Bardzo szybko padają różne mity, które niedawno dla tych wierzących bezkrytycznie w każdą propozycję, którą daje się do zatwierdzenia były niemalże dogmatem i czymś co trzeba natychmiast wprowadzić, bo inaczej umrzemy z różnego powodu. Jeszcze 3 lata temu szalała w Polsce pandemia, a chwilę później ogłoszono jej zakończenie, bo należało nagle pomóc uciekającym przed wojną bądź po prostu szukającym trochę spokojniejszego miejsca oraz pomocy finansowej mieszkańcom zza naszej wschodniej granicy. A że mieszkańcy w dużej części nie byli zaszczepieni, a do tego doszedł czynnik ideologiczno-historyczny, że napadł na Ukrainę „odwieczny wróg” chcący „reaktywować” Związek Radziecki, to się okazało że nauka, na którą się tak cały czas powoływano została unieważniona, bo nie wypada przecież uciekających przed wojną Ukraińców nazywać „foliarzami” oraz „rosyjskimi dezinformatorami”. Drugim przypadkiem, który w ostatnich latach stał się przykładem powoływania się na różne naukowe było przekonywanie nas do tego, że należy przechodzić na elektryczne samochody, bo w innym przypadku zginiemy od smogu, a planeta spłonie gdyż wydobywające się spaliny wpływają na ocieplenie się klimatu.
Nie będzie przymusu
I tak jak niedawno wręcz straszono, że nie będziemy mogli niczego załatwić ani kupić jeśli nie przyjmiemy preparatu, który po kilku latach też jednak w kilku krajach, od pewnych firm, został zakazany do używania jako szkodliwy i niebezpieczny, tak obecnie dochodzi się do wniosku, że jednak nie będzie można zmusić ludzi do przejścia na „elektromobilność”. Jak informuje nas portal auto-swiat.pl coraz częściej problemy z przechodzeniem na to zauważają politycy. Pracuje się bowiem nad nowymi regulacjami, a te oznaczają koszty. „Planując wizję Europy bez samochodów spalinowych, politycy najwyraźniej w ogóle nie wzięli pod uwagę problemów, które trzeba rozwiązać, aby upowszechnić elektromobilność. Konieczność stworzenia infrastruktury do ładowania, wysokie koszty zakupu pojazdów elektrycznych i trudności w przekonaniu kierowców do tego, co nowe, sprawiły, że osiągnięcie celu, jakim jest całkowite przejście na napędy elektryczne, z każdym miesiącem staje się coraz bardziej nierealne„. Jens Gieseke, europarlamenatrzysta z Europejskiej Partii Ludowej mówi, że jednak zakaz z 2023 roku dotyczący stosowania silników spalinowych był błędem, no i odkrył coś co nie jest niczym nowym, że prąd wcale nie wydaje się taki ekologiczny wbrew pozorom.
Oprócz ekologii jest jeszcze ekonomia
Gdy chce się wrażać różne pomysły, które mają być rzekomo realizowane dla naszego dobra to należy oczywiście szukać także tego, kto może skorzystać na tym co uczyni innym. Tak przecież informuje stara, rzymska zasada. A gdy do tego przypomnimy, że Parlament Europejski jest pełen lobbystów, to możemy mieć pewność, że pomysł ten nie był zupełnie bezinteresowny. Z tymże okazuje się, że na literę „e” są w tym przypadku dwa kluczowe słowa. Oprócz ekologii jest jeszcze ekonomia. A ta jak się okazało staje na biegunowo odległym od pierwszego słowa końcu i domaga się dekonstrukcji tego, co dotychczas miało się wyłonić z niedawnej próby dekonstrukcji. Okazuje się bowiem, że przemysł samochodowy w Niemczech odnotowuje straty z powodu spadku sprzedaży samochodów, do tego te regulacje wykorzystują Chiny wchodząc ze swoimi elektrycznymi samochodami do Europy. A do tego ogromne koszty prądu uderzają podwójnie w przypadku przejścia na elektromobilność – w konsumentów, którzy musieliby płacić drożej za samochód oraz koszty użytkowania oraz w firmy transportowe, które nadal wolą używać do samochodów diesla niż ładowania samochodów prądem. A przecież do tego dochodzi ograniczony zasięg jazdy samochodem elektrycznym, mała ilość stacji ładowania, a także… niekologiczność samego samochodu. Taki samochód elektryczny ze względu na swoją ogromną i ciężką baterię wymaga… dużych i ciężkich opon, których drobinki przez zużycie ich unoszą się w powietrzu. Do tego przecież sama bateria jest bardzo nieekologiczna i szkodliwa dla środowiska. Jak widać szybko więc szaleńcze pomysły wpadają na pułapki, które same na siebie zastawili pomysłodawcy, a gdy nagle okazuje się, że coś jest jednak nie opłacalne to zapomina się szybko o tym, że nauka przecież ostrzegała i apelowała.