Stan demokracji okiem węgierskiego suwerenisty


30 maja w Trybunale Konstytucyjnym w Warszawie odbył się Kongres Prawników na rzecz Praworządności. Swoje przemówienie wygłosił m.in. Profesor István Stumpf. Jak się możemy dowiedzieć „Profesor István Stumpf jest byłym sędzią konstytucyjnym, specjalnym doradcą premiera Viktora Orbána i byłym prezesem Fundacji Przyjaciół Węgier, wydawcy Hungary Today”. Tezą jaką postawił jest fakt, że „UE próbuje zmienić zasady konkurencji politycznej”. Tytuł jego wykładu brzmiał: „Przecięcie się ochrony suwerenności i sporów o rządy prawa: lekcje dla Europy i świata”.

Główne filary demokracji

Profesor wychodzi od tego, że wskazuje na to, na czym opiera się demokracja. Dwa jej filary to suwerenność narodowa oraz rządy prawa. Suwerenność oznacza więc jego zdaniem sytuację, gdy obywatele mogą podejmować decyzje poprzez swoich wybranych przedstawicieli. Natomiast gdy istnieją rządy prawa to „decyzje te są podejmowane, stosowane i egzekwowane uczciwie i równo – nie na podstawie woli potężnych, ale zgodnie z jasnymi i ustalonymi zasadami”. Profesor wskazuje na główny problem polegający na tym, że jedna zasada atakuje drugą zasadę. Powstaje wtedy sytuacja „gdy rządy prawa stają się narzędziem politycznym lub gdy suwerenność jest wykorzystywana do unikania odpowiedzialności”. Na tym polega istota kryzysu obecnych systemów demokratycznych Europy stających się swoim zaprzeczeniem czy też symulakrą.

Jak zmienia się zasady rywalizacji politycznej?

Do tego służą narzędzia prawne. Kara się rządzy i głosy kwestionujące ich linię polityczną aktorów wykorzystujących do tego instytucje Unii Europejskiej. Widać to było nie tylko na przykładzie Rumunii jako członka Unii Europejskiej, ale także Gruzji czy Mołdawii. Ale przecież wcześniej wielokrotnie ingerowano w wyniki wyborów na Białorusi czy Ukrainie, gdyż tam także nie chciano przyjąć de facto zachodniego modelu demokracji liberalnej. Węgierski profesor wskazuje na hipokryzję która towarzyszy taki praktykom. Zaznacza, że „Ci sami politycy i osobistości medialne, którzy ostro krytykują innych za łamanie praworządności, często nie przestrzegają tych samych standardów, gdy są u władzy. Mówią o niezależnych sądach – ale potem próbują wpływać na sędziów, gdy ci zostaną wybrani. Mówią o wolności słowa – a potem podejmują kroki, aby osłabić niezależne media lub uciszyć przeciwników politycznych we własnych krajach”. A do tego dochodzi jeszcze to co on nazywa „demokracją bojową” co można przecież znaleźć w Polsce jako analogię „demokracji walczącej”. Jej istotą jest to, że demokracja musi bronić samą siebie, „ograniczając lub wykluczając grupy uważane za niebezpieczne lub antydemokratyczne”.

