„Prorosyjski” Trump grozi Rosji


Przekaz mainstreamowy karmi swoich odbiorców permanentnymi „strachami”, z których w ostatnich latach na czoło wysuwa się zagrożenie rosyjskie. Jeszcze ćwierć wieku temu „zagrażała nam” Jugosławia, która należało zbombardować, później terroryści których należało wytropić w Afganistanie. Ale i ogłoszono że istnieje „Oś zła”, do której zaliczano wtedy Iran, Iran, Koreę Północną, do której to dołączyła później Kuba, Libia oraz Syria. W Polsce w związku z tym zaczęto snuć plany budowy tarczy antyrakietowej, bo tamta mądrość etapu nakazywała straszyć nas Iranem, który nie wiadomo dlaczego miał by nas zaatakować. Dopiero gdy już okazało się, że to jednak Rosja jest wrogiem, głównym ciemiężycielem świata oraz naturalnym od wieków zagrożeniem dla Polski, to wtedy można już było bez żadnego udawania rozpowszechniać wszędzie narrację o czających się za każdym rogiem i pod każdym krzakiem „prorosyjskich” politykach czy też dziennikarzach. Nawet okazało się, że w przedstawianym jako najpotężniejsze i najlepsze w oczach Polaków państwie jakim jest Ameryka zalęgł się na najważniejszym stanowisku człowiek, który miał być niemalże agentem rosyjskim, jak z dużą dozą pewności oznajmił niedawno premier Donald Tusk, dysponujący ponoć na to dowodami.

Kto naciskał na dostawy broni?

Przypomnienie decyzji Trumpa z czasów Jego pierwszej kadencji kłóci się z propagandową narracją, która określa go jako człowieka Kremla. Już w 2017 roku zgodził się on na dostawę broni na Ukrainę, co postrzegano jako zwrot o 180 stopni w stosunku do tego, co robił Obama, który twierdził że to mogłoby eskalować konflikt z Rosją. W 2019 roku Izba Reprezentantów zaaprobowała dostawy broni na Ukrainę w kwocie 250 mln dolarów, z czego 50 mln przeznaczono na coś takiego jak „śmiercionośna broń defensywna”, a chodziło wtedy o słynne Javeliny. Już wtedy pomoc finansowa sięgała 1 miliarda dolarów.

„Człowiek Putina” grozi Putinowi

Ledwo rozpoczęła się kolejna kadencja Trumpa, a już okazuje się że gra on na wielu fortepianach i próbuje zajmować od samego początku silne pozycje negocjacyjne i nie inaczej jest w przypadku swojego rzekomego człowieka, który znów miał dla niego wygrać wybory czyli Władimira Putina. Prezydent USA miał powiedzieć, że nałoży na Putina dodatkowe cła i sankcje jeśli nie zakończy on wojny na Ukrainie. Jak donosi BBC News, były przedstawiciel Trumpa ds. Ukrainy Kurt Volker, powiedział, że groźba Trumpa dotycząca poważniejszych sankcji wobec Rosji daje sygnał Władimirowi Putinowi, że będzie gorzej, a nie lepiej. W wywiadzie dla programu BBC Radio 4 Today dodał: Powinniśmy zachęcić Putina, by powiedział: 'OK, nadszedł czas na zawieszenie broni. Jak widzimy po tym oraz reakcji Kremla, że rozmowy z nową administracją nie będą łatwe można postawić wniosek, że szybkie zakończenie konfliktu na Ukrainie wcale nie musi być oczywistością, a opowieści o Trumpie jako człowieku Putina jest niepoważną mrzonką, która rozbija się o fakty które jasno pokazują że ogłoszona przez niego nowa era Ameryki ma polegać na otwarciu nowej fazy imperializmu polegającego na próbach dociskania kolanem zarówno Europy jak i Rosji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post