Temat powrotu zachodnich firm do tego kraju był czymś oczywistym przy okazji dyskusji o rozmowach dotyczących procesu pokojowego. Normalizacja stosunków po czasie wojny zazwyczaj wiąże się także z powrotem stosunków politycznych, wymiany handlowej między krajami, a także usług. Normalnym jest więc to, że przy poluzowaniu amerykańskiego zakazu różne korporacje, które wycofały się z Rosji po lutym 2022 roku wrócą do tego kraju tylko wtedy kiedy dostaną na to przyzwolenie. Jak informowała strona Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i tak w poprzednim roku działało w Rosji „prawie 1,7 tys. przedsiębiorstw z państw, które nałożyły na Rosję sankcje za pełnoskalową agresję na Ukrainę. Mimo deklarowanego sprzeciwu wobec działań agresora i strat wizerunkowych nie wycofują się z Rosji m.in. ze względu na wprowadzane przez reżim Władimira Putina utrudnienia prawne i spodziewane straty finansowe. Kontynuację operacji w Rosji dodatkowo uzasadniają troską o zaspokajanie potrzeb ludności cywilnej i ochronę miejsc pracy„. Jak się można było dowiedzieć na początku Specjalnej Operacji Wojskowej „na rosyjskim rynku działało ok. 2,4 tys. spółek z państw UE i G7. Według Kyiv School of Economics do końca września br. ponad 420 z nich całkowicie go opuściło, sprzedając udziały lub całą działalność (np. IKEA), a prawie 790 formalnie zawiesiło działalność w Rosji (np. BP, BMW, Chanel, Apple). Ponad 560 firm wstrzymało operacje na tym rynku (np. Alstom i Siemens), ponad 360 ograniczyło je – np. zmniejszyło zakres oferowanych usług lub dostarczanych produktów (np. Pirelli), a prawie 140 odroczyło plany inwestycyjne. Niektóre przedsiębiorstwa wycofały się z własnej inicjatywy, inne pod presją opinii publicznej, np. Shell i Total Energies„. Samych niemieckich firm pozostało tam 2,5 tys. co pokazuje typowy niemiecki pragmatyzm.
Czy to czas na powrót?
Rosja ogłasza chęć przyjęcia do siebie ponownie zagranicznych firm ale na swoich warunkach. Władimir Putin ogłosił na corocznym kongresie Rosyjskiego Związku Przemysłowców i Przedsiębiorców (RSPP), że „sankcje nie są mechanizmem tymczasowym, lecz systemem strategicznej presji na kraj”. Nałożono ich razem 28 595 wobec osób fizycznych i prawnych. A jako że zdaniem prezydenta już nigdy nie będzie jak kiedyś. Rząd w związku z tym dostał polecenie przygotowania zasad powrotu zachodnich firm na rosyjski rynek. A wszystko wedle kilku podstawowych zastrzeżeń, które zamykały się w kilku kwestiach. „Rosja musi mieć gwarancje, że zagraniczne marki będą wypełniać swoje zobowiązania w dobrej wierze. Rosja szanuje zachodnie firmy, które pozostają na rynku, nawet pod innymi markami. Firmy powracające do Rosji nie będą miały żadnych przywilejów. Przedsiębiorstwa zachodnie nie będą mogły odkupić swoich przedsiębiorstw za skromne kwoty pieniędzy. Dla firm, których nisze były już zajęte, pociąg odjechał”. Premier Denis Manturow w związku z tym powiedział, że do Rosji mogą powrócić tylko te firmy, z którymi Rosja mogłaby dzielić się suwerennością. Gdyż jak powiedział Putin – sankcje stały się dodatkowym katalizatorem dla rosyjskiej gospodarki. A preferencyjne warunki mają być przyznane tylko rodzimym firmom. „W lutym Związek Centrów Handlowych zasugerował powrót takich marek jak Uniqlo, H&M czy Inditex (właściciel m.in. Zary i Bershki). Kreml sygnalizuje jednak, że akceptacja dla zagranicznych graczy będzie wybiórcza i uzależniona od korzyści dla rosyjskiej gospodarki”. Co wskazuje na stawianie na interes rosyjski przede wszystkim i sprzeciw wobec warunków mających na celu kolonizację kraju.
Sprzeciw Niemców wobec sankcji i rosyjskie czartery
Coraz częściej słychać także głosy domagające się powrotu gazu z Rosji, co jawnie deklarują politycy AfD czy też Sara Wagenknecht. Do tego dochodzi świeży strajk, w którym „rada zakładowa rafinerii domaga się zniesienia sankcji na rosyjską ropę. Wśród członków rady – jak pisze „Berliner Zeitung” – jest m.in. Peggy Lindemann, chemiczka, a zarazem radna miasta Schwedt i radna powiatu z ramienia skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec. AfD znana jest również ze swojego prorosyjskiego podejścia”. Jakby tego było mało „powrotu do rosyjskiej ropy domaga się także burmistrzyni miasta, socjaldemokratka Annekathrin Hoppe. Jej zdaniem mieszkańcy Schwedt „nie mogą zrozumieć, dlaczego dobrowolnie nałożono embargo na ropę naftową”. Skarży się też, że do tej pory miasto nie otrzymało żadnego uzasadnienia dla wprowadzonego embarga„. Co wskazuje na to, że przy najbliższej okazji tego typu sytuacje będą się powtarzać gdzie i indziej i wszyscy będą czekać na gwizdek przy poluzowaniu więzów krepujących przedsiębiorców i firmy zachodnie. Natomiast w ostatnich dniach do Rosji wróciły czartery do Wietnamu. Wietnam przestaje przejmować się opiniami świata i zaczyna liczyć na turystów z Rosji, więc można się spodziewać, że w najbliższym czasie kolejne branże być może zaczną na nowo podchody aby przy okazji porozumień pokojowych wykorzystać moment i na nowo zaistnieć czy to na rynku rosyjskim, czy też jak w przypadku Wietnamu móc przyjmować Rosjan u siebie. A wtedy szybko będzie się można przekonać, że długo utrzymywano coś, co miało mieć korzyści dla tych, którzy tych sankcji zakazali, a stracili na tym Ci, którzy się im poddali.