W latach 2028-2034 nowy budżet unijny miałby wynieść o wiele więcej niż wcześniej proponowano. „Pęknąć” miałoby 2 biliony euro. To znaczny wzrost od czasu zatwierdzenia budżetu w 2020 roku, który wyniósł 1,21 bln euro. Przewodnicząca Komisji Europejskiej propagandowo ogłosiła, że to budżet na nową erę, który miałby odpowiadać ambicjom Europy. Miałby on wzmacniać niezależność Europy i stanowić wyzwania stojące przed Europą. Struktura budżetu ma być tak przebudowana aby skupić się na trzech filarach. 865 mld euro będzie przeznaczone na rolnictwo, rybołówstwo, politykę spójności oraz społeczną. 410 mld euro miałoby dotyczyć konkurencyjności, w czym zawierają się badania naukowe oraz innowacje. 200 mld euro miałoby być wykorzystane na coś co nazywa się „działaniami zewnętrznymi”, z czego 100 mld euro będzie przeznaczone na Ukrainę. Główne źródło finansowania nadal ma się opierać na składkach członkowskich ale mają być wprowadzone nowe podatki.
Praworządność koniecznością
Znów pieniądze, które będą wypłacane krajom członkowskim mają zależeć od tego co nazywają oni permanentnie praworządnością. Z ust Ursuli von der Leyen padły także zabawne słowa, że zapewnią oni odpowiedzialne wydatki i przejrzystość wydatków. Patrząc na oskarżenia które ciągną się za nią oraz brak odpowiedzialności za swoje dokonania, brzmi to co najmniej podejrzanie. To jednak dopiero wstęp do negocjacji z poszczególnymi państwa członkowskimi, chcącymi dla siebie wywalczyć jak najwięcej pieniędzy. Strategiczność, przejrzystość i elastyczność budżetu oraz grupowanie środków wobec priorytetów politycznych może być może oznaczać, że będzie można zmieniać przeznaczenie wydatków na inne, tak jak robiono to choćby z pieniędzmi, które miały iść na odbudowę kondycji państw po pandemii, a ostatecznie środki trafiały na inne cele. Ciężko więc mówić aby tego typu wydatki były przejrzyste jeśli dodatkowo mają być elastyczne.
Nowy największy fundusz
Pierwszy fundusz na który ma być przeznaczonych najwięcej pieniędzy spajać ma dwa dwa największe fundusze, a więc wspólną politykę rolną oraz fundusze spójności. A mimo tej ogromnej kwoty oznaczać to będzie cięcia w wydatkach. Już więc wiadomo, że ujawni się znów Europa dwóch prędkości, gdyż niezadowolone będą kraje wschodu oraz południa Europy. Kraje zachodu oraz północy Europy mają się skupić na drugim filarze Europejskim Fundusz Konkurencyjności obejmującym technologie, bezpieczeństwo, innowacje i klimat, co miałoby zwiększyć konkurencyjność wobec Stanów Zjednoczonych. Patrząc na regres w ostatnich latach głównych krajów europejskich, można mieć wątpliwości, aby pomogło to w konkurencyjności wobec Ameryki. Filar przeznaczony na działania zewnętrzne ma zapewnić m.in. ciągłość pomocy Ukrainie w przypadku dalszego odcinania się od niej przez Stany Zjednoczone. Pytanie czy taki filar nie ma także zajmować się „demokratyzowaniem” innych państw pozaeuropejskich, które miałyby nie zgadzać się na to, że wybrano jakiegoś kandydata, nieprzychylnego „pełnej integracji” z Europą.
Dać zarobić bankom
Oprócz tych filarów znajdzie się także ten, który wyniesie prawie 300 mld euro i będzie przeznaczony na inne wydatki, w tym na spłatę długów związanych z pandemią. Był to czas świetnych żniw, kiedy bankrutowały różne firmy i zaciągana różne zobowiązania wobec instytucji finansowych. Wynika więc z tego, że 15 proc. budżetu ma obejmować m.in spłaty różnych zobowiązań wobec banków. Sama obsługa długów ma wynosić corocznie 25-30 mld euro. Fundusz Odbudowy ma być stworzony ze środków własnych. W tym celu aby spłacać długi zaciągnięte przez rządy oraz odbudowywać to co zniszczono w czasie pandemii sięgnie się do kieszeni obywateli. Pozyskane zostaną pieniądze z handlu emisji CO2, ceł oraz nowych podatków. Rocznie ma to przynieść 59 mld euro. I tu jak twierdzą autorzy artykułu dla „Euronews” zaczynają się schody, bo naturalnie wszystko będzie wymagało jednomyślności. Oznaczałoby to bowiem oddanie Unii kolejnych kompetencji fiskalnych.