New York Times wskazuje, że Trump może rzeczywiście chcieć porzucić Ukrainę w różnym tego słowa znaczeniu. Zdaniem amerykańskiego dziennika Trump miałby twierdzić, że Ukraina nie jest jego problemem, co by miało odzwierciedlać jego wcześniejsze podejście do sprawy, gdy mówił, że wojna nie jest jego ale Bidena. Drugie znaczenie tejże sprawy miałoby dotyczyć nakładania sankcji na Ukrainę. Artykuł sugeruje, że prezydent USA miał odmówić przyłączenia się do 17 pakietu sankcji na Rosję, gdyż chciałby przejść do zawierania z nią umów biznesowych. A wynika to przecież z prostej zasady, wbrew obłędnym teoriom, które są rozpowszechniane w europejskiej infosferze, że tego typu postępowanie Trumpa oznacza, że jest on człowiekiem Putina, jest prorosyjski, a wynika to z tego, że ponad 30 lat temu miało go zwerbować KGB. Tym czasem biznesowe podejście Trumpa oznacza kierowanie się twardym pragmatyzmem i nie przyłączanie się do sankcji zarazem nie ogranicza możliwości amerykańskich firm, mających się rozwijać dzięki kontaktom z rynkiem rosyjskim.
Zasoby rosyjskie pilnie potrzebne
W związku z tym, że Trump miałby dzięki odcinaniu się od sankcji dać możliwość działania amerykańskim firmom to istotą byłaby pomoc z wykorzystaniu rosyjskiego sektora energetycznego oraz minerałów ziem rzadkich oraz innych potencjalnych obszarów inwestycji. Co wyraźnie wskazuje na rozjeżdżanie się kierunków w jakie zmierza Europa. Ona bowiem zmierza na Ukrainę, natomiast Amerykanie zadaniem New York Timesa chcą ją ominąć i nawiązać szersze stosunki z Rosją. Tak twierdzą źródła opinii europejskich przywódców. Twierdzić oni mają, że Amerykanie nie chcą już inwestować na Ukrainie. Co jest przecież także zgodne z biznesową logiką, że o wiele bezpieczniej jest inwestować tam gdzie nie ma wojny, a zyski dzięki temu mogą rosnąć, zgodnie z zasadą, że „pieniądze lubią spokój”.
Koniec pewnej epoki
Wytłumaczeniem podtekstu rozmowy telefonicznej Trumpa z Żełeńskim oraz Europejczykami jest to, że era wydatków USA na energię dyplomatyczną, nową broń dla Ukrainy oraz sankcje gospodarcze wobec Rosji szybko miałaby się kończyć. Sami europejscy urzędnicy mieli mówić, że nie ma co oczekiwać, że Stany Zjednoczone dołączą do Europy w najbliższym czasie w wywieraniu dodatkowej presji finansowej na Rosję. Do tego Trump miał powiedzieć im, że Moskwa oraz Kijów muszą samodzielnie znaleźć rozwiązanie. A to miałoby oznaczać wycofanie się z rozmów o zawieszeniu broni między Rosją, a Ukrainą. Do tego sześciu urzędników europejskich miało powiedzieć, że Trump zrezygnował z własnych gróźb, że USA miałyby dołączyć do europejskich sankcji wobec Rosji. W rzeczywistości zdaniem jednego z urzędników nigdy takimi sankcjami nie miał być zainteresowany w przypadku braku przerwania ognia przez Rosję. Obawy wzbudzać musi opinia europejskich przywódców o to, że realnie USA oraz Rosja chcą normalizować stosunki między sobą. A do tego wszystko przed nami i szczyt jeśli idzie o spór między Ameryką a Europą może nastąpić na spotkaniu grupy G7 w Kanadzie i NATO w Hadze. Rozbieżność z w podejściu do sankcji wobec Rosji może więc wskazywać na to, że zwycięzcą będzie tutaj znów Ameryka, a Europa ponownie może zaliczyć twarde lądowanie.