Wojna na Ukrainie to bez wątpienia nie tylko wojna o przyszłe pozycjonowanie się Zachodu wobec zyskujących na sile krajów globalnego południa, ale także o tereny korzystne z geoekonomicznego punktu widzenia. Logika handlowa którą kieruje się Trump przejawia się w tym, że próbuje on odzyskać w minerałach to co zostało zainwestowane dotychczas przez nie tylko rządy Bidena ale wcześniej także Trumpa, który wprost przyznał się podczas awantury z Żełeńskim, że dostarczał już w 2017 roku „Javeliny” na Ukrainę. Rozbieżne są dane dotyczące pomocy, której udzielono Ukrainie w walce z Rosją. Zdaniem prezydenta USA kwota ta miałaby wynosić 350 mld dolarów, natomiast dane rządu USA mówią o „zaledwie 83,4 mld dolarów. Różnica rzeczywiście jest dość znaczna, choć i tak nadal są to kwoty niewyobrażalne, które zamiast wydać na sensowne cele związane z życiem to zostały one „przepalone”.
Ile i czego jest rzeczywiście na Ukrainie
„Światowe Forum Ekonomiczne (WEF) szacuje, że na Ukrainie znajduje się 20 000 złóż mineralnych obejmujących 116 rodzajów, z czego 3055 (15%) było czynnych przed inwazją Rosji w 2022 r”. 22 z 34 surowców uznanych za krytyczne znajduje się właśnie na Ukrainie. A to mogłoby uniezależnić Ukrainę choćby od takich geostrategicznych rywali jak Chiny. Te surowce mogą bowiem być przydatne do produkcji pojazdów elektrycznych, paneli słonecznych czy mikroczipów. Problem zaczyna się gdy porównamy sobie ile np. Ukraina może mieć pożądanych przez administrację Trumpa surowców z tym ile z nich jest już pod kontrolą rosyjską. I tak „Ukraina ma szacunkowo 500 000 ton niewykorzystanego litu, niezbędnego do produkcji akumulatorów do ładowania używanych w pojazdach elektrycznych (EV). Stanowi to około jedną trzecią rezerw Europy i 3% światowych. Dwa główne złoża, złoże Szewczenki (Donieck) i Kruta Bałka (Zaporoże), znajdują się obecnie na terenach okupowanych lub objętych konfliktem”. 6 proc. światowej produkcji przypada na tytan wykorzystywany w lotnictwie medycynie oraz wojsku. Piąte miejsce zajmuje ona w produkcji galu, który jest niezbędny w produkcji półprzewodników. Do tego dochodzi grafit, węgiel, mangan, żelazo, tytan oraz uran. Jest się więc o co bić, szczególnie że jeszcze do tego dochodzą złoża metali ziem rzadkich, które stosuje się powszechnie w smartfonach, turbinach wiatrowych czy rezonansach magnetycznych. Razem wedle szacunków ONZ stanowi to 5 proc. światowych rezerw.
Przeszacowane liczby
Uzasadnionym może jednak być fakt, że znaczna część tychże zasobów będzie dla korporacji mających ochotę na fedrowanie w ziemi niedostępna gdyż od dawna to co wspomniano wyżej duża część minerałów znajduje się poza kontrolą ukraińskich władz. W stosunku do tego jak nieracjonalną politykę prowadzono wobec Rosji i jakie są tego skutki tracą na tym dwie strony – zarówno Ukraina, która utraciła bezpowrotnie tereny po 3 latach od nowej fazy wojny na ich terenie oraz Amerykanie, którzy wsparli Ukrainę ogromnymi pieniędzmi, a którzy jeśli zostanie podpisana ostatecznie umowa i tak mogą nie odzyskać finansowo całej pomocy, której dotychczas udzielili sąsiadowi Rosji. Żełeński twierdził, że w wyniku przegranych walk Ukraina utraciła 20 proc. zasobów. Reuters natomiast cytuje ukraińskie ośrodki analityczne, które są przekonane, że utracono nawet do 40 proc tego co kryje tam ziemia. Do tego gdy mówimy o licie, to największe zasoby tego surowca znajdują się w Chile, a najwięcej Jego wydobywa Australia. W Europie największe złoża odkryto co ciekawe w Szwecji. Dlatego uzasadnionym jest to, że Trump czujący się oszukanym przez Żełeńskiego zażądał dodatkowo aby Amerykanie mogli partycypować także w zyskach z ropy naftowej. Reasumując jednak można zauważyć, że zwycięsko na próbach zaszkodzenia Rosji poprzez eskalowanie konfliktu 3 lata temu wyszła właśnie sama Rosja, która jeśli wykorzysta przejęcie terenów bogatych w podziemne minerały stanie się ważnym graczem w wydobyciu minerałów niezbędnych do produkcji nowoczesnego sprzętu, który niekoniecznie musiałby trafiać na europejski rynek, być może trzymający się cały czas kurczowo szkodliwych wobec własnych obywateli sankcji. Zawsze przecież można skorzystać z rynków w innych rejonach świata jeśli Europa będzie cały czas czuła się obrażona.