Ameryka w Polsce jest postrzegana jako kraj marzeń dla wielu, symbol wolności słowa, poszanowania praw jednostki, ale i bogactwa i nowoczesności. Kraj ten ma także sprawnie wytworzony mit dotyczący różnych prezydentów, którzy są przedstawiani jako sprawni gracze na arenie międzynarodowej mający ponadprzeciętne zdolności. W Polsce chyba największym kultem otacza się Ronalda Reagana, który jest uważany za pogromcę komunizmu, czego symbolem jest pomnik w Gdańsku, w… Parku Reagana, który przedstawia Jego przechadzającego się wraz z papieżem Janem Pawłem II.
Oczy amerykańskie widzą inaczej
Tym czasem sondaże w samej Ameryce pokazują że oni sami mają zupełnie odmienne spojrzenie na swój kraj, niż Ci którzy mają prezentowany gotowy jego obraz, chociaż nigdy w nim nie byli i nie doświadczyli życia tam na różnych poziomach. 59 proc. Amerykanów uważa bowiem wedle sondażu New York Times’ a oraz Ipsos, że ich system polityczny jest zepsuty od dziesięcioleci. 89 proc. respondentów popierających Partię Demokratyczną twierdzi, że w ogóle system polityczny jest zepsuty. Patrząc na historię ostatnich kilkudziesięciu lat, poczynając od „maccartyzmu”, poprzez morderstwa polityczne braci Kennedych, „Aferę Watergate”, zamach na Reagana, a niedawno Trumpa to trudno się nie zgodzić, że można mieć wątpliwości co do amerykańskiej demokracji jako wyobrażonego ideału. A przecież gdy 4 lata temu wygrał Joe Biden to skończyło się szturmem na Kapitol i śmiercią 5 osób o czym mało kto chyba pamięta. Do tego system dwupartyjny, który obowiązuje w Ameryce powoduje głębokie pęknięcia w społeczeństwie w postaci mocnych napięć między zwolennikami obydwu ugrupowań, co przeniesione zostało na grunt Polski i od 20 lat przybrało to postać wojny plemiennej, w której agresja jednych wobec drugich przybiera autentyczną postać i staje się niebezpieczna.
Realne problemy wciąż nierozwiązane
Skutkiem zajęcia się wojną polityczną między obydwoma ugrupowaniami, „szerzenia” demokracji po całym świecie, zadłużania kraju do niemożliwych rozmiarów, realizowania interesów lobby finansowo-wojskowego jest ubożenie znacznej części społeczeństwa. Matthew Desmond w książce „Bieda po amerykańsku” twierdzi, że ten kraj nie tylko przyzwala na biedę w Ameryce ale ją programuje. Według analityków z Instytutu Brookings 46 milionów Amerykanów żyło poniżej federalnej granicy ubóstwa. Internet pełen jest filmów albo to zniszczonych domów, bądź to ulic pełnych ludzi żyjących w namiotach, stojących bez celu na ulicy, zachowujących się w sposób nienaturalny jak po jakichś środkach odurzających. Peter Turchin twierdzi, ze Ameryka znajduje się na skraju upadku, o co obwiniał on elity i one mogą nie zaakceptować chęci zmian w 2024 roku, co okazało się prorocze patrząc na dwukrotną próbę zamachu na wybranego ostatecznie na prezydenta USA Donalda Trumpa. Być może więc nie przypadkowo przeniósł on uroczystość zaprzysiężenia do środka uzasadniając to niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Tylko czy on będzie w stanie zmienić strukturalne problemy Ameryki, a przede wszystkim zmianę sposobu patrzenia Amerykanów na sam system polityczny, jeśli sam jest uczestnikiem tej wojny na górze, która często przypomina marne przedstawienie, nie załatwiające realnych problemów tego kraju.