Bajka o Cieśninie Ormuz

Cieśnina Ormuz: Historia blokad i ropy

Przy okazji jeśli nie realnego konfliktu z Iranem jak i potencjalnego słyszeć można było w ostatnich kilkunastu latach o tym, że w razie zaatakowania tego kraju mógłby on doprowadzić do zablokowania całkowitego Cieśniny Ormuz. Jak się okazuje historia prób blokady przepływu ropy z Zatoki Perskiej jest o wiele dłuższa i sięga jeszcze czasów gdy Wielka Brytania „w 1951 r. zablokowała eksport z rafinerii w Abadanie na czele Zatoki w odpowiedzi na decyzję rządu Iranu o nacjonalizacji przemysłu naftowego kraju”. A to odbyło się z powodów ekonomicznych, gdyż 18 lat wcześniej Anglo-Iranian Oil Co. która była poprzednikiem BP, uzyskała koncesję od rządu irańskiego i zwyczajnie nie chciała jej oddać. Jednak blokada nie trwała długo i została zniesiona bo zarówno zubożała Wielka Brytania potrzebowała ropy z Abadanu jak i Iran.

Nieudane próby do dzisiaj

I tak właśnie wygląda sytuacja z wizją całkowitego zamknięcia tejże cieśniny. Łatwiej się możemy dowiedzieć jest coś powiedzieć, niż coś zrobić. Po pierwsze jak się okazuje, że pomimo że przez cieśninę przepływa ok. jedna piąta światowych produktów naftowych, to jednak „dwaj główni producenci ropy naftowej, ZEA i Arabia Saudyjska, nie są pozbawieni alternatywnych dróg transportu swoich produktów na rynki światowe”. Sam Iran nigdy nie zamknął tej cieśniny, a tylko stosował ją jako groźbę w reakcji na napięcia polityczne. Jak choćby gdy wzmagał się konflikt, czego przykładem były sankcje USA oraz Europy.

Ekonomiczne konsekwencje

Realia mogą spowodować w przypadku takich prób zakłócenia w dostawach, że spowodowałyby one „ogromny wzrost cen energii i powiązanych kosztów, takich jak ubezpieczenie i wysyłka. Miałoby to pośredni wpływ na inflację i ceny na całym świecie od USA po Japonię”. Iran mógłby do tego wedle analizy używać dronów atakujących szlaki żeglugowe bądź infrastrukturę, lub także okrętów wojennych. Do tego paradoksalnie, to właśnie Izrael nie poniósłby tutaj żadnych strat, gdyż „całe jego szacowane zużycie 220 000 baryłek ropy dziennie pochodzi z Morza Śródziemnego, z krajów takich jak Azerbejdżan (eksportowany rurociągiem Baku–Tbilisi–Ceyhan, który biegnie przez Turcję do wschodniej części Morza Śródziemnego), USA, Brazylii, Gabonu i Nigerii”. Do tego główną sprzecznością w groźbach, które wysuwali znów wysocy rangą urzędnicy Iranu jest fakt, że taka blokada miałaby przede wszystkim zaszkodzić… samemu Iranowi, który zależny od tego szlaku w kwestii eksportu ropy naftowej.

Bezskuteczność innych prób

Historia najnowsza udowodniła, że także inne próby blokowania tankowców nie zakłóciły dostaw ropy naftowej, nadwyrężając ewentualnie trochę możliwości transportowe różnych krajów, w zależności od tego pod jaką banderą płynął zablokowany bądź zniszczony tankowiec. Bo właśnie wojna iracko-irańska była takim papierkiem lakmusowym pokazującym, że pomimo że próbowano wzajemnie blokować oraz sabotować próby transportu ropy naftowej tankowcami to nie zmieniło to zasadniczo sytuacji. „Pod względem liczby ofiar śmiertelnych i uszkodzonych lub zniszczonych statków, tzw. wojna tankowców była niezwykle kosztownym epizodem, który spowodował tymczasowy gwałtowny wzrost cen ropy. Do czasu jej zakończenia w 1987 r. zaatakowano ponad 450 statków z 15 krajów, dwie trzecie z nich przez Irak, a 400 członków załogi wielu narodowości zostało zabitych”. Ale efekty być może pokazujące ogrom tragedii nie wpłynęły zupełnie na przepływ ropy przez cieśninę. Do tego jeszcze taka blokada miałaby uderzyć w nielegalny handel ropą.

Potencjalna strata Azji

Oprócz więc tego, że cena baryłki mogłaby poszybować w górę, straciłby na eksporcie sam Iran, to jak wyliczono jeśli 76 procent ropy naftowej przepływającej przez cieśninę trafia na rynki azjatyckie, to „Chiny, jako jeden z nielicznych pozostałych sojuszników Teheranu, nie byłyby w najlepszym interesie całkowitego zamknięcia cieśniny”. Szczegółowa analiza wykazała natomiast, że powodzenie szerokiej akcji Iranu polegającej na zatrzymaniu tankowców z ropą jest mało prawdopodobne, gdyż ataki dronami na każdy tankowiec dałyby 5 procentową skuteczność, że taka blokada by się udała, natomiast przy pomocy salw okrętów szansa wzrosłaby do 12 proc. Sama wojna tankowców nie zakłóciła nawet 2 proc. dostaw. W końcu wniosek, który wskazuje na sedno sprawy jest taki, że „jeśli doszłoby do zakłócenia przepływu ropy, światowy rynek ropy zachowuje wbudowane mechanizmy łagodzenia początkowych skutków. A ponieważ długoterminowe zakłócenie cieśniny, według naszej analizy kampanii, jest wysoce nieprawdopodobne, złagodzenie początkowych skutków może być wszystkim, czego potrzebujemy”. Wydaje się więc, że przy obecnym zaangażowaniu się w pełnoskalowy konflikt Iranu z Izraelem, a do tego jeszcze trudnej do oszacowania skali strat tym bardziej mało prawdopodobne jest aby Iran miał jeszcze próbować blokować transporty ropy, jeśli być może ważą się w ogóle losy jeśli nie kraju, to przede wszystkim obecnych władz, gdyż po pierwsze mówi się o ewentualnej sukcesji po rezygnacji Ali Chemeneigo przez jego syna, a inną opcją może być objęcie władzy przez przebywającego w Stanach Zjednoczonych syna Rezy Pachlawiego, który niedawno był gościem także w Izraelu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post