Patrząc na to co obserwujemy ostatnio w infosferze, to można odnieść wrażenie, że narracja dotycząca wojny na Ukrainie ulega całkowitej zmianie. O ile w 2022 roku wielu emerytowanych generałów, ekspertów, polityków czy dziennikarzy podchodziło entuzjastycznie do wizji wygranej Ukrainy, tak teraz ten ton zmienił się diametralnie. Do tego głosy takie słychać także z samej Ukrainy, a więc ze źródła co pokazuje kompromitację tych, którzy przewidywali jak gen. Skrzypczak w 2022 roku szybką porażkę Rosji na froncie. Z mediów wtedy można się było dowiedzieć, że Rosja oczywiście traci więcej żołnierzy, brakuje jej sprzętu, jest panika w szeregach, osławione „obniżone morale” żołnierzy, a nawet sugerowano wówczas w Tok Fm, w jednej z audycji Agnieszki Lichnerowicz, że Rosji brakuje na froncie… paliwa.
Przegrywamy
Tym czasem okazuje się, że zdaniem byłej rzeczniczki Żełeńskiego Julii Mendel potrzeba na Ukrainie natychmiastowego zawieszenia broni. Prawie 40 proc. jest gotowych pójść na ustępstwa terytorialne w zamian za pokój. Drastycznie przedstawia się za to sytuacja jeśli spojrzymy na wyludnienie kraju. 7,5 miliona ludzi opuściło kraj, tylko w poprzednim roku było to prawie 500 tys. ludzi. A to liczba wyższa ponad trzykrotnie od liczby z 2023 roku. Jej zdaniem rozmowy na temat zawieszenia broni toczą się od Waszyngtonu po Brukselę. I tak oto zamiast cofania Rosji do epoki kamienia łupanego jak zapowiadał Joe Biden, Marco Rubio mówi, że Ukraina cofnęła się do stanu sprzed 100 lat, a przyszłość jest właśnie zagrożona z powodu odpływu ludzi za granicę. A przecież administracja Bidena spieszyła się przed zaprzysiężeniem Trumpa aby eskalować wojnę i proponowała obniżenie wieku poborowego do 18 lat. Do tego konwulsje Ukrainy w tej wojnie powodowały chyba, że Anthony Blinken wedle tego co mówił Tucker Carlson chciał rozpętać wojnę USA z Rosją i próbował doprowadzić do fizycznej likwidacji Putina. Brytyjski analityk wojskowy powiedział, że ukraińskie siły zbrojne nie mają już innej taktyki niż łatanie dziur poprzez rozpraszanie batalionów. Sugeruje że doskonale zdają sobie z tego sprawę ukraińskie władze. Nie tylko Putin mówił o tym, że Ukraina przegra wojnę jeśli zostanie wstrzymana pomoc wojskowa dla Ukrainy. Już jesienią poprzedniego roku mówił o tym sam Żełeński.
Patrząc realnie
Wyraźnie więc widoczne jest to, że nie pierwszy już raz zapewnienia polityków zachodnich stawiających na jakiegoś konia, którego poklepują po grzbiecie okazują się koncertem życzeń, z tymże od samych życzeń koń na którego stawiali nie wygra wyścigu. Raczej ostatecznie dochodzi się do wniosku po oglądzie sytuacji, że „koń jaki jest, każdy widzi”. Rosja ponosząc ogromne ofiary posuwa się do przodu, gdyż jak się okazuje to nie jej brakuje odwodów, jak zauważa wyżej przytoczony brytyjski ekspert. Do tego „osamotniony” Putin doskonale sobie zdaje sprawę jak wygląda obecna sytuacja Ukrainy i dlatego może obecnie stawiać warunki, że do stołu usiądzie tylko z tym, kto będzie miał legitymizację do rozmów, potwierdzoną prawnie, bo z Żełeński ze względu na upływ kadencji nie może Jego zdaniem z nim rozmawiać. Martwi to nawet prezydenta Kwaśniewskiego, którego butne zapowiedzi wygranej Ukrainy w wywiadzie-rzece z nim przeprowadzonej też zamieniają się w obawy, że Ukraina zostanie „sprzedana”. Dług Ukrainy wzrósł w ostatnim czasie ponad 60 proc. do 22,4 mld dolarów, a Europa chce do tego wznowić kupno gazu z Rosji. Za jakiś czas może się okazać, że nastąpi normalizacja w handlu z Rosją, a że pamięć ludzi jest ulotna to i szybko mogą opaść emocje, a nowego wroga czy zagrożenie zawsze można społeczeństwom wykreować przy pomocy mediów.