Nie ustają w wysiłku europejscy „demokraci walczący”, którzy nie dość, że przyciskają do ściany Mołdawię, która musi się reformować żwawiej aby móc zostać przyjęta do przedpokoju Unii Europejskiej, to jeszcze podobnie próbują oni uczynić z Gruzją, która prowadzi politykę nie podobającą się europejskim biurokratom. Okazuje się, że hasła wolności, swobody czy też jedności są hasłami ładnie brzmiącymi, ale za nimi kryje się niewola, przymus, naciski oraz podziały. Efektem różnic między oczekiwaniami eurokratów, a działaniami polityków gruzińskich może być „zamrożenie statusu kandydackiego Gruzji oraz renegocjację Głębokiej i Kompleksowej Umowy o Wolnym Handlu (DCFTA)”. Do tych antonimów słów brzmiących słodko i przyjemnie można więc dodać także słowo „szantaż”.
Różne instrumenty przymusu
Wzruszająco brzmi szczerość w informowaniu o tym jakie metody nacisku można by zastosować wobec całego kraju, ale jednak łaskawie są oni w stanie zlitować się gdyż zaszkodziłoby to większości mieszkańców, a widocznie trzeba podtrzymywać pozory, że Gruzję chce się przyjąć dla dobra życia obywateli. Łaskawość w tym przypadku dotyczy tego, że można by anulować liberalizację prawa wizowego, ale właśnie to mogłoby zaszkodzić obywatelom Gruzji. A kto by wtedy jeździł choćby na taksówkach Ubera w Europie? Dlatego być może w ramach łatwiejszego przepływu siły roboczej uniokraci na taki czyn się nie decydują. Tak samo właśnie rozważano zamrożeni wyżej wspomnianej umowy aby stworzyć tzw. ślepy zaułek. Marta Kos, będąca komisarzem Unii Europejskiej ds. rozszerzenia ubolewa także nad tym, że próbowano wprowadzić sankcję, ale ratowała Gruzję zasada jednomyślności.
Indywidualne sankcje instrumentem szantażu
Nie udało się unijnie to naturalnie znaleźli się chętni, którzy nałożyli kary indywidualnie. Wobec wysokich urzędników z Gruzji sankcje nałożyły oczywiście kraje nadbałtyckie, a także co nie dziwne Polska oraz Czechy i Niemcy. Do tego jeszcze USA oraz Wielka Brytania nałożyły sankcje na osoby, które „osłabiały demokrację w Gruzji”. Co naturalnie skłania do szerokiej interpretacji tego zarzutu, bo jak widać po wydarzeniach z końca ubiegłego roku „osłabianie demokracji” polegało na to, że wygrał niepożądany przez Europę oraz Amerykę rządzoną przez Bidena kandydat i ustępująca prezydent Zurabiszwili nie chciała w związku z tym ustąpić ze stanowiska. Tu znów łaskawość okazuje urzędnik Unii Europejskiej mówiąc, że nie wyklucza wznowienia rozmów z Gruzińskim Marzeniem. A przecież „niedostatki w demokracji” w tym kraju polegają nie tylko na tym, że wygrywa nie ten kandydat co trzeba ale także fakt, że Gruzja przegłosowała ustawę o agentach zagranicznych oraz tą, która ogranicza działalność agenty LGBT.