Polscy dygnitarze bez zaproszeń


Kłopot obecnie mają nasi politycy w związku z tym, że nie dostali zaproszeń na zaprzysiężenie wybranego ponownie po 4 latach przerwy Donalda Trumpa. Jako, że Polska słynie ze swojej nieograniczonej miłości do Stanów Zjednoczonych, a nie brakuje w naszym kraju zwolenników tego prezydenta, to na pewno dla wielu Polaków ta sytuacja wywołała duży dyskomfort połączony bądź to ze zdziwieniem, bądź także z chęcią przemilczenia tego faktu, bądź jak najszybszego zapomnienia o nim. Gdy jednak przeanalizujemy przyczyny tego stanu rzeczy, to się okaże że wcale nie musi być to ani nic nadzwyczajnego, ani też oburzającego.

Dokazywanie nie przystoi

Ostatnimi czasy popis swój dali polscy politycy, którzy jeszcze niedawno rządzili w naszym kraju i byli uważani nie tylko za stronnictwo Trumpa w Europie, który sam był uważany za stronnika i niemalże człowieka Putina w Ameryce, ale także sami byli oskarżani o agenturę rosyjską, która nawet zebrała się w jednym miejscu z innymi przywódcami europejskich partii będących w opozycji do tych uważanych za liberalne. Najpierw Dominik Tarczyński doniósł Donaldowi Trumpowi, co za nieprzychylne wypowiedzi wobec niego mówili m.in. żona Radosława Sikorskiego oraz premier Donald Tusk. Ta pierwsza mówiła, że wypowiada się on jako dyktator, natomiast Donald Tusk miał rzekomo dowody na to, że Trump był zależny od rosyjskich służb, do których ponoć miał być zwerbowany już 30 lat temu. A to już wręcz trąciło znaną na pewno doskonale w Ameryce antyrosyjską obsesją.

Przymilanie się nie wystarcza

Jak się jednak okazało, nie tylko członkowie obecnie rządzącej partii nie zostali zaproszeni na zaprzysiężenie Trumpa ale to samo stało się z tymi, którzy chcieli być tak nadgorliwi i ustami jednego z ekscentrycznych polityków, który robił za tło w Jego kampanii wyborczej, a nawet krzyczał z entuzjazmem na Jego cześć do zebranej publiczności chcieli pokazać, że są wobec niego w porządku i donieść na tych, którzy są ich rodakami ale „zachowali się źle przy stole”. To jednak okazuje się nie wystarcza aby być godnym zaproszenia, co skończyło się tym że Morawiecki który specjalnie przyjechał do Waszyngtonu musiał w kompromitujący sposób oglądać wszystko zza barierki. Jak się okazało, pomimo zapewnień polskich polityków o naszej regionalnej potędze i temu że liczą się z nami mocno różni gracze europejscy to tak naprawdę wytworzył się obraz Polski jako wielkiej bańki mydlanej, która właśnie pękła.

Peryferia wobec mocarstwa

To oczywiście może się wiązać z tym, że przekonani o wyjątkowości swojej oraz Polski, politycy swojego kraju właśnie mogą zostać osamotnieni, bo Trump stawia na zainteresowanie realizacją interesów handlowych, odbudową Ameryki wewnątrz, wstrzymaniem wspierania Ukrainy w tak szaleńczy sposób, a jeśli już to obarczenie kosztami innych krajów. Zamiast więc poklepywania po ramieniu polityków którzy prezentują służalczą postawę, oferujących jak przez ostatnie 35 lat gotowość do podjęcia się każdej misji aby wesprzeć gdzieś Amerykanów w zagranicznych podbojach może być zupełne ich zignorowanie i dalsze nawoływanie jak w 2017 roku do kupowania ich ropy, gazu, broni czy węgla, szczególnie jeśli Trump ma zamiar zająć się rozwojem przemysłu naftowego, gdyż ponoć Amerykanie w Jego opinii są najbardziej zasobnym te surowce krajem świata. Do tego przecież dochodzi fakt, że Trump ma zamiar odróżniać się od globalistów, a taki Morawiecki czy Tusk wedle Jego opinii mogą właśnie być zależni od tych grup, których czas może mijać, a nie za bardzo w Polsce widzi kogoś, kto mógłby dać mu sygnał że można na niego postawić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post