Trzy kłamstwa – jeden grzech


Strategia drugiej kadencji Donalda Trumpa na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych jako żywo zaczyna przypominać kadencje pierwszych postzimnowojennych prezydentów tego kraju, którzy zaczęli wynajdywać sobie preteksty do tego by móc samemu sobie dawać legitymację do tego by atakować te kraje, które akurat w jakiś sposób „zgrzeszyły”. I to „zgrzeszyły” zazwyczaj z powodu, który okazuje się po czasie niewiarygodny. Z tymże wcześniej zanim ostatecznie prawda zostanie spenetrowana na niekorzyść amerykańskiego agresora to kolejny lont został już odpalony, zdążyli zginąć ludzie, kraj został zrujnowany, a „zły tyran” obalony. Ten „grzech” zawsze wedle stałego mechanizmu przykrywa ten główny, o którym propaganda nie mówi. A jest nim chęć niezależności wobec Stanów Zjednoczonych.

Jugosłowiański wrzód

Po pierwszej wojnie w Iraku, to Bałkany były kolejnym po upadku Bloku Wschodniego regionem, w którym Amerykanie stwierdzili, że muszą „zaprowadzić demokrację”. Pretekstem do tego aby rozpocząć w marcu 1999 roku bombardowania ówczesnej Jugosławii były „zbrodnie” których mieli dopuszczać się Serbowie na ludności albańskiej. Takie przekazy propagandowe rozlewały się po świecie i w związku z tym ówczesna administracja prezydenta Clintona zdecydowała się na tzw. operację humanitarną pod egidą NATO. Do historii przeszły bombardowania Belgradu, w którym m.in. zniszczono budynek telewizji z pracownikami w środku. Ale i „przypadkowo” zbombardowano także ambasadę chińską. Do tego rafinerię, a nawet pociąg pasażerski. W efekcie po 78 dniach Milosevic zdecydował się na rozmowy, później odbyły się wybory prezydenckie w wyniku których doszło do tzw. kolorowej rewolucji sponsorowanej przez zagraniczne agendy, oskarżając Milosevica o fałszerstwa wyborcze. To ostatecznie zakończyło się jego aresztowaniem, pokazowym procesem oraz śmiercią w haskim więzieniu, w którym nie doczekał końca procesu, w którym został ostatecznie… uniewinniony. Jego głównym „grzechem” był ten, że Jugosławia i tak już wcześniej okrojona była barierą dla dominacji Stanów Zjednoczonych w regionie. Milosevic mówił wtedy, że „Wydarzenia, które rozwinęły się wokoło nas są częścią zorganizowanej kampanii oczerniania naszego państwa i narodu, ponieważ nasz kraj i naród są barierą dla ustanowienia absolutnej dominacji Zachodu na Półwyspie Bałkańskim. Oni nie chcą pokoju i dobrobytu na Bałkanach, chcą, żeby to była strefa stałych konfliktów i wojen, które zapewniłyby im alibi na stałą obecność. Marionetkowa władza zapewniając przemoc, gwarantuje długoterminową wojnę – wszystko, tylko nie pokój„.

Iracki tyran ukrywa broń masowego rażenia

Gdy Stany Zjednoczone postanowiły w XXI wieku z przytupem rozszerzyć swoje wpływy aby korzystać z tego, że nikt nie stanie w obronie kolejnych regionów podbijanych przez Amerykanów, to po Afganistanie postanowiono wprowadzić „demokrację” w Iraku. Ówczesna administracja George’ a W. Busha wcześniej w ramach poszukiwań Osamy Bin Ladena mającego odpowiadać za zniszczenie dwóch wież w Nowym Jorku napadła na Afganistan wraz z koalicją innych państw, z wierną jak pies Polską. Tam ponoć w jaskiniach Tora Bora miał ukrywać się saudyjski de facto „terrorysta”. Ale po 1,5 roku okazało się, że wpływy Bin Ladena ponoć zaczęły niebezpiecznie dla Huseina zahaczać o Irak. Do tego doszły oskarżenia o to, że Husein miałby ukrywać w swoim kraju broń masowego rażenia. Iracki „zbrodniarz” zagrażał więc światu, gdyż mógł tejże ukrytej broni użyć wobec „wolnego” świata. „Dowodem” na to miało być wymachiwanie na forum ONZ przez Colina Powella fiolką z tajemniczą substancją. A że wcześniej już straszono tym, że Bin Laden rozsyła po świecie „wąglik” w proszku, który miałby być mocno śmiercionośny to już dłużej nie można było czekać z rozpoczęciem akcji mającej na celu „neutralizację” irackiego „zbrodniarza” i przy okazji uwolnić lud iracki z jego ucisku. Po tym pretekstem doszło do napaści na Irak, w której udział wzięli także polscy żołnierze. Ostatecznie szybko obalono Huseina, kraj został zrujnowany, zginęły co najmniej setki tysięcy ludzi, natomiast broni masowego rażenia nie znaleziono. Po kilku latach Husein został skazany na śmierć oraz powieszony przez szyitów, żeby dodatkowo go upokorzyć jako sunnitę. A kara spotkała go za grzech polegający realnie na tym, że pragnął on przejść w wymianie na ropę naftową w euro. Tak samo jak kilka lat później zrobił to Muammar Kadafi, który śmiał popełnić grzech „złotego dinara”. Gdyż taką walutę chciał wprowadzić nie tylko w swoim kraju. Niezależność od dolara jak się okazuje w „wolnym świecie” głowę pomysłodawcy.

