Ołeksij Arestowicz jako były doradca Biura Prezydenta Ukrainy, przebywający w 2023 roku na emigracji znany jest z ostrej krytyki obecnych posunięć swojego byłego szefa. Opuścił on Ukrainę z obawy przed aresztowaniem. Jak widać z tego, o czym opowiada nie były to obawy bezpodstawne. Szczególnie że 2 października 2023 roku Oleg Dunga proponował aby aresztować Arestowicza po jego powrocie na Ukrainę. Za jego wcześniejsze wypowiedzi krytykujące kontrofensywę na froncie wojsk ukraińskich bądź wcześniejszą opinię, że „rosyjski pocisk Ch-22 zniszczył wielopiętrowy budynek mieszkalny w Dnieprze po tym, jak pocisk został trafiony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą”, czemu przyznał mu rację Dmitrij Pieskow oskarżono go o bycie rosyjskim agentem. Droga emigracji prawdopodobnie więc uratowała go od nieciekawego losu, dzięki czemu może udzielać ciekawych wywiadów i nieskrępowany niczym mówić niewygodną prawdę na temat Ukrainy. A przecież to także potencjalny rywal Żełeńskiego w wyborach prezydenckich, które zapewne kiedyś się w końcu odbędą. Dlatego tym bardziej ciekawego wywiadu udzielił on w najnowszym numerze „Do Rzeczy” Maciejowi Pieczyńskiemu m.in. określając Żełeńskiego „chutorowym dyktatorem”, które to określenie stało się nagłówkiem całego wywiadu.
Odparcie zarzutów
Arestowicz już na początku wywiadu ustosunkowuje się do tego jak uzasadnia Żełeński objęcie jego i innych osób sankcjami. Na zarzut, że „związali swój los z propagandą w interesie państwa rosyjskiego i usprawiedliwiają wojnę. Realizują aktywne operacje informacyjne przeciwko Ukrainie” Arestowicz odpowiada, że wydał on ogromne pieniądze na konto Sił Zbrojnych Ukrainy oraz drugie tyle ile wydał zebrał w zbiórkach publicznych. Zapytał się w związku z tym redaktora czy tak zachowują się rosyjscy szpiedzy? Wskazuje on także na innych objętych sankcjami polityków jak Poroszenko, Kliczko czy Andrij Bohdan, będący szefem Biura Prezydenta, który wyniósł Żełeńskiego do władzy. Arestowicz wskazuje że sankcje wynikają nie z bycia rosyjskimi agentami ale z bycia konkurecją dla Żełeńskiego w wyborach prezydenckich. Sankcje dotyczą więc opozycji. W związku z tym nazywa on Żełeńskiego jednoosobową dyktaturą, popierając wypowiedź Trumpa o „dyktatorze bez wyborów”. Legalność jego prezydentury powinien wyjaśnić po 20 maja 2024 roku Sąd Konstytucyjny, jednakże został on spacyfikowany przez Żełeńskiego. Dylematy czy robić to w warunkach wojennych Arestowicz wyjaśnia na przykładzie Wielkiej Brytanii gdzie podczas drugiej wojny światowej nie przeprowadzono wyborów, ale w Izraelu w warunkach wojennych już się to dało zrobić.
Wszystkiego pozbawiony
Eks-doradca Żełeńskiego na pytanie czy można wobec sankcji przez niego nałożonych nazywać go dyktatorem wskazuje że razem objęto nimi 8,3 tys. osób. On sam stracił odznaczenia państwowe za walkę na froncie oraz zablokowano mu rachunki bankowe. Nawet solidaryzowali się z nim żołnierze z frontu oddający swoje odznaczenia. Do tego represje dotykają opozycjonistów, którzy musieli uciec z kraju, a dawny sponsor kampanii Żełeńskiego Ihor Kołomojski siedzi w więzieniu i niedopuszczana jest do niego opieka medyczna, w efekcie czego prawie stracił wzrok. A nawet jeśli Kołomojski nie był nigdy postacią krystaliczną, to w jego opinii są to represje, a nie sprawiedliwość. Deputowani z Rady Najwyższej także mieli problemy. Arten Dmytruk był torturowany przez SBU z powodu rosyjskich poglądów i musiał wyjechać z Ukrainy. Oleksandr Dubinski siedzi w areszcie i był bity podczas śledztwa. A przecież wyjątkową aberracją był apel Żełeńskiego o odebranie amerykańskich wiz tym, którzy głosowali przeciwko ratyfikacji umowy o metalach ziem rzadkich, która ustanawia Ukrainę amerykańską kolonią.
