Po ponad 10 latach od trwającej na Ukrainie wojny, która zdecydowała się przy pomocy dokonanego zamachu stanu obrać zachodni kurs, skutkiem ich decyzji jest bezpowrotna utrata co najmniej 20 proc. powierzchni kraju, liderowanie w Europie krajom, którym grozi największe wyludnienie do 2100 roku, a przecież już z kraju wyjechało co najmniej kilkanaście milionów ludzi i znaczna ich część nie ma zamiaru wracać już do kraju. Do tego dochodzi zależność polityczna, ekonomiczna oraz militarna od zagranicy. W związku z tym Amerykanie podejmują kolejną próbę stworzenia umowy o zasobach. Ukraiński deputowany Ołeksij Honczarenko przedstawił szczegóły tejże umowy, które zbytnio nie odbiegają od pierwotnych celów, a wskazują że chęć przypodobania w ortodoksyjny sposób Zachodowi może się skończyć pełną kolonizacją tego upadłego państwa.
Fundusz z wkładem obydwu stron
Na potrzebę tejże umowy ma powstać wspólny fundusz inwestycyjny „US-Ukraine Reconstruction Fund”, który byłby finansowany z dwóch źródeł. Pierwsze z nich dotyczy wkładu USA, który obejmuje pomoc finansową oraz materialną udzieloną już po 2022 r., a także wsparcie techniczne i zarządcze ze strony amerykańskiej korporacji DFC. W zasadzie można powiedzieć jeśli dobrze rozumieć można ten punkt, że Ameryka nie wnosi tutaj żadnych pieniędzy, a raczej może przedstawić Ukrainie rachunki za to co zrobiła dla niej przez 3 lata. Wkład Ukrainy natomiast dotyczy transferu części przychodów z wykorzystywania zasobów naturalnych w tym gazu, ropy naftowej oraz innych, które wydobywa się na Ukrainie. Obejmuje to wszystkie projekty, niezależnie od formy własności. A więc dotyczy to także sektora prywatnego, który ma przestrzegać warunków funduszu.
Zobowiązania Ukrainy
W związku z umową Ukraina miałaby się zobowiązać do przekazywania Stanom Zjednoczonym pełnych informacji o wszystkich projektach wydobycia zasobów. Do tego fundusz ma prawo pierwszeństwa do nowych projektów. Amerykanie mogą pierwsi wykupić wydobyte zasoby. Ponadto zasobów tych nie będzie można sprzedawać strategicznym konkurentom USA. No i wreszcie amerykańskie firmy mogą się czuć uprzywilejowane, gdyż będą one miała stworzone specjalne warunki, także w sektorze prywatnym. Oprócz tego Ukraina powinna zaoferować Funduszowi do rozpatrzenia wszystkie nowe projekty infrastrukturalne i Fundusz będzie miał prawo pierwszeństwa do udziału w takim projekcie.
Kto sprawuje kontrolę
Co nie dziwi kontrolę nad Funduszem mają sprawować Amerykanie. Komplementariusz jest mianowany przez Amerykę, a 3 z 5 osób w zarządzie stanowią Amerykanie. Słowem – stanowią większość. A więc każda decyzja wymaga ich zgody. Fundusz może wykorzystywać środki na cztery sposoby. Pierwszym jest reinwestycja na Ukrainie oczywiście w porozumieniu z USA. Drugim jest podział zysków między partnerami. USA ma zwracać swój wkład powiększony o 4 proc. rocznie, następnie pozostałe środki mają trafić na Ukrainę. Zamiast płatności gotówkowych ma być dokonywany transfer aktywów. Amerykanie mogą także swobodnie wykorzystać zyski, w tym także wycofać środki za granicę. No i co najistotniejsze – wszystkie płatności są dokonywane w dolarach amerykańskich i przekazywane na zagraniczne rachunki funduszu, który znajduje się pod kontrolą kierownictwa USA. Z tego więc można wnioskować, że Amerykanie mają zamiar nadzorować swoją obecną neokolonię, nie kierując się żadnymi tajnymi umowami, tylko aby jawnie pokazać jakie mają zamiary, co jest cechą charakterystyczną administracji Trumpa. Stąd ten ogromny wstrząs psychiczny u liberalnych polityków i ich akolitów, którzy nie są w stanie pojąć, ze Ameryka może w taki sposób traktować kraj, któremu rzekomo bezinteresownie pomagała, poklepując po plecach i grożąc ustami Bidena, że cofną Rosję do dawnej epoki. Pytanie czy jest to ostateczna wersja umowy do zatwierdzenia, czy będą jej kolejne, ulepszone wersje.