Nie tylko w innych rejonach świata polityka Trumpa jest nieobliczalna, pełna sprzeczności, która charakteryzuje się ciągłą zmianą decyzji – od pójścia na ugodę do ponownych nacisków. Nie inaczej stało się w przypadku Iranu, który odbył już cztery rundy rozmów z dyplomacją amerykańską przy pośrednictwie Omanu. I zdaje się, że przed piątą rundą rozmowy mogą utknąć gdyż Amerykanie zmienili strategię i rozpoczęli naciski na Iran w sprawie redukcji wzbogacania uranu przez władze Irańskie. Specjalny wysłannik Trumpa Steve Witkoff powiedział, że „nie można pozwolić Iranowi na przeprowadzenie jakiegokolwiek wzbogacania”. A to oznaczało przekroczoną, czerwoną linię przez Witkoffa. „Teheran, który zwiększył wzbogacanie do około 60 procent, znacznie przekraczając potrzeby ludności cywilnej, ale poniżej 90 procent niezbędnych do produkcji broni, odrzucił tę czerwoną linię”.
Oburzenie i czujność Chameneigo
Najwyższy Przywódca Ajatollah Ali Chamenei powiedział, że żądanie Witkoffa było przesadne oraz oburzające „i ostrzegł, że trwające rozmowy prawdopodobnie nie przyniosą rezultatów”. Sam Chamenei był sceptyczny wobec trzymania się jednego poglądu na sprawę przez Stany Zjednoczone. Oświadczył on w Iranie, że „to jeden z kilku projektów, które realizuje ministerstwo spraw zagranicznych. Nie bądźcie zbyt optymistyczni ani pesymistyczni”. Gdy więc strona amerykańska zmieniła strategię, to „stało się jasne, dlaczego Lider nie liczył się z tym, co słyszał wówczas od amerykańskich urzędników, którzy byli zadowoleni, że rozmawiają z Irańczykami i powstrzymywali się od poruszania kwestii czerwonych linii Iranu zarówno publicznie, jak i prywatnie. Po czterech rundach rozmów na wysokim szczeblu amerykańscy urzędnicy mówią teraz, że chcą, aby Teheran zaprzestał wzbogacania uranu, co zawsze było nie do przyjęcia dla tego zachodnioazjatyckiego kraju przez ostatnie dekady”. W związku z powrotem do nacisków ze strony amerykańskiej Chamenei oświadczył, że „Nie czekamy na niczyje pozwolenie. Republika Islamska ma określone zasady i będzie je realizować”.
Ameryka trafia na mur oporu
Zapowiada się więc dyplomatyczny pat zanim zaczną się dzisiaj rozmowy. Do tego „w czwartek Departament Stanu ogłosił nowe sankcje wobec irańskiego sektora budowlanego”. Niedorzeczną politykę zmuszania skomentował także Abbas Araghchi – minister spraw zagranicznych Iranu. Powiedział on, że „Wymyślenie ścieżki do umowy nie jest fizyką jądrową”. Wskazał na niesprawiedliwość takiego stawiania sprawy, konstatując to stwierdzeniem: „Zero broni jądrowej = MAMY umowę. Zero wzbogacania = NIE MAMY umowy. Czas podjąć decyzję…”. A Iran ma czas gdyż „Jednak ku wielkiemu rozczarowaniu (USA) wszystkie partie polityczne w Iranie jednoczą się wokół ajatollaha Chameneiego. Konserwatywny parlament większościowy powiedział, że kraj nigdy nie zrezygnuje ze swojego prawa do wzbogacania uranu, a reformatorska administracja prezydenta Masouda Pezeshkiana obiecała, że wzbogacanie będzie kontynuowane z umową lub bez niej”. „Teheran Times” pokazuje, że Amerykanie w związku z tym próbują wywrzeć nacisk na Iran, strasząc w mediach ludność irańską potencjalnymi planami Izraela dotyczącymi ataków na instalacje w Iranie. „Jednak ta nowa taktyka również może nie działać. Zwykli obywatele Teheranu, gdy zostali zapytani, nie wyrazili znaczącego zaniepokojenia potencjalnym atakiem Izraela, ani nie spodziewali się, że załamanie się rozmów z USA będzie miało istotny wpływ na ich codzienne życie”. Do tego jak twierdzi były sekretarz obrony USA Robert Gates tego typu naciski oraz sankcje okażą się naturalnie tak samo nieskuteczne jak podobne praktyki w stosunku do Rosji czy Chin. A tylko może to wzmóc determinację Iranu do „aby mieć broń nuklearną i zakopać cały program jeszcze głębiej. To daje ci trochę czasu, ale nie rozwiązuje problemu”. Wprawdzie Al Jazeera twierdzi, że koszt niedogadania się przez obydwie strony może być wysoki, ale zdaje się że na podstawi wyżej wskazanych przesłanek Iran spokojnie przetrwa kolejną burzę oraz pogróżki ze strony Amerykanów oraz Izraela.