Zwyczajowe zachowanie Ukrainy


Nikogo nie powinno dziwić już postępowanie przedstawicieli Ukrainy przy okazji kolejnej rocznicy rozpoczęcia ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Co roku można przeczytać bądź usłyszeć o rozmywaniu odpowiedzialności za to co nazywa się w Polsce „Rzezią wołyńską”. Przed obchodami obiegła media społecznościowe wypowiedź obecnego szefa ukraińskiego IPN-u, który do tego wychwalała samego Adolfa Hitlera, a to przecież nasuwa jednoznaczne skojarzenia z tym, że w czasie drugiej wojny światowej Ukraińcy współpracowali z Niemcami. Współudział w zbrodniach popełnianych na narodzie polskim jest niby relatywizowany, choć możemy oglądać symboliczne pochówki po wielu latach kolejnych weteranów UPA w asyście rekonstruktorów historycznych ubranych często w mundury niemieckie z tamtych czasów.

Ukraina zrównuje rzeź z represjami

W tym roku nie było inaczej niż w poprzednich latach. Jeszcze niedawno na spotkaniu w Olsztynie Dmytrij Kuleba rozmywał odpowiedzialność Ukraińców za mordy na Polakach przypominając o „Akcji Wisła”, w wyniku której z „ich ziem” wysiedlono ich m.in. do Olsztyna. Teraz tradycyjnie do rocznicy odniosła się ambasada Ukrainy w Polsce. Komunikat mówił, że „Ukraina podziela ból i smutek narodu polskiego oraz oddaje cześć pamięci wszystkich ofiar, niezależnie od ich narodowości, wyznania czy miejsca pochówku. Nie zapominamy o licznych Ukraińcach, którzy stali się niewinnymi ofiarami przemocy na tle etnicznym, represji politycznych i deportacji na terytorium Polski”. Widać tutaj naturalne dla nich stosowanie retoryki, która nie ma wyjaśniać kto był katem, a kto ofiarą. Tekst nie informuje także o tym z jakiego powodu ginęli Ukraińcy. Natomiast nie zorientowany czytelnik nie zrozumie co na myśli ma ambasada pisząc o represjach oraz deportacjach.

Mordowani na kilkaset sposobów

Właśnie 11 lipca 1943 roku rozpoczęła się zorganizowana akcja mordowania Polaków na Wołyniu, których zginęło tam ok. 60 tys. Robiono to na osobisty rozkaz Romana Suchewycza, natomiast jeszcze za swojego życia były premier Rzeczypospolitej Polskiej Jan Olszewski próbował usprawiedliwiać Stepana Banderę, że nie wiedział on o mordach na Wołyniu jako więzień wówczas niemieckiego obozu. Ukraińcy którzy zginęli w tamtym czasie byli często ofiarami innych Ukraińców, gdy nie chcieli się zgadzać na współudział w zabijaniu swoich polskich sąsiadów. Mówi się także o 2-3 tysiącach Ukraińców, którzy zginęli z rąk polskich, ale w efekcie odwetów. Represje o których tak sprytnie pisze ambasada tyczyły się aresztowań w związku ze współpracą z UPA albo przynależnością do tego organizacji. W końcu „deportacje” tyczą się potępianej przy Ukraińców „Akcji Wisła”, będącą pretekstem do uprawiania swojej martyrologii. Akcja ta miała na celu likwidację gniazd UPA, gdyż wsie w których działali UPO-wcy były świetnym schronieniem dla nich oraz punktami, w których uzyskiwali wszelką pomoc. „Deportacje” okazywały się dla nich przesiedleniem do o wiele lepszych w standardzie budynków, które zastąpiły im te, w których mieszkali na wsiach. Wszystkiego dopełnia wywiad Andrzej Dudy, który pochyla się ze zrozumieniem dla Wołodymyra Żełeńskiego, który mu się zwierzał, że nie uczyli go w „sowieckiej szkole” na temat Wołynia, więc on nic o tym nie wiedział. Co roku więc mamy do czynienia z relatywizacją całego wydarzenia poprzez rozmywanie odpowiedzialności za ludobójstwo na różne strony, a do tego zastępowanie faktu ludobójstwa konfliktem etnicznym. Jak widać, można także pełniąc funkcje prezydenta kraju nie znać prawdziwej historii swojego kraju. Polscy obywatele jakoś to zniosą bądź nawet tego nie zauważą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post