Tym czasem demokracja nie odpuszcza i po tym jak próbuje skarcić Gruzję za to, że wyborcy zagłosowali w sposób „nie demokratyczny” czyli w taki, który nie pasuje siłom zewnętrznym, przeniosła się lotem błyskawicy do Korei Południowej i tam próbuje w zarodku zdusić próby buntu ludu koreańskiego. Stan wojenny przeciętnemu Polakowi kojarzy się raczej z rządami w krajach demokracji ludowej, a tu okazuje się, że dochodzi do tego w wydawało się demokratycznej Korei. Dowódca stanu wojennego, generał Park An-soo, ogłosił szereg środków na mocy deklaracji stanu wojennego, w tym zakazy:
1)Wszelkiej działalność politycznej, w tym działalności Zgromadzenia Narodowego, rad lokalnych, partii politycznych i stowarzyszeń politycznych, a także zgromadzeń oraz demonstracji
2)Wszelkich działań, które negują lub próbują obalić liberalny system demokratyczny, a także rozpowszechniania fałszywych wiadomości, manipulowania opinią publiczną lub fałszywej propagandy
3)Wszystkich strajków pracowniczych i spowolnień, a także „zgromadzeń podżegających do niepokojów społecznych”. Wszystkie media zostaną oddane pod kontrolę Dowództwa Stanu Wojennego – głosi rozkaz.
W komunikacie stwierdzono również, że pracownicy służby zdrowia, w tym lekarze, którzy obecnie strajkują, muszą wrócić do pracy w ciągu 48 godzin, w przeciwnym razie grozi im kara.
„Naruszenie tego zakazu będzie karane aresztowaniem, zatrzymaniem, przeszukaniem i zatrzymaniem bez nakazu” – powiedział dowódca.