Trump w przeciwieństwie do tych, którzy znani są z bycia klasycznymi dyplomatami, nie bawi się w półśrodki w wypowiedziach. Jak to mówi się potocznie – „nie bierze jeńców”. Wprowadza przez to popłoch wśród tych o których wspomina ale też i dzięki temu wymusza pewne ustępstwa, przy okazji testując swoich przeciwników. Przekonała się o tym Kanada, kiedy zażądał aby stała się kolejnym stanem USA, Panama od której zażądał on oddania kanału, Grenlandia, którą prezydent USA chciał kupić czy też Gaza, którą Trump chciałby wysiedlić oraz zrobić z niej „Rivierę”. Teraz o brutalności w Jego wypowiedziach przekonuje się ten, który uważa się za prezydenta Ukrainy, choć Jego kadencja dawno temu minęła.
Brutalna reakcja
Amerykański przywódca zaatakował Żełeńskiego w sposób sobie tylko znany ale i przy okazji musiał mocno oszołomić i zszokować tych, którzy do końca stoją na straży tzw. Wolnej Ukrainy i mają ukraińskiego polityka nadal za bohatera. Trump stwierdził, że Żełeński jest całkowicie niekompetentnym prezydentem, wygłasza absurdalne oświadczenia, a jego przywództwo pozwoliło na kontynuowanie wojny. Ta wypowiedź, która uchodziła 3 lata temu za coś co oznacza bycie rosyjskim agentem albo co najmniej kimś, kto sprzyja Rosji i powtarza jej narrację po takim czasie jednak pokazuje że można przychylić się do takiej opinii patrząc w jakiej obecnie sytuacji jest kraj Żełeńskiego. Aby jeszcze bardziej pogrążyć Żełeńskiego z powodu Jego wcześniejszych, bezczelnych wypowiedzi Trump poinformował, że na Ukrainie nie było wyborów od dawna, a Żełeński ma 4 proc. poparcia. A że Żełeński nie wie gdzie zniknęła połowa pieniędzy z tych, które Amerykanie przeznaczyli na pomoc to albo Ukraina będzie musiała zapłacić, bądź dowiedzieć się gdzie się podziały pieniądze. A to jak wiadomo sugestia do tego, że Ukraina odmówiła podpisu pod umową, która by zrobiła z niej w zamian za dotychczasową pomoc kolonią na kształt afrykańskiej republiki bananowej.
Prawdy ukrywane
Nie wiadomo czy to wywiad doniósł Trumpowi o takim fakcie, czy jednak Jego „przełożony” z Moskwy, a może kierował się on niedawnym pokazem skuteczności Oresznika, bądź zwyczajnie wie on, że prawdą jest to co Rosja mówiła o ograniczaniu strat cywilnych Ukrainy, że powiedział on, że Rosja jest w stanie bardzo szybko zniszczyć 100 proc. miast ukraińskich, w tym Kijów, ale nie chce tego zrobić. Do tego w Jego opinii konflikt ten mógł zostać rozwiązany bez strat terytorialnych nawet przez przeciętnego negocjatora kilka lat temu. No i Trump chcąc dać chyba do zrozumienia, że czas Żełeńskiego się skończył ostatecznie powiedział, że Ukraina potrzebuje wyborów jeśli chce zasiąść przy stole negocjacyjnym. A to przecież oznacza, że czas ucieka, nadal giną na froncie ludzie, każdy kolejny dzień to kolejne ofiary śmiertelne szczególnie wśród żołnierzy po obydwu stronach barykady. Na dodatek Trump powiedział, że zniszczenia są większe na Ukrainie niż w Strefie Gazy. W końcu przywódca Ameryki zadał znamienne pytanie „Gdzie byliście przez 3 lata?” – zwracając się do tych, którzy teraz są niezadowoleni, że nie zaproszono ich do stołu negocjacyjnego. A przecież wiadomo co wtedy mówili i robili Ci którzy nie zmienili do tego zdania i nadal chcą aby front ukraiński choćby się tlił. Ale jak się okazuje to co było prawdziwe oraz było wyśmiewane teraz zostało stanowczo powiedziane przez tego, który ma ogromne możliwości aby dzięki takim ostrym słowom wymusić na innych zakończenie tego koszmaru trwającego tak naprawdę ponad 10 lat.