Tolerancjoniści w służbie kompromitacji lewicy


Jeszcze 20 lat temu słowo lewica kojarzyło się w naszym kraju z ugrupowaniami zajmującymi się szeroko rozumianą emancypacją ludzi pracy. O wiele więcej było ludzi pracujących jeszcze w przemyśle ciężkim i lekkim, do tego będącym w rękach państwowych. Za powszechnie wiadome zadanie lewicy można było rozumieć dbanie o zachowanie własności państwowej, która pozwalała na ochronę pracownika, który mógł i pracować w jednym zakładzie całe życie gdyż miał poczucie bezpieczeństwa, że będzie mógł spełniać się zarówno w życiu zawodowym jak i osobistym, zakładając rodzinę, wychowując dzieci, zapewniając im wykształcenie oraz mając czas na odpoczynek po pracy i spełnianie się jeśli idzie o swoje pasje, zainteresowania i wykorzystywanie także urlopu na podróże. W związku z dbaniem o zachowanie własności państwowej zadaniem lewicy było dbanie o miejsca pracy, co jeszcze w latach 90-tych, gdy Ministrem Pracy i Polityki Socjalnej był Leszek Miller wymyślono aby na zasadzie obniżenia dla przedsiębiorstw podatków w zamian za zwiększanie zatrudnienia przez kolejne lata. W końcu powszechnym zadaniem lewicy było dbanie o zwiększenie płac dla najniżej zarabiających aby mogli oni mieć zapewnione minimum, dzięki któremu będzie można zaspokoić podstawowe potrzeby. Lewica w starym rozumieniu miała także za zadanie próbować pomóc bezrobotnym w znalezieniu nowej pracy i pomagać się przekwalifikować w przypadku braku stanowisk związanych z wykształceniem.

Ewolucja pojęcia i rozumienia

Jak jednak śpiewał zespół Proletaryat Bracia do domu, skończyło się, bić się z komuną, nie trzeba też, byliśmy siłą i głosem mas, po raz kolejny, olano nas. Rewolucji ogień zgasł. W związku z tym, że właśnie kurczył się przemysł, coraz mniej zostawało w polskiej gospodarce spółek skarbu państwa z klasyczną klasą robotniczą, a SLD w drugiej kadencji całkowicie przeszło na pozycje neoliberalne to i lewica zaczęła być coraz bardziej rozumiana w inny sposób. Gdy patrzymy na całą strukturę społeczną, to na poziomie religijno-ideologicznym już Chrystus mówił w Biblii, że nie ma Żyda ani Greka, nie ma niewolnika ani wolnego, nie ma mężczyzny ani kobiety, wszystko bowiem jedno jesteście w Chrystusie Jezusie. Na poziomie prawno-politycznym takim formalnym wyzwoleniem była Rewolucja Francuska. Na poziomie ekonomicznym, pomimo że cały czas siły wytwórcze powodują o wiele większe możliwości produkcji, to powiększa się bez przerwy różnica między skrajnie bogatymi, a skrajnie biednymi. Do tego cementuje się scena polityczna w kraju gdzie ustalono sztuczną linię demarkacyjną, aby Polacy mogli się spierać na sprawy drugorzędne, zamiast właśnie domagać się ekonomicznego wyzwolenia. Jedną z metod takiego poróżniania o sprawy drugorzędne jest wpuszczanie do obiegu tematów zastępczych nie dotyczących spraw bytowych ale tych, które dotyczą spraw zaspokajania potrzeb seksualnych. I to już na coraz bardziej skomplikowanym poziomie, że wyjaśnianie definicji oraz sensu może tak naprawdę być zajęciem dla wąskiej kadry naukowej, zatrudnionej w jakiej katedrze uczelnianej, na której tworzy się kolejne pojęcia płci, która jest ich zdaniem już nie biologiczna, a uwarunkowana kulturowo.

Seks, a nie ekonomia głupcze!