Monopol na demokrację

I związku z tym jak dowiadujemy się z wykładu braku tolerancji wobec tych, którzy chcą „niszczyć demokrację” zwalcza się tych, którzy są „zagrożeniem”, choć autor wykładu pyta się jak można w ogóle „Kto decyduje, które opinie są akceptowalne? Kto ma władzę, aby wykluczyć innych w imię ochrony systemu?”. No i wtedy zdarza się to o czym mówi profesor Stumpf. „Kiedy demokracja bojowa jest stosowana bez ograniczeń, przestaje chronić pluralizm, a zaczyna go podważać„. Czyli tak naprawdę zaczynają być sprawowane rządy demokracji totalitarnej, jeśli nie siłowo ale przy pomocy ręcznego sterowania z zewnątrz ingeruje się w wybory i anuluje ich wyniki jeśli właśnie nie odpowiadają one siłom, mogącym wpływać na to co zrobić z takim przypadkiem. A wtedy taka demokracja walcząca „zmienia państwo z neutralnego arbitra w aktywnego gracza. Zamiast otwartej debaty otrzymujemy selektywne wykluczenie. Z czasem może to zmienić demokrację w zamkniętą przestrzeń – gdzie tylko niektóre głosy mogą być wysłuchane, a inne są wypychane środkami prawnymi lub proceduralnymi”. Wymienione są tutaj jako przykład także Niemcy i Francja. Jak konstatuje profesor „procedury prawne nie są wykorzystywane do zapewnienia równego udziału w życiu politycznym, ale do kontrolowania, które poglądy w ogóle mogą uczestniczyć”. Ostrzega on w związku z tą sytuacją, że „gdy rządy zaczynają decydować, na kogo ludzie mogą głosować, a sądy są wykorzystywane do rozstrzygania politycznych bitew, granica między prawem a władzą państwową zaczyna zanikać. To nie tylko tarcia polityczne. To narastający kryzys konstytucyjny – taki, który zagraża równowadze instytucji, uczciwości systemu prawnego i zaufaniu społeczeństwa do samej demokracji”. Tak właśnie wygląda „monopol na demokrację” zasiedziałych elit, które być może nawet uwierzyły w swoją propagandę dotyczącą rządów prawa, demokracji czy też praworządności ignorując głęboki stan zaprzeczenia temu.

Rządy prawa a „rządy prawa”

I dlatego też w wykładzie rozróżniona jest rzeczywista definicja od pustego frazesu. Rządy prawa w rzeczywistości oznaczają wyższość prawa nad polityką. Natomiast gdy zamiast rzeczywistych rządów prawa pojawia się tylko frazes jak kwiatek do kożucha, to wtedy systemy prawne wykorzystuje się do osiągania celów politycznych. W efekcie wygląda to w taki sposób, że dokonywane jest „wykorzystywanie dochodzeń, spraw sądowych i regulacji do osłabiania rywali – przy jednoczesnym twierdzeniu, że działa się w imię demokracji i sprawiedliwości. To nie tylko niesprawiedliwe – to niebezpieczne. Niszczy zaufanie. Tworzy podziały. I powoli podważa legitymację instytucji demokratycznych, nawet w krajach, w których demokracja kiedyś wydawała się silna i bezpieczna”.

Przeciwko demonizacji suwerenności

Ataki na zwolenników kursu suwerenistycznego można było przecież obserwować także w Polsce gdy do sejmu dostał się Andrzej Lepper ze swoim ugrupowaniem. Już wtedy mówiono o nim jako o „zagrożeniu dla demokracji”. Dziś być może także gdyby dane my było zwyciężyć w jakichś wyborach mógłby być atakowany przez „demokracjonistów walczących”. Węgierski profesor stawia więc końcowy wniosek mówiąc, że „po pierwsze, musimy zrozumieć, że suwerenność narodowa nie stanowi zagrożenia dla demokracji – jest jednym z jej podstawowych wymogów. Bez zdolności narodu do rządzenia sobą, demokracja staje się pustą obietnicą, zarządzaną z zewnątrz przez biurokratyczne elity. Po drugie, musimy chronić praworządność przed nadużyciami politycznymi. Sądy muszą pozostać neutralne. Mają być sędziami – nie graczami w grze. Kiedy opowiadają się po którejś stronie, cały system się rozpada. Po trzecie, Europa musi przestać traktować polityczne nieporozumienia jako problem prawny. Nie każda różnica polityczna jest kryzysem. W rzeczywistości różnorodność opinii jest niezbędna dla zdrowej demokracji”. Do tego jego zdaniem potrzeba szczerości, gdyż inaczej tworzą się podziały, które jak widać wykorzystuje wedle starej zasady władza. A właśnie obnażenie tego mechanizmu, postawienie diagnozy oraz propozycja na przyszłość przy wykorzystaniu do odwrócenia tego trendu przez różne siły suwerenistyczne stanowi szansę na realizację tych postulatów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post