Karol Nawrocki przed zaprzysiężeniem 6 sierpnia na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej odbył rozmowę z przywódcą Ukrainy Wołodymyrem Żełeńskim. Jak mogliśmy się dowiedzieć z komunikatu Nawrocki powiedział, że jest on głosem narodu i w związku z tym domaga się zmiany podejścia do ważnych i dotąd nierozwiązanych spraw historycznych. Taką informację przekazał jego rzecznik prasowy Rafał Leśkiewicz. I chyba tylko tyle był w stanie powiedzieć Żełeńskiemu Nawrocki, gdyż nie mogliśmy się dowiedzieć czy ten zagroził, że jeśli te sprawy nie zostaną rozwiązane to on wstrzyma wszelką pomoc wobec Ukrainy. Do niczego takiego raczej nie doszło gdyż ten zapewnił o kontynuacji dostaw dla naszego sąsiada zza Buga. Do tego „prezydent elekt określił Rosję jako neoimperialne i kolonialne państwo, rządzone przez zbrodniarza wojennego, jakim jest Władimir Putin. Jednocześnie podkreślił, że współpraca polsko-ukraińska powinna być oparta na wzajemnym szacunku i prawdziwym partnerstwie. Ukraina, która walczy z reżimem Kremla, może liczyć na wsparcie Polski”.
Nikt nie zabroni się domagać
Różne wcześniejsze głosy były przecież przez Ukrainę ignorowane, do tego Ukraina znakomicie odnajduje się wśród poważniejszych partnerów z Europy jak Francja, Wielka Brytania oraz Niemcy, więc i to że nasz przyszły prezydent będzie się domagał zmiany podejścia w sprawie Ukrainy, a jednocześnie zapewniać będzie o dalszej pomocy może spowodować raczej tylko jedną reakcję – że skończy się na domaganiu się oraz ewentualnym oburzeniu i kolejnym rozczarowaniu się wyborców. Przed wyborami w końcu nastroje w społeczeństwie po raz kolejny lepiej były wybadane przez sztab PiS-u, a jako że znów kandydatem by ten, którego Polacy sobie cenią, a więc historyk to łatwiej było mu sterować nastrojami. Aby więc zyskać głosy tuż przed wyborami pojawił się w Domostawie, aby upamiętnić ofiary Rzezi Wołyńskiej. Do tego wcześniej zgłaszał także postulaty że należy przeprowadzić ekshumacje pomordowanych ofiar. Wreszcie powiedział coś, co mogło nie spodobać się salonowi – sprzeciwił się wejściu Ukrainy do NATO oraz Unii Europejskiej do czasu wyjaśnienia spraw historycznych. Tego typu deklaracje składał jeszcze na początku roku, co było bolesne dla redaktora Bartosza Wielińskiego z Gazety Wyborczej. Domagać się więc nikt Nawrockiemu nie zabroni, gdy jednak postanowiono przeznaczyć kolejne setki miliardów euro czy dolarów na dozbrajanie Europy czy też Ukrainy zarówno przez kredyty z Unii Europejskiej, jak i broń z USA, to mało kto będzie się przejmował „detalami” historycznymi sprzed 80 lat. Sam ustępujące prezydent Andrzej Duda powiedział, że Karol Nawrocki może przyjąć bardziej stanowcze stanowisko w kwestiach historycznych wobec Ukrainy. To prawda – może przyjąć, tylko znowu czy to kogokolwiek w ogóle przejmie. Po drugie dlaczego Andrzej Duda nie był w stanie przez 10 lat takiego stanowiska przyjąć? Ano powiedział z rozbrajającą szczerością, że nie był w stanie, gdyż to nie był odpowiedni moment jeśli Ukraina walczyła z Rosją.
Przedłużenie polityki Dudy
Z tego więc może wynikać, że następca Andrzej Dudy na stanowisku Prezydenta Polski będzie miał zamiar być przedłużeniem jego linii politycznej. Emocjonalny język wobec Putina i Rosji, chęć dalszej bezrefleksyjnej i bezgranicznej pomocy wszelkiego rodzaju Ukrainie, bez warunkowania tego tym, że najpierw załatwimy w pełni sprawy ekshumacji oraz przyznania się do zbrodni ludobójstwa pokazuje, że od początku Wołodymyr Żełeński będzie miał argument aby zwodzić kolejnego prezydenta jeśli rzeczywiści będzie w kosmetycznych kwestiach może bardziej się domagał tego by przeprowadzić jakieś tam symboliczne ekshumacje, stawiając jednak jakieś swoje warunki. Do tego taka spolegliwość w kwestii pomocy zachęci Żełeńskiego do tego aby nadal domagać się różnych rzeczy od naszego kraju oraz szykować jakieś sytuacje, w których bardzo szybko nowy prezydent z zerowym doświadczeniem politycznym mógłby zostać upokorzony. W końcu brak stawiania twardych warunków przez Karola Nawrockiego będzie tylko wzmacniało pozycję Żełeńskiego, który będzie mógł liczyć na dodatkowy oddech i ciągłe zyskiwanie na czasie, gdyż zaraz za granicą nadal będzie istniało zaplecze logistyczne. A ono przecież pozwala na kontynuację wojny, brak rozpisanych wyborów i trwanie Żełeńskiego na swoim stanowisku przywódcy. Kontynuacja skrajnie proatlantyckiej i proukraińskiej polityki kolejnego prezydenta naszego kraju będzie de facto realizacją interesów Ukrainy, Stanów Zjednoczonych, a na końcu Polski, gdzie ewentualnie nasz prezydent obieca, że załatwi postara się załatwić coś w sprawach historycznych, gdyż w sprawach przyszłości kraju nie za bardzo ma jakiekolwiek kompetencje aby móc wpływać na polepszenie się sytuacji Polaków na polu politycznym czy też bytowym.