Irański atom zagrożeniem dla „wolnego świata”

Donald Trump wypowiadający się od początku jako ten, który pragnie zakończyć wszystkie wojny, do których choćby pośrednio przyczynili się Amerykanie, gdyż jak uzasadniał to choćby dla „The Times” „giną tam ludzie”, może przejść do historii jako kolejny prezydent ostatecznie karzący kolejny kraj, który miałby popełniać jakiś „grzech” wobec „wolnego świata”. Bowiem od chęci dialogu z Iranem w przeciwieństwie do chcącego wojny Izraela Trump w retoryce zbliżył się do typowego przedstawiciela „jastrzębi”. W ostatnich dniach możemy obserwować różne wypowiedzi wskazujące na to, że po Clintonie i Bushu miałby być on kolejnym, karzącym „krwiożerczego” tyrana „sprawiedliwym kowbojem”, który uzasadnia to chęcią uratowania świata przed zagładą. Choć ta retoryka „straszenia przed Iranem” nie jest już nowa. Po internecie krążą wypowiedzi samego premiera Netanjahu ostrzegającego już 3 dekady temu świat, że Iran chce wyprodukować broń atomową. Prawie 2 dekady temu, podczas pierwszych rządów PiS-u miała u nas powstać osławiona tarcza antyrakietowa, gdyż właśnie irańskie rakiety, nie wiadomo dlaczego miałyby zagrażać naszemu krajow. Teraz sytuacja nabrała znacznej dynamiki i Trump zaczął grać w tą samą grę co jego poprzednicy. W związku z tym stwierdził, że wypowiedzi Tulsi Gabbart o tym, że Iran nie produkuje broni masowego rażenia go nie interesują. Czyli jeśli fakty wskazują inaczej to tym gorzej dla faktów. Do tego krytykując mocno szefowa służb miał być poirytowany filmem, w którym Gabbard oskarża elity polityczne o podsycanie strachu i napięć między mocarstwami nuklearnymi. Wewnętrzne otoczenie prezydenta uznało to za zawoalowaną krytykę przebiegu ataków na Iran. W końcu aby już całkowicie pozbawić złudzeń tych wierzących w chęć wygaszenia konfliktów powiedział, że „amerykański wywiad <<myli się>> co do tego, że Iran nie buduje bomby atomowej”. Obecnemu przywódcy duchowemu Alemu Chameiniemu wygrażał, że wiedzą gdzie się znajduje. Do tego od pierwszego dnia wojny z Iranem Amerykanie wspierają Izrael wywiadowczo ale i sprzętowo. Pytaniem pozostaje czy Amerykanie grają na to aby móc dać się wystrzelać Izraelowi aby zmusić go do negocjacji pokojowych z Iranem i tym samym wygasić konflikt, czy też przejąć pałeczkę po osłabionym Izraelu i razem z koalicjantami ukarać Iran za rzeczywiste „grzechy”. A tych jest dużo – przynależność do BRICS, linia kolejowa do Chin omijająca słynną Cieśninę Ormuz, 46 lat trwania władzy niezależnej od decyzji amerykańskich i w końcu inny mniej znany „grzech” śmiertelny. Iran to jeden z nielicznych krajów posiadających bank centralny poza globalistycznymi ramami zdominowanymi przez MFW, Bank Światowy i fundusze podobne do niego. „Grzechów” jest co niemiara, więc może Trump okaże się kolejnym „sprawiedliwym” roszczącym sobie prawo do tego aby sprawiedliwość ostatecznie wymierzyć i mogła znowu zapanować w Iranie „demokracja” pod przywództwem syna Rezy Pahlawiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post