W narracji narzucanej przez stronę prowojenną w Polsce, która utożsamia się z frakcją nazywaną liberalną, proeuropejską wszelkie odstępstwo od nieoficjalnie ustalonych norm, a więc kwestionowanie pewnych „dogmatów” grozi oskarżeniem o szerzenie „rosyjskiej narracji”. Te nieoficjalne „dogmaty” to popieranie pomocy Ukrainie bez żadnych ograniczeń, dyskutowanie na temat tego, że Rosja posuwa się do przodu i może wyprzeć Ukrainę z różnych terenów, czy też krytyka polityka uzbrajania Polski. W ten schemat może wpisywać się generał Samol, który udzielił wywiadu Piotrowi Zychowiczowi i powiedział trochę rzeczy, które z jednej strony są niepopularne i narażające właśnie ostracyzm, wykluczenie i oskarżenia przez prowojenne środowiska. Jednakże po ponad 3 latach tego typu dyskurs coraz bardziej przebija się przez mainstreamowe media i nie jest to powoli poglądem, który jest czymś co nie pokrywa się z rzeczywistością.
Zapomniana maksyma
Generał przypomniał starą maksymę, która cały czas krąży wśród prawie każdego mniej lub bardziej znanego eksperta o tym, że należy szykować się do wojny, jeśli chce się pokoju. Polska jego zdaniem zaniedbała tą konieczność przez ostatnie 30 lat, co przyniosło fatalne skutki dla bezpieczeństwa państwa. „Wyraził zadowolenie, że rządy podjęły decyzję o zmianie podejścia i rozbudowaniu sił zbrojnych, ale wciąż pozostają rzeczy do poprawy, czy zmiany”. Podkreślił także razem z prowadzącym wywiad, że najważniejszym jest nie dać się wmanewrować w żadną wojnę, należy jej uniknąć. Nie wykluczał jednak takiej wojny, pomimo że Polacy są ją na razie straszeni.
Polska celem ataku
Generał twierdzi, że na razie to Rosja walczy na Ukrainie i nie mamy tak naprawdę danych aby ocenić stan jej sił, choć przecież pamiętamy z jaką łatwością oceniał do zmarły niedawno generał Skrzypczak, twierdzący w 2022 roku, że Rosja przegra tą wojnę, bo wyczerpała swoje siły. W związku z tym nie otworzy ona drugiego frontu ale w przyszłości jeśli miałaby toczyć wojnę to celem byłaby Polska, a nie kraje bałtyckie. Nie jest jednak wyjaśnione, dlaczego w ogóle Rosja miałaby Polskę atakować. Tropiciele rosyjskiej narracji mogliby jednak znaleźć „rosyjski ślad” w jego wypowiedzi, gdyż śmiał przypomnieć wypowiedź Putina, że „Rosjanie mają czas w przeciwieństwie do armii ukraińskiej, której brygady mają często jedynie 40-50 procent ukompletowania kadrowego”.
Rosja funkcjonuje
Nieoficjalnie obowiązywała także formuła wypowiadana w różnych wywiadach czy też dyskusjach informująca o upadającej gospodarczo Rosji, która miała być w takim stanie od 25 lat, a więc od czasu objęcia urzędu prezydenta przez Putina, który nie miał zamiaru być drugim Jelcynem wbrew nadziejom Zachodu. Jak więc można mówić wbrew temu, że „strona rosyjska koncentruje się obecnie na opanowaniu całego Donbasu i będzie następnie próbowała dojść do linii Dniepru”. Choć to jeszcze dopiero przypuszczenie, ale zupełna „herezja” następuje później, gdy generał twierdzi, że „mimo silnych sankcji, rosyjski przemysł funkcjonuje, a jednocześnie kraj ten jest samowystarczalny surowcowo. Rosja ma też sojusze i poparcie międzynarodowe w różnych państwach na wszystkich kontynentach poza kolektywnym Zachodem. – Rosja prędzej czy później wygra wojnę z Ukrainą”.
Ukraina zepchnięta do Dniepru
Generał nie przewiduje dobrego scenariusza dla Ukrainy, pomimo uwzględniania tego że Rosja odbudowuje swoje siły po stratach w roku 2022 i 2023. Nie jest on łaskawy dla tego kraju i przewiduje że i tak mimo to Rosja może zepchnąć Ukrainę do Dniepru do końca roku, a to wcale nie musi oznaczać pokoju. A wszystko to pomimo otrzymywania przez Ukrainę pomocy finansowej i militarnej. Generał uważa także Rosję za kraj racjonalny i nie widzi sensu wyprawiania się po wypchnięciu Ukrainy za Dniepr, przez Białoruś na NATO. Co tez stoi w sprzeczności z narracją, że do 2027 roku Rosja będzie gotowa do konfrontacji z NATO.
Złe zarządzanie budową armii
Generał skrytykował brak strategii bezpieczeństwa narodowego, skupienie się polityków na sporach między sobą. Przez to armia nie dostaje tyle amunicji oraz uzbrojenia ile by potrzebowała. Do tego zaznaczył że Polska buduje armię jednorazowego użytku, gdyż nie ma nacisków na to aby uwzględnić to że broń pochodzi z jednego źródła na przykładzie czołgów. Te pochodzą z Korei Południowej i w razie konfliktu z Rosją, Polska nie będzie w stanie ich uzupełniać przez szachowanie Korei Południowej przez Północną. Przypomniał także kwestie produkcji amunicji, która polega na tym, że ta do haubic będzie produkowana z komponentów z pięciu krajów. Do tego zaznacza na koniec, że „wojskowi powinni wskazywać, skąd pozyskiwać sprzęt, a politycy powinni tylko kontrolować, w jaki sposób wydawane są pieniądze (…) Zasadniczy sprzęt i amunicja powinny być produkowane w Polsce”. Tym czasem co także mogliśmy przeczytać w książce „Armia w ruinie” wojskowi nie mają nic do powiedzenia. Mit o potężnej polskiej armii jest więc jak bańka mydlana, gdy wspomnimy na koniec informację o tym na jak krótki okres starczy Polsce amunicji.