Koniec z transszaleństwem na Wyspach


Jak ogłosił na swoim koncie na X „Myślozbir”, Sąd Najwyższy w Wielkiej Brytanii orzekł, że „trans kobiety” to nie kobiety. Ten spór przecież rozgrzewał w ostatnich co najmniej kilkunastu latach także polskie głowy, wśród towarzystw wzajemnej adoracji, które dzięki życiu z grantów przyznawanych z różnych źródeł zagranicznych mogli ogłaszać sobie różne „odkrycia” naukowe i później na różnych katedrach zakładanych na uczelniach twierdzić, że jest to prawdziwe, a ten kto uważa inaczej jest niedouczony i powinien się dokształcić, bo inaczej oskarżony może zostać o bycie transseksualistą. A jeszcze kilka lat temu znana była przecież sprawa człowieka o imieniu Michał, który zdewastował jeden samochód, bo nie spodobał mu się przekaz płynący z głośników tego samochodu oraz plakaty, którymi był obklejony. Wspomniany mężczyzna określał się jednak jako kobieta, a do tego jeszcze jako że miał dziewczynę to twierdził, że jest lesbijką. Wielu Polaków i tak stwierdziłoby, że nic z tego nie rozumie, bo jak to w ogóle możliwe jeśli oglądowo widać, że ktoś jest mężczyzną, a każe na siebie mówić, że jest kobietą o imieniu Margot. Ale jeśli na co dzień nie przebywa się w niszowych organizacjach, których członkowie próbują udowadniać, że jest inaczej niż biologia zadecydowała to naturalnie nie dało się tego zrozumieć i do tego przyjąć do wiadomości tego typu dziwactw.

Wielka Brytania kończy z absurdami

Najwidoczniej Sąd Najwyższy na Wyspach Brytyjskich kierował się nie poczuciem humoru ale twardymi faktami i stwierdził, że w świetle Ustawy o Równości z 2010 roku określenia „kobieta” i „płeć” odnoszą się wyłącznie do „płci biologicznej”. W związku z tym fikcyjna tożsamość płciowa transseksualistów nie będzie zrównywana z biologiczną rzeczywistością. A to oznacza, że „płeć” jest od teraz na Wyspach tych, czym człowiek się rodzi. Wcześniej można się było powoływać na Gender Recognition Certficate, co było dokumentem, który w Wielkiej Brytanii potwierdzał jakieś wyobrażenia transseksualisty o odbiegającej od rzeczywistości identyfikacji. A wszystko to jest skutkiem sporu prawnego między krytykami ideologii gender, a rządem Szkocji, który akurat uważał, że tenże certyfikat potwierdza, że transseksualiści są kobietami. Wszystko zaczęło się od pomysłu upychania na stanowiska kobiet w ramach parytetów. A że wprowadzano tam kobiety bez umiejętności, to mężczyźni wymyślili na to sposób, że zaczęli się ogłaszać kobietami aby dostać się na stanowisko. To oburzyło feministki, które stwierdziły że takie stanowiska powinny zajmować tylko kobiety które się nimi urodziły.

Koniec ze szkockimi paradoksami

Szkocki rząd przystawał jednak właśnie na tego typu pomysły, a tradycyjne feministki co ciekawe były określane przez zwolenników ideologii gender jako terfki czyli transfobki. Jak się okazało, gdy zaczyna się wprowadzać tego typu ograniczenia poprzez parytety, to zaraz zaczyna się na wszelkie sposoby próba obejścia tego typu barier a z drugiej strony przywilejów dla drugich. Co jak widać skończyło się tworzeniem następnych paradoksów. A co jest najlepsze na odwrócenie tej tworzącej się spirali idiotyzmów? Przywrócenie stanu pierwotnego, na co właśnie zdecydował się Sąd Najwyższy, choć tutaj wygranymi będą tradycyjne feministki, bo przydałoby się znieść jeszcze przywilej parytetów, który służy zatrudnianiu kobiet, nie muszących mieć żadnych umiejętności, a urodzonych po prostu kobietą. Cieszyć się mogą także sportsmenki, które nie będą musiały uczestniczyć w nieuczciwej rywalizacji z transseksualistami oraz kobiety przebierające się w szatniach czy wchodzące pod prysznic. Kto wie? Może za jakiś czas zostanie także zniesiony przepis o parytetach, który jest dyskryminujący dla mężczyzn, którzy nie mogą starać się o jakieś stanowisko ze względu na umiejętności, gdyż nie są kobietami, co z góry będzie ich odrzucać z niektórych konkursów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post