„Chutorowy putinizm”
Arestowicz proponuje ironicznie w rozmowie przestać udawać, że Ukraina to demokracja i zalegalizować dyktaturę. Nazywa on bowiem system władzy Żełeńskiego „chutorowym putinizmem”. Czyli jak mówi dalej „ukraińskim, bardzo prymitywnym wariantem putinowskiej dyktatury. Jest to system rządów skrajnie etatystycznych, opartych na dużej roli służb specjalnych, przesiąknięty szowinizmem, dyktatura łamiąca prawo i konstytucję, prześladująca przeciwników politycznych i całe grupy ludności”. Na pytanie Macieja Pieczyńskiego – czym ten „chutorowy putinizm” różni się od putinizmu, Arestowicz odpowiada: „Może nam się polityka Kremla nie podobać, ale jest ona propaństwowa. Putin działa w interesie Rosji tak, jak sam ten interes rozumie. Możemy się spierać, czy rozumie dobrze czy źle. Niemniej w Rosji panuje kult państwa. Żełeński natomiast nie tylko nie myśli w kategoriach propaństwowych. On nawet nie ma pojęcia czym właściwie jest państwo. Proszę mi wierzyć, jako człowiekowi, który przez dwa i pół roku obserwował Żełeńskiego z bliska, w chwilach podejmowania najważniejszych dla Ukrainy decyzji. <<Chutorowy dyktator>> Żełeński swojej siły używa po to, aby niszczyć wolności obywatelskie, a nie w służbie państwa. Systematycznie prześladuje Ukraińską Cerkiew Prawosławną, a to od 3 do 6 mln wiernych.” Arestowicz przypomina także o prześladowaniu ludności rosyjskojęzycznej oraz pomyśle karania za używanie tego języka w mediach społecznościowych. Co ciekawe – dowodem zaufania między Ukraińcami jest przejście w prywatnej rozmowie na język ukraiński, który staje się na Ukrainie językiem wolności. Już wskazuje on na kontrskuteczność tego typu opresji gdyż na przekór temu języka rosyjskiego używa młodzież.
„Busyfikacja” jako najwyższe stadium antypaństwowej polityki państwa
Ukraiński bloger udowadnia, że najpoważniejszym przykładem działalności antypaństwowej jest „busyfikcja” czyli inaczej przymusowa mobilizacja, zwana także „mogilizacją” od średniej ilości czasu jaki minie od czasu mobilizacji do śmierci na froncie. A właśnie ignorowanie jego ostrzeżeń z 2022 roku aby nie używać wojska do mobilizacji przymusowej doprowadziło do nienawiści Ukraińców wobec samego wojska. I dlatego także jego zdaniem nikt nie waży się robić kolejnego Majdanu, gdyż grozi z automatu wysłaniem na front. Arestowicz szacuje także obecne poparcie dla przywódcy Ukrainy na 24-28 proc. Z tymże dotyczy to jako urzędu prezydenta, gdyż on jako osoba prywatna to poparcie w opinii Arestowicza ma o połowę mniejsze. Uzasadnia on niechęć Trumpa do Żełeńskiego nie przestrzeganiem przez niego umów, a jedynym który ukarał jeśli nie jego to społeczeństwo jest Putin. Gdyż przecież ani jedna rakieta nie spadła na ulicę bankową. Trump natomiast jest w niezręcznej sytuacji bo wiadomym jest, że jego luźne rzucanie myśli jak to, że zakończy wojnę w 24 godziny nie stały się ciałem.
Putin i Żełeński na przeszkodzie do pokoju
Zarówno Putin jak i Żełeński w jego opinii stoją na przeszkodzi do pokoju. Putin stawia żądania nie do spełnienia dla Amerykanów, którzy musieliby porzucić Ukrainę tak jak Afganistan. Ale to by była kompromitacja Trumpa. Natomiast Żełeński „torpeduje plany pokojowe w tym sensie, że nie idzie nawet na ostrożne kompromisy proponowane przez Amerykanów”. W efekcie Trump nie m realnych instrumentów wpływania na Putina, a 9 maja pokazał że nie udało się mu także przeciągnąć na swoją stronę Rosji przeciwko Chinom. Do tego na podstawie tejże diagnozy stawia wniosek, że Trump nie wyśle żołnierzy na Ukrainę, a straszenie sankcjami jest także czymś dzisiaj nieskutecznym. Sami Ukraińcy mają wątpliwości co do sensu dalszej wojny.
Los Ukrainy przesądzony
We wnioskach kończących wywiad Arestowicz mówi o przesądzonym losie Ukrainy. Albo będzie ona neutralna, albo zostanie podbita przez Rosję, albo będzie areną działań wojennych jak teraz. Co nie dziwi – Rosja nie będzie jego zdaniem tolerować nieprzyjaznej sobie Ukrainy u bram. I co najbardziej istotne – „Dopóki Kijów nie ogłosi neutralności, dopóty każdy rozejm będzie jedynie krótszą lub dłuższą pauzą w działaniach wojennych”. Uzasadnia do tego swoje większe zaufanie do Putina faktem o większej przewidywalności. Wnioski jednakże pokazują, że wojna może być jeszcze długa i krwawa gdyż diagnoza Żełeńskiego i wynikające z stąd nie tylko sprzeczności z interesami Rosji ale i wewnętrzne mogą jeszcze długo stać na przeszkodzie jakiejkolwiek normalizacji tamtejszego regionu.