Babis kontestuje 5 procent

Sánchez mówi „nie” wyścigowi zbrojeń NATO

Wiatr zmian wieje w niektórych krajach na korzyść opcji antywojennej gdyż niejeden polityk zauważa, że nadmierne wydatki na zbrojenia nie mają możliwości znacząco poprawić bezpieczeństwa kraju, a do tego opierają się na propagandowych przesłankach mających uzasadnić to, że należy wydawać kolejne miliardy, chwalić się kolejnymi rekordami w wydatkach, a zaniedbywać działy ważniejsze, dotyczące dobrobytu mieszkańców. Konsekwentnie wyłamuje się z tego Hiszpania, która nie ma zamiaru przejmować się ustaleniami oraz jakimikolwiek naciskami ze strony Trumpa. Jakby tego było mało ku niezadowoleniu innych Hiszpania załatwiła sobie wyjątek od tego, aby móc przeznaczać na zbrojenia zaledwie 2,1 proc. PKB. Premier Hiszpanii Pedro Sanchez zaznaczył już przed szczytem, że nie ma zamiaru wydawać więcej niż podana wyżej kwota i jak można się domyślić, będzie miał zamiar tego się trzymać. Wsłuchuje się on na pewno w głosy wyborców oraz ich stosunek do Stanów Zjednoczonych oraz podejścia do samej wojny. Do tego dochodzą na pewno wewnętrzne problemy Hiszpanii.

Czechy pójdą śladem Hiszpanii?

Zanosi się, że „jedność europejska” w podtrzymywaniu paranoi pęknie jeszcze bardziej gdy do Hiszpanii przyłączą się również Czechy. Chcący powrócić do władzy Andriej Babis oznajmił bowiem, że jeśli wygra wybory to zrezygnuje z takiej kwoty wydatków na zbrojenia, co już jawnie pokazuje że pogłębić to może podziały w NATO. Obecni oraz przyszli potencjalni przywódcy nie tylko umieją kalkulować i wsłuchiwać się w głos ludu, ale wiedzą że muszą coś dać w zamian swoim wyborcom, a perspektywa armat zamiast masła w mniejszym kraju jakim są Czechy nie przekonuje do tego aby powtarzać przez być może przyszłego premiera obłędnych narracji o tym, że rzeczywiście w ciągu 5 lat Rosja miałaby napaść całą Europę.

Ważniejszy dobrobyt kraju

Babis powiedział konkretnie, że podziwia Trumpa ale jeśli wygra wybory to skupi się na dobrobycie kraju, a nie rozbudowie sił zbrojnych. To pokazuje z jednej strony realną ocenę sytuacji u Babisa, brak zacietrzewienia, histerycznego podejścia, a także rozsądek oraz kierowanie się interesem kraju oraz swoich obywateli. Szczególnie widoczne jest to gdy mówił on także, że „jestem politykiem pracującym dla narodu czeskiego, a nie jesteśmy podwładnymi i być może ktoś musi wytłumaczyć panu Trumpowi, że 5% to nierealne”. Tego typu podkreślenie jest zupełnie przeciwne choćby deklaracji Łukasza Jasiny sprzed kilku lat, który oznajmił po rozpoczęciu przez Rosję Specjalnej Operacji Wojskowej, że Polacy są „sługami narodu ukraińskiego”. Dlatego też Babis powiedział, że nie spełni polecenia Trumpa gdyby ten kazał mu wyskoczyć prze okno. Do tego zaczął mówić, że pomimo rekordowych wydatków na zbrojenia chciałby przypomnieć, że w karcie NATO jest napisane 9 razy słowo „pokój”.

Obalanie strachów na lachy

To nie było jeszcze koniec argumentów Babisa zbijających te, które miały być uzasadnieniem dla zbrojnego keynsizmu. Babis powiedział, że nie boi się Putina, że NATO jest silne, a wskaźnikiem do tego jest fakt, że Putin ma budżet 13 razy mniejszy niż NATO. Jak więc jego zdaniem jest w stanie coś zrobić Europie jeśli nie posuwa się o kilometr do przodu na Ukrainie. Odrzucił on także prymitywne zarzuty prezydenta Fiali, że pomaga on Putinowi, mówiąc że nigdy nie był w Rosji jako polityk oraz nigdy nie rozmawiał z Putinem. Czyżby więc zaczął być budowany front niezadowolonych, którzy nie mają zamiaru płacić za zbrojenia ponad potrzebę, jeśli i tak wojna realnie nie będzie groziła państwom europejskim, a już na pewno nie z powodu „syndromu lewej nóżki” Putina, a ewentualnie z powodu prowokacji zachodnich podżegaczy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post