Aleksander Łukaszenka zgodnie z przewidywaniami wygrał wybory prezydenckie na Białorusi z wynikiem 87,6 proc. głosów. Jak zwykle udało mu się pokonać swoich przeciwników z ogromną przewagą, co nie jest żadną nowością ani dla patrzących na to obiektywnie, ani dla tych którzy propagandowo próbują oczywiście umniejszyć sukces Łukaszenki, uważając że wybory zostały naturalnie sfałszowane i to zanim jeszcze one się rozpoczęły. Senat Rzeczypospolitej Polskiej przyjął uchwałę w sprawie nieuczciwych wyborów prezydenckich na Białorusi. Już początek tego uzasadnienia pokazuje jej ideologiczność jeśli „Senat Rzeczypospolitej Polskiej podkreśla, iż niepodległość Białorusi jest niepodważalną wartością, niezwykle ważną dla stabilnej przyszłości regionu i całej Europy, a Białoruś nie może stać się imperialnym trofeum Rosji. Jesteśmy przekonani, że Białoruś w przyszłości dołączy do rodziny demokratycznych państw europejskich”.
Troska o demokratyzację nie przez przypadek
Ta uchwała ma charakter ideologiczny właśnie przez tradycyjnie emocjonalne sformułowania, które mają za zadanie pokazać Białoruś jako państwo niesuwerenne, całkowicie zależne od Rosji, niemalże przez nią wchłonięte. A Polska takimi uchwałami próbuje pokazywać Białorusi i Białorusinom, że ona wie lepiej jaka władza będzie dla Białorusi najodpowiedniejsza. Przypomnieć należy jakie były trzy główne punkty programu startującej w 2020 roku Swiatłany Cichanouskiej, będącej rzekomo niezależną kandydatką opozycjai a co było mocno ukryte przed zainteresowanymi. Celem było więc przejęcie majątku państwowego Białorusi, który wynosił wtedy 150 mld dolarów. W programie zaznaczono również, że należy Białoruś skierować na euratlantycki kurs polityczny w opozycji do ruchu eurazjatyckiego. W końcu trzeci punkt miał za zadanie wprowadzić tylko jeden język urzędowy czyli białoruski. A to była klasyczna przekładka z praktyk na Ukrainie, która miała za zadanie kłaść mocny nacisk na nacjonalistyczny charakter państwa i dyskryminować ludność rosyjskojęzyczną. Była kandydatka kontynuuje swoją działalność za granicą nazywając się Narodowym Liderem Białorusi oraz szefem Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego Białorusi pomimo skazania jej na 15 lat więzienia w trybie zaocznym. Jak spojrzymy na stronę internetową Cichanouskiej to zobaczyć można, że bardzo skromna liczba państw oraz organizacji międzynarodowych nie uznaje wyborów w tym kraju. Sama Cichanouska uznała wynik Łukaszenki za maskaradę i oraz inscenizację, bo tylko tyle jej pozostało po 4 latach uprawiania farsy, o którą oskarża legalnie wybranego prezydenta.
Baćka gotów do spotkania
Łukaszenka natomiast zapowiedział, że pierwszym krajem, który odwiedzi po wyborach jest naturalnie Rosja. Oznajmił on także, że jeden Oresznik wystarczy aby zapewnić Białorusi bezpieczeństwo. Gdyby miało się wydarzyć coś nadzwyczajnego, to cały zestaw zostanie dostarczony z Rosji. Gdy tylko zostanie on wyprodukowany, zostanie dostarczony na Białoruś. Łukaszenka mówi, że jest to naturalna odpowiedź na rozmieszczenie w Europie pocisków średniego zasięgu z USA. Dla prezydenta najważniejsze jest aby nie zostały one rozmieszczone w Europie, bo mogą być wyposażone w ładunki nuklearne, więc chętnie on poczeka na to aby do takiej sytuacji jednak nie doszło. Co też ciekawe dzień wcześniej oznajmił on, że może dojść do stworzenia na terenach Wilna oraz Białostocczyzny „Nowej Białorusi” ponieważ na te tereny uciekli Białorusini, którzy powiedzieli na Litwie, że Wilno należy do Białorusi. Sugerował, że to samo może zacząć dziać się w Polsce jeśli tam zostali wezwani uciekinierzy z Białorusi. To oczywiście bardziej gra przedwyborcza Łukaszenki związana z tym, że w tych krajach przebywają różni wrogowie kraju będącego pod rządami Łukaszenki, którzy od lata próbują destabilizować Białoruś przy okazji kolejnych wyborów i są przygotowywani do przewrotu w tym kraju, a uważani także za nacjonalistów. Przewidywać można u Łukaszenki dalszy kurs na integrację z Eurazją, a także BRICS, którego krajem partnerskim stała się Białoruś w tym roku. Kto wie czy za kolejnej kadencji Łukaszenki nie zostanie ona przyjęta w poczet członków. Do tego prawdopodobnie Białoruś będzie mogła na kolejnych kilka lat odetchnąć w kwestii ocalenia jej od wciągnięcia do wojny. No i także różni oligarchowie zarówno z Zachodu jak i Wschodu będą się musieli obejść smakiem, jeśli liczyli na przejęcie zakładów przemysłowych w tym kraju jeśli liczyli, że uda się tam w końcu jakiś dolarowy przewrót, aby Białoruś można było ogłosić „demokratyczną”. Białoruś bowiem nie została wepchnięta w objęcia Rosji Putina, jak mawiają w Polsce różni tzw. eksperci tylko zwyczajnie nie ufa Zachodowi, który traktował ją zawsze instrumentalnie jako kraj uprzemysłowiony mający być doprowadzony do zdezindustrializowanej peryferii oraz tarana wobec Rosji. Naturalną reakcją po doświadczeniach z dolarowymi „kolorowymi rewolucjami” jest większa integracja z Rosją oraz krajami BRICS.