O Armii w ruinie (4)


Armia za czasów ministrowania funkcjonariuszy PiSo-wskich to nie tylko czas, gdy tworzyli oni swoją armię w WOT, która była konkurencyjna wobec wojsk operacyjnych. To także czas wojen pałacowych, które przejawiały się pod postacią starć Macierewicza z Kaczyńskim, Dudą czy Morawieckim.

Jeden z urzędników z Pałacu Prezydenckiego opowiada autorce książki o tym, że Macierewicz sabotował pomysły Pawła Solocha, który znał się na wojsku, a był szefem BBN-u. Jednakże właśnie przeszkodą był Macierewicz jako szef MON. Został on zdaniem polityka PiS związanego z Kaczyńskim ministrem aby Szydło mogła się z nim użerać, bo Kaczyński nie miał zamiaru, ale na dymisji zaważyło to, że nie miał on kontaktów międzynarodowych i na tej arenie nie był on uznawany. Do tego lekceważył NATO co wiązało się z tym samym z drugiej strony. Tak samo było przecież w stosunku do prezydenta Dudy. Dlatego dymisja Jego z urzędu był na rękę wszystkim, którzy mieli z nim do czynienia, a co wiązało się z ogromnymi kłopotami. Pytanie czy to wiązało się tylko z cechami osobowościowymi Macierewicza czy też z celowym bałaganem wprowadzanym do wojska, niszczeniem armii, usuwaniem doświadczonych ludzi i zastępowaniem ich dyletantami. Tak samo sytuacja dotyczy otaczania się przez niego ludźmi rodzaju Misiewicza, który miał decydować o zwalnianiu oficerów z armii. Niesamowitym było to, że Macierewicz chciał na siłę być tym, który jako de facto cywil miał dowodzić armią na czas wojny, a nie szef sztabu generalnego bezpośrednio podporządkowany prezydentowi. I znowu można tutaj zadać fundamentalne pytanie – czy chodziło tutaj o sprawy ambicjonalne, czy też świadome sabotowanie kraju na poziomie właśnie najważniejszych funkcji w państwie? Pytanie zarazem cytujące jedną z piosenek Kultu – Czy to jest już głupota czy też zdrada? Jaki też cel miała próba usunięcia z pałacu prezydenckiego jedynego generała tam pracującego jakim był gen. Kraszewski. Sam Duda mówił o „ubeckich metodach” jakimi chciano się go pozbyć z pałacu.

Zamienil stryjek…

Nadzieją więc była zamiana Macierewicza na kolejnego cywila jakim był Mariusz Błaszczak, znany jako członek zakonu PC. Nikt nigdy nie pytał kto kieruje Kaczyńskim, bo to od niego wytyczne dostawał Błaszczak, który okazał się jeszcze gorszy od Macierewicza, bo nie dość, że był dwulicowy wobec Dudy to do tego otaczał się jeszcze gorszymi ludźmi niż Macierewicz. Czy więc nie było dodatkowo przypadkiem, ze o Błaszczaku mówiono, że jest to deficyt intelektualny? Zamiast Misiewicza, który został aresztowany w ramach walk frakcyjnych Błaszczak miał swoją przyboczną osobę o wiele gorszą od Misiewicza, która nazywała się Agnieszka Glapiak i była ona szefową Centrum Operacyjnego Ministerstwa Obrony Narodowej. Zajmowała się ona robieniem dobrego PR-u ministrowi Błaszczakowi i także podporządkowywała sobie generałów jak ludzie z jej otoczenie, którzy byli niżsi stopniem, co pokazywało kontynuację sabotażu wojska oraz ministerstwa. Czytając te wspomnienia odnosiło się wrażenie, że powraca się do zarządzania krajem w latach 80-tych XX w. przez Jaruzelskiego, co krytykował nawet ówczesny rzecznik Jego rządu Jerzy Urban, który twierdził, że nie da się rządzić krajem jako wojskowy przy pomocy rozkazów. Tutaj wyglądało to jeszcze gorzej, bo rozkazy wobec wojskowych wydawali cywile pracujący w Ministerstwie Obrony Narodowej, które zarządzane było przez cywila. Zszokowani byli zwłaszcza sojusznicy z Wielkiej Brytanii, że polityka miesza się z wojskiem i MON domaga się od wojska różnych nieodpowiedzialnych praktyk. Błaszczak traktował do tego żołnierzy jako ludzi do obsługi przy piknikach i jarmarkach co uderzało w ich godność i powodowało odchodzenie przez nich z wojska. Nie uwzględniano zdania wojskowych gdy pracowano nad Ustawą o obronie Ojczyzny, która dawała zbyt duże pieniądze szeregowym, którzy byli kandydatami na żołnierzy, co ewidentnie skłócało ich od początku ich służby z oficerami, często dostającymi od nich mniejsze uposażenie.

Bierzmy kogo popadnie i jakoś to będzie

Ministrowania Błaszczaka to kolejna sytuacja gdy zamiast iść w jakość, koncentrowano się na ilości. Ambicjonalnie zadziałało na niego zdanie jednego z członków opozycji, który mu powiedział, że nie da się zbudować trzystutysięcznej armii, co spowodowało nakaz wypełniania limitów w wojsku, co oczywiście stwarzało zagrożenie gdy sytuacja wojenna nie jest tak daleko od naszego kraju, a do tego podobna sytuacja zaczyna się dziać w Policji. Opowieści o tym kogo przyjmowano do wojska przypominają sytuację, o których mówiono na przykładzie Ukrainy. Ponoć przyjmowano do polskiej armii alkoholików bądź bezdomnych. Obniżano standardy przyjęć także poprzez przepuszczanie wszystkich przez testy psychologiczne, trzymanie rekrutów aż do przysięgi pomimo tego że chcieli jednak odejść z wojska, a do tego szkolenia były na marnym poziomie. Widać także, że do wojska przyjęto nowe pokolenie bo okazało się, że od szkolenia ważniejsze jest to aby kupić młodym rekrutom nowe telewizory albo konsole do gry oraz przepuścić także tych z różnymi chorobami.

Kim mielibyśmy walczyć?

Nasuwa się więc wniosek jak w przypadku wojny miał by poradzić sobie nasz kraj jeśli Ministerstwo Obrony Narodowej dało takie wytyczne do rekrutowania do wojska ludzi zupełnie niekompetentnych oraz niezdolnych do służby wojskowej, a do tego traktowanych w wojsku łagodnie, aby przypadkiem nie zestresowali się, a do tego mogli sobie służyć z komfortowych warunkach. A przecież wojna to warunki skrajnie stresowe, gdzie nie ma miejsca na relaks oraz łagodne odzywki, a obraz jaki wyłania się z wojska tworzonego za funkcjonariuszy rządów PiS pokazuje że właśnie w taki sposób chciano tworzyć naprędce liczną, jak się okazuje w statystykach tylko armię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post