Tak oto po zwinięciu sztandaru przez Millera i Kwaśniewskiego na poziomie formalnym, na ostatnim zjeździe PZPR, to zrobiono to także na poziomie praktycznym po 2001 roku, gdy przyjęto dogmaty liberalne, a do tego Polska została wciągnięta w orbitę wpływów amerykańskich i zamiast troszczyć się o ludzi pracy to jeszcze mocniej zaczęto wyprzedawać majątek narodowy, a do tego aby się zasłużyć wciągnięto nas w wojny służące interesom naszych sojuszników. To doprowadziło w ciągu 4 lat do trwałego zniwelowania poparcia wobec partii uważającej się za lewicę, a jej miejsce zajęły ugrupowania, które zaczęły zaszczepiać w świadomości wyborców, którzy uważali się za wyborców lewicy, że do postulatów tych ugrupowań należą walka o prawa kobiet oraz mniejszości seksualnych. Zamiast więc walki o wyzwolenie ekonomiczne przekierowana zainteresowanie wyborców na temat wyzwolenie brzuchów oraz tego co ma człowiek w spodniach.

Tolerancjonizm jako system opresyjny

Demokracjonizm o którym była mowa w jednym z poprzednich artykułów nakazuje wierzyć w to, że rzeczywiście demokracja w danym kraju istnieje i ma się dobrze, choć wiele przesłanek przeczy temu, szczególnie jeśli państwa uważające się za demokratyczne siłą narzucają innym krajom kto ma rządzić. Tolerancjonizm polega na tym, że próbuje się narzucać innym światopogląd dotyczący jakiejś mniejszości, który jest zatwierdzony do wierzenia i wszystkie inne problemy w kraju mają byc podporządkowane potrzebom mniejszości. Znalazło to nawet odzwierciedlenie w tym, że administracja Joe Bidena stawiała warunek akceptacji polityki mniejszości, jako warunku bycia sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. Polityka tolerancjonistyczna jest opresyjna z tego powodu, że każdego kto nie jest zainteresowany zaakceptowaniem warunków polegających na tolerowaniu czyli cierpliwym znoszeniu w przestrzeni publicznej coraz bardziej obecnych symboli oraz zachowań związanych z różnymi mniejszościami zazwyczaj seksualnymi nazywa się np. homofobami bądź transfobami. Opresyjność polega także na tym, że symbole mniejszości czyli tęczową flagę wpisuje się np. w polskie godło bądź jakieś symbole religijne, twierdząc że nie jest to obraźliwe i każąc takie postępowanie tolerować.

Cui bono?

Pytanie końcowe brzmi kto korzysta na tym zamęcie i jest inspiratorem takiego systemu opresji składającego się na tolerancjonizm. Jest nim kapitał finansowy, który zastępuje kapitał przemysłowy, którego właśnie reprezentantem była tradycyjna lewica, wyżej opisana. Temu kapitałowi finansowemu taka lewica nie jest potrzebna, natomiast ta, która będzie broniła mniejszości jest jak najbardziej na rękę gdyż nie zagraża jej interesom, a wręcz jest na odwrót. Sami do tego finansują różnego rodzaju parady wraz z zagranicznymi fundacjami. Ale i w ostatnich latach miało to wymiar polityczny gdyż razem z paradującymi szli w Polsce ambasadorowie obcych państw jak chociażby ustępujący właśnie ze stanowiska Marka Brzeziński. Aby jeszcze bardziej oddalić zagrożenie dla kapitału tworzy się prawo, które ma zadanie ścigać tych, którzy nie chcą podporządkować się dyktaturze tolerancjonistów polegające na ściganiu za tzw. „mowę nienawiści”. Możliwe więc że niebawem w naszym kraju pojawi się kolejny instrument, który będzie mocnym narzędziem do pacyfikowania niepokornych nawet nie za agresję fizyczną ale za samo słowo, niekoniecznie wulgarne ale wypowiedziane w niewłaściwym kontekście, które ktoś będzie uważał za „stygmatyzujące”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post