Coraz bardziej do oficjalnej infosfery docierają głosy na temat tego, że należy przeprowadzić wybory na Ukrainie w związku z planem pokojowym, których na pewno różne wersje leżą na stołach w zależności od tego, o którym kraju pomyślimy. A że Putin w jednym z ostatnich wywiadów powiedział, że Żełeński nie ma legitymacji do tego aby brać udział w takich rozmowach, a już tym bardziej aby cokolwiek podpisywać, bo przestał być formalnie prezydentem Ukrainy w maju 2024 roku, to sprawa staje się tym bardziej pilna jeśli do takich rozmów mogło by dojść. Natomiast na Ukrainie budzi to uzasadnioną panikę, gdyż były prezydent Żełeński, który nadal się za niego uważa zdaje sobie sprawę, że po prawie już 3 latach wojny nie ma szans na ponowne zwycięstwo. Tak twierdzi chociaż „The Economist” na podstawie wyników sondaży. Ale i nie ukrywają tego media, które przez 3 lata uprawiały prowojenną propagandę, a przez długi czas twierdziły że Rosja wojnę przegrywa i powoływały się na różne absurdalne opinie choćby emerytowanych, polskich generałów bądź samozwańczych ekspertów z internetu.
Widoczny strach u współpracowników
Współpracownicy w związku z tym bardzo sceptycznie podchodzą do tym propozycji wyborów. Żełeński zarzucał niedawno w absurdalny sposób strach Putinowi, który z tego powodu nie chce zasiąść do stołu. Tym czasem okazuje się, że doradca Biura Prezydenta ds. komunikacji Dmytro Litwin w odpowiedzi na propozycje Keitha Kellogga, pełnomocnika amerykańskiego prezydenta ds. konfliktu na Ukrainie powiedział, że porażką będzie plan, który będzie dotyczył zawieszenia broni i wyborów, bo to jednak nie przestraszy Putina. Rosja nadal będzie produkowała broń i rakiety oraz korzystać na sprzedaży ropy naftowej. Jak się jednak okazuje wbrew propagandowym tezom Putin ani nie jest chory, ani „wściekły”, a do tego nie brakuje Rosji zarówno czołgów, jak i amunicji oraz co idiotycznie sugerowano w 2022 roku – paliwa. Za to problem ma strona ukraińska i obawy mają członkowie władz państwa ukraińskiego, a nie Putin i jego administracja.
Wierzganie rannego zwierza
W związku więc z tym, że otoczenie Żełeńskiego wraz z nim samym zdają sobie sprawę, że ich byt zarówno polityczny jak i fizyczny jest zagrożony to będą oni chcieli kontynuować wojnę aby odsunąć od siebie zagrożenie. Cały czas więc mogą być organizowane akcje pod fałszywą flagą oraz prowokacje aby oddalić negocjacje. Już choćby sfilmowano na Ukrainie przelatujący nisko F-16, co przecież jest świetnym narzędziem do prowokacji. A kto wie czy nie uda się czegoś takiego dokonać w którymś z krajów NATO-wskich, aby próbować wciągnąć któryś kraj do wojny. A w związku z tymi prowokacjami można świetnie propagandowo straszyć kraje Rosją, co szczególnie w Polsce się udaje przy okazji kolejnych, tajemniczych pożarów w tym kraju. No i w końcu Żełeński może się odwoływać do wciąż silnej w Europie partii wojny, choć mówi się że Zachodnie elity mają od dawna dosyć tego człowieka w swoim otoczeniu. A czas ucieka i pytaniem pozostanie ile można podtrzymywać takie napięcie, bo w końcu sytuacja z udawaniem tego, że jest się prezydentem kraju po upływie kadencji nie może trwać wiecznie i kiedyś będzie trzeba przestać robić z siebie klauna, tylko czy wtedy ktokolwiek będzie chciał go ratować gdy wściekły tłum będzie chciał Jego głowy?