Europa, a w szczególności Niemcy ochoczo zgłaszają się na to aby wspomagać cały czas dywersję na Ukrainie pod samym okiem Rosji, jednocześnie deklarując że będą trwali na straży jej bezpieczeństwa do samego końca. Na początku Specjalnej Operacji Wojskowej rozpoczętej przez Rosję niezbyt solidnie sprawdzali się jako ten kraj, który miałby wyrażać głęboką chęć do bronienia ukraińskiego terytorium przed rosyjskim najeźdźcą. Można było się dowiedzieć, że mogą oni przekazać m.in. kilka tysięcy hełmów dla walczącego kraju pod przywództwem Żełeńskiego. W miarę upływu czasu zaangażowanie Niemiec jednak zaczęło rosnąć, szczególnie gdy okazało się, że na pewno na długi czas plany z uruchomieniem drugiej nitki Nord Stream zostały odłożone na późniejszy czas, jeśli w ogóle jest możliwym to aby w przyszłości można było ten projekt reaktywować w obliczu dosłownego wysadzenia go w powietrze przez Amerykanów, zapowiadających to wcześniej ustami Joe Bidena.
Taurusy jednak przecenione
Wielkie obawy i niepokój wzbudziła jakiś czas temu deklaracja władz niemieckich dotycząca wysłania na Ukrainę pocisków manewrujących Taurus. Ten pocisk o masie 1400 kg, długości 5,1 metra oraz rozpiętości skrzydeł 2,06 metra oraz latający z prędkością 0,95 Macha mógłby zapewne w jakiś tam sposób zaszkodzić Rosji w walce z Ukrainą, ale pytanie na ile i czy w ogóle zmieniłoby to sytuację na froncie. To jednak być może nie będzie już miało znaczenia gdyż Euractiv doniósł właśnie, że Niemcy nie będą już publicznie dyskutować o możliwej ich dostawie na Ukrainę, gdyż nowy niemiecki rząd miałby twierdzić, że skuteczność tychże pocisków jest „znacznie zawyżona”. A to jest staje się tym bardziej ciekawą opinią w kontekście wcześniejszych zdarzeń, gdy obecny kanclerz Merz stał w jednym szeregu w chórze krytyków Scholza, którzy nie chcieli wspomagać Taurusami Ukrainy w walce z Rosją. Widocznie perspektywa zmienia punkt widzenia. Bo właśnie Merz wrócił do reżimu tajności po objęciu funkcji kanclerza i także on twierdzi, że Taurusy nie są tak skuteczne jak się wydaje. Merzowi wtórował Minister Obrony. Niemcy mętnie zapewnili jednak, że nadal będą dostarczać pomoc Ukrainie nie określając jednak jakie systemy uzbrojenia będą dostarczane.
Powrót do rzeczywistości
Najwyraźniej gdy jest się w opozycji to można mówić wszystko i grać na to, że chce się troszczyć o dobro nie tylko swojego kraju ale także gdy mądrość etapu nakazuje deklarować chęć pomocy krajowi, w którym zagrożona jest „demokracja” z powodu krwiożerczego najeźdźcy. Olaf Scholz wielokrotnie powtarzał, że nie wyśle Taurusów na Ukrainę gdyż to groziło by eskalacją konfliktu z Rosją, która niejednokrotnie ostrzegała Niemcy przed takimi próbami. Widocznie kolejna próba robienia wrażenia na Putinie poprzez wizytę w Kijowie z przywódcami kilku innych krajów nie za bardzo jest w stanie przestraszyć Putina, a raczej powoduje że Merz analizuje cały czas swoje możliwości oraz to do jakich granic może się posunąć w podtrzymywaniu tlącego sie cały czas konfliktu na Ukrainie w perspektywie wycofywania się z niego Trumpa i przechodzenia z Ukrainą na tryb sprzedaży komercyjnej broni zamiast dotychczasowego dawania jej bez ograniczeń. Można więc mieć nadzieję, że sprawa Taurusów może być papierkiem lakmusowym, że kosztem niestety śmierci kolejnych żołnierzy oraz cywili konflikt będzie podtrzymywany tylko w taki sposób aby Ukraina za szybko nie przegrała, a trwała cały czas w tej wojnie i dawała wytchnienie Żełeńskiemu, który będzie mógł jeszcze utrzymywać się na powierzchni.