„New York Times” twierdzi, że gdzie „dwóch się bije tam trzeci korzysta”. Zdaniem redakcji gazety najbardziej skorzystać na tym konflikcie może Moskwa. W wyniku awantury w Gabinecie Owalnym Żełeński miał tracić ponownie wiarygodność natomiast Trump przez to przychylniej patrzeć na propozycje rosyjskiej ugody. Jednakże tenże skandal może skłonić Putina do eskalacji konfliktu na Ukrainie. Trump chciałby szybkiego zawieszenia broni, ale fiasko rozmów z Żełeńskim który zorientował się, że konieczność podpisania umowy o minerałach oznacza niewolnicze warunki wydobycia ich powoduje że Putina korzysta na tym, nie spiesząc się nigdzie, kontynuując sobie konflikt z Ukrainą.
Wrócić na swoich warunkach
Ludzie bowiem co naturalne skupiają się na widocznych aktorach, którzy spełnili dobrze swoje role, natomiast drugi główny zainteresowany czy Putin może dzięki temu być mocniej zdeterminowany, aby przedstawić niebawem swoje warunki, a nawet zdaniem pisma rozszerzyć swoją ofensywę na polu bitwy, co nic dziwnego jeśli Żełeński próbuje ustalić nowe warunki pomocy z od Europy, a Trump nie chce kontynuować pomocy ze swojego kraju. Cała awantura w Waszyngtonie została do tego dobrze wykorzystana przez propagandę rosyjską gdyż od 3 lat przedstawiano Żełeńskiego jako lekkomyślnego przywódcę, a tutaj dodatkowo sam udowodnił, że jest w stanie wyczerpać cierpliwość swoich zachodnich patronów. A do tego co najważniejsze Trump powiedział przecież, że Ukraina będzie właśnie musiała walczyć dalej bez amerykańskiej pomocy, w przypadku braku zgody na zawieszenie broni. A to właśnie może doprowadzić do dominacji na Ukrainie i wymuszenia ustępstw ze strony Zachodu.
Rosja gotowa walczyć bardziej zdecydowanie
W zależności więc od wyników rozmów z Ukrainą Rosja tak czy siak jest ona w stanie walczyć zarówno dłużej jak i bardziej zdecydowanie. Tym bardziej jeśli Żełeński miałby nie chcieć decydować się na zawieszenie broni to sprawa dla Rosji stanie się jasna. A rzeczywiste zmniejszenie wsparcia wojskowego dla Ukrainy może doprowadzić do powrotu Putina do dalekosiężnych celów terytorialnych, które wyznaczył on w 2022 roku. Konstantin Remczukow, redaktor „Niezavisimaya Gazeta” nie byłby zdziwiony gdyby Rosja poszła do Odessy i Mikołajewa. Widać zdaniem wielu analityków różnice w podejściu przywódców mocarstw – Trump chciałby powstrzymać rozlew krwi, a Putin chciałby się najpierw zająć podstawowymi przyczynami. A to oznacza cele sprzed rozpoczęcia Specjalnej Operacji Wojskowej, a więc zablokowanie Ukrainie drogi do NATO, ograniczenie jej sił zbrojnych oraz wpłynięcie na jej politykę wewnętrzną. No i wycofanie NATO z Europy Wschodniej i Środkowej, wedle obietnicy danej Gorbaczowowi, że w ogóle wojska NATO się tam nie znajdą.
Czas na korzyść Putina
Wszystko to jednak wymaga miesięcy rozmów, które dopiero mogą przynieść jakieś porozumienie, dlatego Putin właśnie może się opierać zawieszeniu broni, a spór z Żełeńskim może pokazać prezydentowi USA, że to właśnie on, a nie Putin jest właśnie bardziej nieugięty. Zdaniem jednego moskiewskiego analityka opóźnienie w rozmowach pokojowych przyniesie korzyści Rosji, ponieważ na razie nie ma żadnego porozumienia, które by zadowalało Moskwę. A zdaniem Dmitrija Susłowa, specjalisty ds. stosunków międzynarodowych w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Moskwie Rosja może chcieć przejąć większą część terytorium niż obecne 20 proc. A sprzyjać temu może właśnie wstrzymanie pomocy wojskowej przez Amerykanów. Pomimo zapewnień Europy, że będzie kontynuować pomoc po pospiesznym zebraniu się w Londynie. Ale jednak jedność Zachodu została zerwana i to także może być korzyścią dla Moskwy.