Z dużej chmury mały deszcz?


Europa wydawała się kontynentem, który tak naprawdę zależny jest od tego co powiedzą w Waszyngtonie i czekający na to aż Ameryka poluzuje trochę uścisk na jej szyi. Gdy okazało się, że nowa administracja z Ameryki straciła zainteresowanie wspieraniem Ukrainy domagając się surowców jako rekompensatę za poniesione koszty to Europa wpadła w popłoch, histerię i zaczęła nagle oburzać się, że Trump zamiast zajmować się ochroną jej bytu przed Rosją, to próbuje się z nim układać do tego ponad głowami Europy. W związku z „porzuceniem” Ukrainy Ursula von der Leyen nakreśliła pięciopunktowy plan militaryzacji Europy, na który miano by wydać w najbliższych latach 800 mld euro, co też miałoby się wiązać z dalszą pomocą Ukrainie. Groteskowe wypowiedzi można było usłyszeć od Kaji Kallas, która zaczęła wygrażać, że pokonana zostanie nie tylko Rosja ale i Chiny. Nie brakuje jednak głosów krytycznych w samej Europie, dotyczących tego że wszystko jest to tylko groźną retoryką, która niewiele wnosi do rzeczywistości.

Włoski głos krytyczny

Włoski profesor socjologii Alessandro Orsini wskazał, że szczyty, które organizuje Unia Europejska mają coraz mniejsze znaczenie. Orsini znany z krytycyzmu wobec ekspansjomizmu NATO oraz dyplomacji Unii Europejskiej i w związku z tym określany jako szerzący rosyjską propagandę wojenną zaznaczył, że Unia Europejska jest gadatliwa i elokwentna. A wszystko co robi to rozmawianie o wojnie na Ukrainie, ponieważ nie może niczego rozwiązać. Aby rozwiązać cokolwiek w tej wojnie potrzebne są trzy podstawowe zasoby: dużo broni, dużo pieniędzy do wyrzucenia i granitowa twardość. Unia Europejska nie ma żadnego z tych elementów. Wojna na Ukrainie pokazała, że kraje Unii są mało znaczące, a brak pieniędzy wynika m.in. z recesji w Niemczech. Wcześniej Orsini powiedział, że NATO ma w kwestii wojny na Ukrainie zbyt pewne siebie wyobrażenie o sobie. Nikt nie wiedziałby, że uzbrojenie NATO jest tak daleko w tyle za rosyjskim gdyby nie wojna na Ukrainie. W tym sensie wojna na Ukrainie była dla NATO niewygodnym bumerangiem. NATO myśląc, że zaprezentuje słabość Rosji na Ukrainie, pokazało tak naprawdę swoją słabość.

I kto tu siał propagandę?

W 2022 roku, gdy twierdzono że Rosja zostanie niebawem pokonana przez Ukrainę, wyszukiwano także tych, którzy wyrażali od początku odmienne zdanie od tego, które głosili w Polsce emerytowani generałowie rodzaju Waldemara Skrzypczaka czy Romana Polko. Jednym z takich właśnie mocno krytykowanych był prof. Orsini, określany lekceważąco wtedy jako bliżej nikomu nieznany. Już w marcu 2022 roku „głosił, że wojna jest i tak przegrana, więc trzeba spełnić żądania Putina. Mówił też, że woli, by jego dzieci żyły w dyktaturze niż ginęły od bomb w imię demokracji.” Co ciekawe martwiono się mocno, że taka „kremlowska propaganda” we włoskich mediach przynosiła „niepokojące rezultaty”. „Wg przeprowadzonego we Włoszech na 3 miesiące po rozpoczęciu rosyjskiej agresji sondażu, 35% ankietowanych uważa, że NATO stanowi dla Rosji zagrożenie, 39% pytanych nie opowiada się po żadnej stronie konfliktu, 33% uważa, że decyzja Szwecji i Finlandii o przystąpieniu do NATO jest błędna, jedynie 17% opowiada się za wysyłaniem przez Włochy broni na Ukrainę, zaś 27% uważa, że należy znieść nałożone na Rosję sankcje„. Co się dziwić, że w Europie wybuchał histeria, że należy zacząć cenzurować media jeśli już wtedy propagandzie prowojennej nie chcieli się poddawać Włosi, słuchając głosów rozsądku. Bo przecież nawet emerytowani generałowie z Polski zaczęli mówić całkiem inaczej niż wtedy potwierdzając tezy Orsiniego z początków Specjalnej Operacji Wojskowej.

Więcej nadymania niż konkretów

Dlatego też włoski socjolog nie ma wątpliwości, że szczyt w Londynie pod kierownictwem Starmera to kolejna porażka. Starmer i Macron postanowili wysłać swój kontyngent ale pod warunkiem zgody na to Putina, który naturalnie powiedział, że nie ma o tym mowy. Orsini przypomniał także sytuację gdy Trump upokorzył Starmera pytając go czy jest w stanie sobie poradzić z Rosją, co wywołało zarumienienie się ze wstydu brytyjskiego premiera. Podsumował on swoje krytyczne refleksje tym, ze Unia musi położyć kres wszystkim szczytom, bo im więcej ich jest tym więcej widzimy dowodów na ich nieistotność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post