiać tego, że różne deklaracje polskich władz brzmią wyjątkowo niepoważnie, jeśli brakuje nam doświadczonych oficerów, a tych którzy obecnie są generałami nie bierze się na poważnie gdyż mają braki w wykształceniu i nie stanowią dla Rosji poważnego zagrożenia, tak samo jak to, że nie grają roli wirtualne liczby, a realna liczba wyszkolonych z wysokim morale żołnierzy, których realnie jest o wiele mniej niż wskazują zawyżone zdecydowanie liczby. Chciało by się powiedzieć „pokoju trwaj” ale nie wiadomo czy Macron tym razem nie podejmuje kolejnej próby wciągnięcia naszego kraju do wojny z niekompetentnymi generałami i zdemoralizowany wojskiem.